Karin Fossum stała się osobą bardzo medialną i to nie tylko w swoim kraju. Z jej zdaniem liczą się już nie tylko czytelnicy powieści kryminalnych. Weszła w świat środowisk opiniotwórczych. Całkiem niedawno, w tygodniku „Polityka”, trafiłem na ślad artykułu na temat kastracji farmakologicznej, w którym polski dziennikarz, mieszkający na stałe w Sztokholmie, powoływał się właśnie na opinię owej norweskiej pisarki. Tak więc literatura po raz kolejny staje się głosem w sprawach społecznych.
W czwartym tomie serii, której bohaterem jest inspektor Konrad Sejer, mamy do czynienia z opisem bardzo przewrotnego mechanizmu. Karin Fossum podsuwa nam opowieść o tym jak różni są w rzeczywistości ludzi i jak błędnie ich początkowo oceniamy. Można nawet pokusić się o tezę, że mamy to do czynienia z odsłonięciem jednego z licznych mechanizmów gry pozorów. To również powieść o granicach, jakie jesteśmy w stanie przekroczyć, choć sami byśmy się o to nie podejrzewali. Przede wszystkim jest to jednak powieść kryminalna, ze świetnie zarysowanym wątkiem psychologicznym. Dotyczy to nie tylko głównych bohaterów i ich motywacji, ale również osób poruszających się w tle. Dzięki temu pisarka uzyskuje olbrzymią wiarygodność swoich powieści. Nie usprawiedliwia ludzkiego okrucieństwa, ale pozwala przynajmniej powierzchownie zrozumieć motywacje różnego rodzaju wyrzutków społecznych. Zrozumienie mechanizmu zbrodni bywa bowiem bardziej przerażające, niż samo przestępstwo.
Andreas i Zipp to dwóch osiemnastolatków, którzy stają się sprawcami tragedii. Nie różnią się właściwie od swoich rówieśników. Włóczą się, trochę rozrabiają, zastanawiają skąd wytrzasnąć pieniądze. Kiedy wreszcie przystępują do realizacji planu obrabowania mieszkającej samotnie kobiety, uruchamiają mechanizm wydarzeń, którego nie są w stanie zatrzymać. Irmę, kobieta, o której mówi się że nie ma wszystkich klepek na swoim miejscu, miała być idealną ofiarą napadu rabunkowego. Jednak w pewnym momencie role się odwracają i to właśnie od niej zależeć będzie życie Andreasa.
Inspektor Sejer z właściwym sobie, nieco powolnym podejściem do śledztwa, zdaje się być idealnym człowiekiem do wyjaśnienia zagadki tego, co wydarzyło się podczas włamania do domu Irmy. Skrupulatnie i dokładnie bada kolejne tropy. Wraz ze swym pomocnikiem, Jakubem Skarre, drąży meandry ludzkiej psychiki i dowodów rzeczowych zbieranych w toku śledztwa. Dochodzenie jest trudne i skomplikowane, zaś pod koniec okazuje się, że mimo iż mamy w rękach wszystkie elementy układanki, to pisarka i tak potrafi nas zaskoczyć.
Mimo tego, że mamy do czynienia z kolejną fabułą zbudowaną na podobnym schemacie, kryminały Fossum mają w sobie coś, co pozwala z dużą przyjemnością śledzić losy bohaterów, nawet jeżeli spodziewamy się już, że za chwilę może okazać się, iż nasze przypuszczenia dotyczące rozwoju akcji, okażą się błędne. Norweska pisarka ma niezwykłą umiejętność wciągania czytelnika w wir akcji.
Spotkałem się ostatnio z opinią, że każdy kolejny kryminał Karin Fossum jest lepszy od poprzedniego. Bez przesady, ja osobiście szczególnym sentymentem darzę powieść „Kto się boi dzikiej bestii”, jednak mam wrażenie, że Norweżka nie schodzi poniżej pewnego poziomu, dlatego jej książki wydają się być bardzo równe. „Za podszeptem diabła” to po prostu dobry kryminał z rewelacyjnymi portretami psychologicznymi sprawców całej tragedii. Podobnie jak w poprzednich tomach Karin Fossum skupia się bowiem raczej na złoczyńcach, niż na stróżach prawa.