Według sloganu reklamowego zamieszczonego przez wydawcę, debiut Petera V. Bretta jest jednym z najbardziej błyskotliwych w ciągu ostatnich lat. „Malowany Człowiek” zdobył uznanie w wielu zakątkach świata od Japonii po Portugalię. Zachwytom nad jego twórczością nie było końca. Z niekłamanym zainteresowaniem zabrałem się za lekturę tak bardzo docenionej i szeroko rekomendowanej książki. Po jej przeczytania wpadłem w skrajną konsternację. Naprawdę nie wiedziałem czy wrzucić książkę do pieca czy postawić na półce w charakterze przestrogi.
Brett przedstawia interesującą wizję świata, w którym demony w zastraszającym tempie przyczyniają się do zmniejszania się ludzkiej populacji. Winne temu jest owiane tajemnicą zdarzenia zwane Plagą. Każdej nocy materializują się demony plujące na każdą żywą istotę. Jedynym sposobem na obronę przed kreaturami, jakim dysponuje ludzkość, są magiczne runy. Ludzie, w małych skupiskach poszukują ochrony i poczucia przynależności a przede wszystkim sposobu na przetrwanie. W tych trudnych czasach swoją przygodę rozpoczyna trójka bohaterów: młody i nieokiełznany Arlen, zielarka Leesha i niedoszły minstrel Rojer. Cała trójka przejdzie długą drogę, by zmienić koszmarny obraz świata. Najwyraźniej zarysowaną postacią jest Arlen i w zasadzie to on gra pierwsze skrzypce w tej historii. Żyjąc z dnia na dzień w swojej osadzie, marzy o tym by pokonać nękające świat demony. Jego życie ulegnie zmianie w wyniku dwóch wydarzeń. Pierwsze z nich to pojawienie się w wiosce Posłańca Ragena, podróżującego pomiędzy dużym miastem Fort Miln a mniej lub bardziej oddalonymi osadami. Ragen pokazuje chłopcu, że co prawda demonów nie można zniszczyć ale można z nimi skutecznie walczyć. Drugie zdarzenie wytyczyło dalszą drogę życia Arlena. Jego matka ginie w wyniku ataku demona. Chłopak ucieka z domu by w Forcie Miln pod okiem Ragena uczyć się fachu Posłańca. Z kolei Leesha jako doświadczona zielarka wyrusza do kolejnego z dużych miast, Angiers, by rozwijać swój talent. Najmłodszy z całej trójki Rojer, stracił całą swoją rodzinę podczas ataku demonów. Życie ocalił mu minstrel Arrick i zaopiekował się dzieckiem, ucząc go tego czym sam się zajmuje. Chociaż w pierwszym tomie bohaterowie nie mają pojęcia o swoim istnieniu, należy się spodziewać że os połączy ich we wspólnej walce.
Tak w dużym skrócie można przedstawić oś fabularną „Malowanego Człowieka”, który jest pierwszą częścią szerzej zakrojonej sagi. Na pierwszy rzut oka książce nie ma czego zarzucić. Interesujący świat pełen przemocy i dwuznaczności, młodzi bohaterowie zmuszeni do przechodzenia przez trudny proces dorastania w niezwykle ciężkich warunkach. Jednak po zagłębieniu się w lekturę dochodzimy do wniosku że ktoś nas oszukał. Historia opowiedziana przez Bretta absolutnie niczym nie zaskakuje. Czytelnik bardzo łatwo może przewidzieć jak potoczą się losy bohaterów, czego najjaskrawszym przykładem są perypetie Arlena. W całej opowieści brakuje elementu zaskoczenia. Również bohaterowie nie są w żaden sposób interesujący. Trudno sobie wyobrazić żeby mogli postąpić w sposób nieetyczny czy kontrowersyjny. Ich wewnętrzne dylematy są dosyć prymitywne i niezbyt dojrzałe. Autor nie pokusił się o wprowadzenie jakichkolwiek dwuznaczności. Od samego początku wiadomo kto jest dobry a kto zły i jakie motywy nim kierują.
Książka Bretta z pewnością znajdzie wielu zwolenników. Jednak prawda jest taka, że prócz oklepanych schematów nie ma ona nic do zaoferowania i nie zmienią tego żadne slogany reklamowe.