McDermid znowu w formie
Po pierwszym tomie cyklu z Tonym Hillem i Carol Jordan, który wyjątkowo wysoko ustawił poprzeczkę dla całej serii, przyszedł czas na kontynuację – „Krwawą bliznę”. Tym razem para głównych bohaterów łączy siły w starciu z seryjnym mordercą, którego istnienie odkrywa jedna z podopiecznych profilera w jego świeżo utworzonej grupie szkoleniowej. Ambitna uczennica trafia na trop zabójcy nastolatek, ale zbyt odważne wnioski, niepodparte dowodami, nie przekonują przełożonych. Za ten błąd przyjdzie im zapłacić bardzo wysoką cenę.
W toczącym się śledztwie świetnie zarysowane postaci mamy po obu stronach barykady. Podobnie jak w przypadku „Gorączki krwi”, od której zaczęłam swoją przygodę z twórczością McDermid, w „Krwawej bliźnie” mamy do czynienia z bardzo dobrze wykreowanymi postaciami drugoplanowymi i drobiazgowo budowanym obliczem antagonisty – tym razem jest to równie sławny, co wyrachowany i okrutny celebryta, który okazuje się szczególnie niebezpiecznym i przebiegłym przeciwnikiem. Zdaje się, że McDermid podziela zdanie wielu miłośników thrillera – zmagania głównych bohaterów są naprawdę emocjonujące dopiero wtedy, gdy mają godnego przeciwnika. McDermid postanowiła od samego początku pozwolić swoim czytelnikom śledzić jego poczynania i przy okazji tworzy tym samym nie tylko bardzo dokładny, ale przede wszystkim pasjonujący obraz człowieka na wskroś złego, a jednak budzącego swoisty podziw swoją determinacją i sprytem. Przy tym nie ma mowy o tym, by Carol Jordan albo Tony Hill w czymkolwiek mu ustępowali – „Krwawa blizna” to istne starcie tytanów i wypada tylko pogratulować autorce pomysłowości.
Dobrym pomysłem było też wprowadzenie równoległego śledztwa w sprawie podpaleń, któremu McDermid nie poświęciła może aż tyle miejsca, co głównym wątkom, ale udało jej się za jego pomocą nie tylko wzbogacić lekturę, ale też uwiarygodnić życie głównych postaci i ich ponowne spotkanie. Zresztą, autorka ma w zanadrzu mnóstwo niekonwencjonalnych pomysłów albo wręcz przeciwnie – banalnych i znanych, a jednak użytych w wyjątkowo zręczny sposób.
Thrillerowi szkockiej pisarki Val McDermid zwyczajnie nie można niczego zarzucić. Nawet jeśli początek wydaje się rozwijać niemrawo, napięcie budowane jest przez cały czas i gdy dochodzi do kumulacji, powieść przypomina rozpędzoną lokomotywę. Może nie jestem wielbicielką takiego mechanicznego traktowania literatury, ale „Krwawą bliznę” można śmiało nazwać produktem doskonałym. Ta książka jest jak idealnie dopasowana sukienka albo szyty na miarę garnitur, a autorka to wysokiej klasy rzemieślniczka, której usługi niniejszym rekomenduję wszystkim miłośnikom thrillera.