Zazwyczaj nieśmiało zaczynamy przygodę z debiutującym autorem. Taki już jego nielekki los. Tym, co przekonuje czytelnika do sięgnięcia po książkę, może być owacyjna recenzja, ewentualnie dobra okładka… Może więc zacznę od końca: Dopracowana szata graficzna okładki rzuca się w oczy i na długo zatrzymuje wzrok – piękno muskularnego męskiego i delikatnego kobiecego ciała splecione w pieszczotliwym, a zarazem zdawałoby się desperackim uścisku. A teraz część właściwa – entuzjastyczna recenzja:
W „Kochali się, że strach” znalazło się 13 opowiadań, wyłonionych w konkursie periodyku sieciowego Fahrenheit.
Zbiór otwiera utwór „Imponderabilia”. Napisany z wprawą doświadczonej autorki, Aleksandry Janusz (nie-debiutantki), zabawny, pełen iskrzącego się humoru, który najpełniej ujawnia się w narracji. W malowniczej scenerii, jaką niewątpliwie stanowi aura cmentarza, odór rozkładających się ciał i walające się ludzkie czaszki, rodzi się uczucie. Poznajemy małego Impa, diablika służącego mistrzowi nekromancji. Wierny sługa widząc katusze pana, dokłada wszelkich starań by zrozumieć ludzkie obyczaje godowe i znaleźć godną swego mistrza partnerkę i załatwić sprawę jak należy, tak jak to się robi 'po ludzku’. Pomaga mu w tym wiedźma Marianna.
Z kolei następny w kolejce „Głóg” Daniela Grepsa to oniryczna opowieść utrzymana w melancholijnym nastroju. Przedstawia historię człowieka który za zlecenie dentystyczne zostaje wynagrodzony ciałem i duszą kobiety. Nie będzie to jego niewolnica ale jedyna kobieta, która prawdziwie go pokocha. Surrealizm całej sytuacji nabierze sensu gdy zostanie wyjawiona mroczna, skrywana tajemnica…
Rafał W. Orkan otwiera drzwi do pieczołowicie skonstruowanego świata – jest to niezwykle uzależniająca swoim rozmachem wizja miasta. Mnogość nazw własnych tworzy indywidualny klimat, miejsca które zdaje się istnieć. Dokładnie przedstawiona struktura społeczna stawia biedotę w odwiecznym, najgorszym położeniu. Plebs żywi się odpadkami, które spływają do nich ściekiem z nieba, siedziby Technomagów rządzących Wiecznym Miastem – Vakkerby. Upraszczając, osią wydarzeń są dwa wątki portretujące różne typy miłości – jeden to czyste uczucie duchowe, głębokie, zdolne do poświęceń, drugi to miłość seksualna wynikająca z żądzy, powierzchowna i zdolna zaślepić. „Miód z moich żył” to zajmujące, mocne, dojrzałe opowiadanie. Rozbudza apetyt na kontynuację w obszerniejszej formie.
O następnym udanym opowiadaniu, można by rzec, że to baśń. Proste, przemawiające do wyobraźni nazwy jak „wiedźmowa polanka” czy „zaklęta łąka”, niosą w magiczny świat zamieszkały przez królewicza i królewny – Hiacyntę, Złotowłosą oraz Kopciuszka. Zauważam pewne podobieństwo wiedźmy Magdaleny do kapitana Jacka Sparrowa. Ten sam czarny, wisielczy (dosłownie) humor. Magdalena nawet na stryczku nie traci rezonu. Nieskomplikowana historia jest podstawą dla rewelacyjnych, kpiarskich i ciętych dialogów. „Cała prawda o PPM” Martyny Raduchowskiej to jeden z bardziej humorystycznych utworów w zbiorze, satyra na baśń, w której wódka ma tak samo zgubne skutki, co w prawdziwym życiu.
Powyższe przybliżenie kilku opowiadań powinno stworzyć niejakie rozeznanie w całości. Zgodnie z regulaminem konkursu, utwory miały być utrzymane w konwencji fantastyki i opowiadać o miłości. Wyszło trochę inaczej – miłość, obecna w utworach pod różnymi postaciami niekoniecznie wiedzie fabularny prym. Bo czyż łatwo napisać cokolwiek o czymś tak cudownym jak miłość, nie umniejszając jej w ten sposób? To co czyta się między wierszami i tak jest jasne. Różnorodny gatunkowo, zaskakujący zbiór, godny polecenia każdemu. Antologia ta zapewnia rozrywkę, frajdę, olśnienie, zadumę, oszołomienie – wszystko co moim zdaniem dobra książka powinna zawierać.