Ludzie obdarzeni talentem reżyserskim najczęściej ujawniają się na festiwalach filmowych, zdobywają uznanie speców z branży, następnie trafiają do wielkich studiów i – jeśli im się poszczęści – za ciężką kasę robią to, w czym zakochali się jeszcze jako amatorzy. Rozwój karier wielu uznanych dziś artystów wskazuje, że ten model był jakby naturalną drogą wielu ponadprzeciętnie uzdolnionych filmowców.
Teraz być może diametralnie się to zmieni, a nowi twórcy będą nam wyskakiwać niczym króliki z kapelusza. Wszystko dzięki upowszechnieniu się Internetu, który w tej kwestii – oględnie mówiąc – namieszał. Miliony osób zaczęły dosłownie z dnia na dzień wrzucać swoje filmiki do sieci, a jeszcze liczniejsze grono z ogromną chęcią zabrało się za oglądanie tych – przeważnie całkowicie amatorskich – materiałów. W serwisach w rodzaju Youtube zaroiło się od – za wybaczeniem – szajsu, który z racjonalnego punktu widzenia nikogo właściwie nie powinien zainteresować. Mnożą się wyznania rozemocjonowanych nastolatków, kręcone są jeden za drugim klipy kapel polujących na jakikolwiek ochłap kontraktu, a także inne, mniejsze lub większe, bzdury i wygłupy utrwalone w formie plików. Pośród tego wszystkiego trafiają się jednak rzeczy prawdziwie nietuzinkowe. „Diamonds in shit” – jak śpiewa lider Queens of the Stone Age. Jednym z takich diamentów jest na pewno David Firth, ze swoją schizofreniczną twórczością, która wzbudziła zachwyt tej najbardziej skrzywionej psychicznie części internetowej społeczności. Tej, do której i ja się z dumą zaliczam.
David Firth, dwudziestoczterolatek z Anglii, zamieścił swoje animacje zarówno na Youtube jak i na MySpace, choć najwłaściwszym dla nich środowiskiem był od początku portal Newgrounds, publikujący głównie animacje robione we flashu. Otóż to: Firtha można określić mianem „reżysera” flashowego, co jednak w żadnym stopniu nie umniejsza rozmiarów jego talentu. Są bowiem z jednej strony twórcy specjalizujący się w sztuce wysokiej, kasta „wybrańców”, ale są też tacy, którzy swoje miejsce odnajdują na śmietniku kultury popularnej. Autorzy grozy, a w szerzej mówiąc – całej twórczości fantastycznej – mieliby na ten temat wiele do powiedzenia…
Jakie filmy kręciłby David Firth, gdyby był zwykłym reżyserem, pracującym z kamerami i „żywą” ekipą? Tego możemy się jedynie domyślać. Przypuszczam, że jego dzieła miałyby sporo wspólnego z pracami Davida Lyncha, ale też na przykład Todda Solonza, szczególnie z jego krytyką współczesnego społeczeństwa i groteskowym wykoślawianiem pewnych postaw, które pod naciskiem otoczenia przyjmują bohaterowie.
Zamiast jednak gdybać na temat tego, czego nie ma i pewnie nie będzie, zajmijmy się tym, co mamy na dzień dzisiejszy w zasięgu łącza. A mamy całkiem sporą ilość niezwykle oryginalnych, mrocznych animacji, opatrzonych hipnotyzującą muzyką i odpowiednimi efektami dźwiękowymi. Mamy coś totalnie niszowego, co paradoksalnie przemówiło do tysięcy ludzi na całym świecie.
Najbardziej znana, kultowa wręcz, jest – zapoczątkowana jeszcze w 2004 roku na wspomnianym portalu Newgrounds – seria opowiadająca o perypetiach „istoty” zwanej Salad Fingers. Postać ta to – skrótowo rzecz ujmując – zielony, garbaty „człowiek”, o bardzo długich i niezmiernie wrażliwych palcach. Prawdziwy kandydat na idola, przyznajcie! Z poszczególnych odcinków dowiedzieć się możemy, że wprost uwielbia on rdzę oraz pokrzywy, które to sprawiają mu wręcz seksualną przyjemność. Jego przyjaciółmi są zakładane na palce laleczki: Hubert Cumberdale, Jeremy Fisher oraz Marjory Stewart-Baxter. Salad często z nimi rozmawia i często sprawdza… jak smakują. Bohater mieszka na kompletnym odludziu i cierpi na cały szereg zaburzeń psychicznych, co – zważywszy podane wyżej fakty – nie powinno chyba nikogo dziwić. Cała ta seria swoją cudacznością i przytłaczającym klimatem dorównuje moim zdaniem debiutowi wspomnianego wcześniej Davida Lyncha – filmowi „Eraserhead” („Głowa do wycierania”, 1977 r.). Jest to moim zdaniem największe dokonanie młodego twórcy, coś, co po prostu musicie zobaczyć, jeśli tylko szukacie nowych przejawów grozy w sztuce! Salad to postać, która mocno zapada w pamięć, jego specyficzny głos będzie was prześladował po nocach, a na rdzę już nigdy nie spojrzycie tak samo, jak kiedyś.
Inne znane animacje Davida Firtha to między innymi oniryczny cykl Sock, czy też Spoilsbury Toast Boy – niezwykle mroczna, iście kafkowska opowieść o chłopcu mieszkającym z wiedźmowatą babcią i gadatliwymi żukami.
Firth, oprócz tego, że sam tworzy wszystkie animacje i podkłada głosy wszystkim występującym w nich postaciom, znajduje jeszcze czas na twórczość muzyczną. Jego utworów możecie posłuchać na autorskiej stronie MySpace.
I pomyśleć, że te wszystkie dokonania są efektem pracy osoby, która swoją działalność określa krótkim: „I make stuff”. No, skoro już tak to ujmujemy, to trzeba dodać, że ten cały „stuff” to rzeczy z naprawdę wysokiej półki.
Poniżej zamieszczam linki dla osób, które chcą się bliżej zapoznać z dziełami Davida Firtha:
Strona domowa: www.fat-pie.com
David na Youtube: www.youtube.com/user/Doki66
I na portalu Newgrounds: doki.newgrounds.com