Zwykło się mówić, że do trzech razy sztuka, bardzo więc ciekaw byłem nowej powieści Mirosława M. Bujki. Po „Złotym Pociągu” i „Czerwonym Byku” „Wyspy Szerszenia” to trzeci, ostatni tom trylogii opowiadający o nieco alternatywnych wydarzeniach rozgrywających się w okresie drugiej wojny światowej.
Akcja umiejscowiona jest w 1945. Właśnie została ogłoszona kapitulacja Imperium Słońca, które uległo potędze Stanów Zjednoczonych. Cesarz z żalem wzywa do złożenia broni. Nie wszyscy jednak są gotowi do podjęcia takich działań. Załoga ultranowoczesnego okrętu podwodnego Sen-Toku, ukrywa się oczekując sygnału do ponownego ataku. O łodzi nie wiedzą ani Chińczycy, ani Amerykanie, informacje o niej zdobywa jednak wywiad sowiecki. Dotarcie do Toru Kaneyasu, kapitana statku i w ciągnięcie go w wielką prowokację z bombą atomową w roli głównej jest priorytetem Stalina.
Mirosław M. Bujko udowodnił już wcześniej, że znajomość realiów historycznych czy też batalistyki jest jego mocną stroną i potwierdza to również ową powieścią. Doskonale zarysowane tło historyczne, idealnie wpisane w to wszystko autentyczne postacie, oraz niebagatelna intryga sensacyjna tworzą z tej powieści łakomy kąsek dla każdego fana podobnej literatury. Szczególnie zaś dla sympatyków poprzednich utworów autora. Nie mogę również nie wspomnieć o udanych scenach erotycznych. Niewielu jest w naszym kraju pisarzy, którzy potrafią opisać je z takim wyczuciem. Bardzo podoba mi się również dbałość o czytelnika, który może w pewnym momencie poczuć się zagubiony pośród wyimaginowanej rzeczywistości historycznej, dostosowanej przecież do pomysłu pisarza. Ten dba jednak, by każdym przypisem wyjaśnić autentyczne wydarzenie, zaznaczyć stopień zmian, nierzadko podając również powód ich wprowadzenia. Jest to niby drobiazg, ale świadczący o profesjonalnym podejściu do wykonywanego zawodu. Widać to również w posłowiu jak i w dedykacji otwierającej powieść. Bujko to człowiek świadom słów jakie wypowiada. I choć niektóre z nich mogą się wydać asekuracyjne, to jednak, w dzisiejszym świecie pośpiechu warto zaznaczyć, że istnieją pisarze, dla których sensacja nie oznacza od razu błyskawicznej (co nie znaczy, że nie wartkiej) akcji. Że skoro dramat dotyczy samurajów, to wzorem najlepszych mistrzów pióra i kina (Kurosawa przede wszystkim), akcja będzie rozwijać się bardzo powoli, stopniowo i niespiesznie narastając, bo to by gwałtownie i przemyślnie zakończyć się w finale. Jeśli komuś taka estetyka nie jest obca, jeśli ktoś lubi dobrą sensacyjną powieść, rozgrywającą się w realiach drugiej wojny światowej, ten powinien być tą powieścią zachwycony. Choćby umiarkowanie. Ja byłem.