Bardzo trudno jest zrecenzować zbiór opowiadań. Często zdarzają się zbiory o niezbyt wyrównanym poziomie, część zawartych w nich opowiadań jest bardzo dobra, inne z kolei są przeciętne lub wręcz słabe. Recenzent staje wtedy przed trudnym zadaniem wystawienia sprawiedliwej oceny. Nie wiadomo czy wystawić notę całości, czy też oceniać przez pryzmat najlepszych kilku historii. Przed takim dylematem stanąłem zabierając się do pisania niniejszej recenzji.
Największym problemem był dla mnie fakt, że nigdy nie zetknąłem się z twórczością panów Cichowlasa i Roztockiego. Pisząc recenzję lubię wiedzieć czego autor dokonał w przeszłości i jak to się ma do najnowszego dzieła. Niestety z braku czasu nie zapoznałem się z wcześniejszymi pracami obu pisarzy, a po przeczytaniu „Sępów” nie sądzę żebym po nie sięgnął w najbliższym czasie. Pierwszym co rzuciło mi się w oczy po wzięciu do ręki „Sępów”, była okładka. Wydawca umieścił na niej dwóch zamaskowanych typów z tasakami w rękach. Na odwrocie natomiast umieszczono ilustracje kilku rodzajów broni z szczegółowym opisem ich przeznaczenia. Wszystko to sprawia, że można odnieść wrażenie, że mamy do czynienia z bardzo krwawą literaturą. Co prawda książki nie ocenia się po okładce ale wrażenie pozostaje.
Po przeczytaniu dwóch, trzech pierwszych opowiadań musiałem owo wrażenie zweryfikować. Autorzy bowiem nie wylali na czytelnika kubła krwi. Zamiast tego zaserwowali zbiór klasycznych, bliższych głównemu nurtowi opowiadań. Oczywiście jest w nich zawarta pewna dawka przemocy, jednak nie współmierna do tego co sugeruje okładka.
Niestety ta horrorowa pospolitość sprawia, że w zbiorze nie znajdziemy niczego oryginalnego ani przyciągającego uwagi. Wyjątek stanowią cztery (z piętnastu) opowiadania : „Życzenie”, „Hoellewand”, „Pobite gary” oraz „Malarz”. Nie są one żadnymi kamieniami milowymi, ani nie zmienią oblicza horroru, nawet na naszym rodzimym poletku, ale dobitnie pokazują, że w autorach tkwi potencjał, który być może w przyszłości pozwoli im stworzyć naprawdę wartościowe historie. Cała reszta natomiast nie wybija się ponad przeciętność. Nawet jeśli pojawia się jakaś ciekawa koncepcja, natychmiast zostaje przysłonięta przez banalne pomysły i sztampowe poprowadzenie fabuły. Prawda wygląda w ten sposób, że „Sępy” nie zawierają w sobie niczego odkrywczego na tle innych tego typu pozycji.
Cichowlas i Roztocki w słowach skierowanych do czytelników deklarują chęć wydania kolejnej wspólnej książki. Być może za drugim razem pójdzie im lepiej, gdyż tym razem nie zaprezentowali żadnej nowej jakości.
Nie wątpię, że książka ta trafi do znacznej części fanów horroru, w różnych jego odmianach. Jednak do mnie autorom nie udało się trafić i zdecydowanie wolę po raz kolejny sięgnąć po „Księgi Krwi” Clive’a Barkera, które jeszcze przez długi czas pozostaną niedoścignionym wzorem horroru.