Literacki debiut najmłodszej polskiej autorki kryminałów, Gaji Grzegorzewskiej, okrzyknięty był przez wielu nie lada odkryciem. Sam pamiętam, jak w recenzji „Żniwiarza” chwaliłem pisarkę za ciekawe pomysłu i życzyłem jej, by kolejna powieść ukazała się w nieco lepiej zaprojektowanej szacie graficznej. Moje życzenia jak widać się spełniły, bo okładka „Nocy z czwartku na niedzielę” prezentuje się bardzo elegancko. A jak z samą treścią nowej książki Grzegorzewskiej?
Mamy do czynienia z kolejnym tomem przygód Julii, która po wydarzeniach opisanych w „Żniwiarzu” postawiła na telewizyjne show i wraz z detektywem-dziennikarzem paraduje przed kamerami w kusych spódniczkach. Oczywiście wszystkie zagadki rozwiązuje w rzeczywistości ona sama, jednak cały splendor spada na Wiktora Bergena.
Tym razem mamy do czynienia z podwójnym morderstwem, jakiego dokonano w ekskluzywnym krakowskim klubie. Pech chce, że klub ten należy do brata policjanta, w którym Julia zakochała się podczas śledztwa opisanego w „Żniwiarzu”. Na dodatek jedną z uczestniczek imprezy jest młodsza siostra bohaterki. Już w tym momencie zapala nam się ostrzegawcze światełko. „Czy aby autorka nie przesadza z tymi powiązaniami?”.
Okazuje się, że przesadza i to bardzo mocno. Oprócz nawiązań do pierwszego tomu mamy bowiem rozwinięcie niektórych wątków, ze szczególnym naciskiem na relacje homoseksualne pomiędzy Bergenem a wspomnianym już wcześniej policjantem. O ile wytłumaczeniem dla takich kroków może być fakt, że akcja dzieje się głównie w scenerii ekscentrycznego nocnego klubu, to jednak natłok tego rodzaju wątków może się wydać irytujący, gdyż autorka najwyraźniej chciała napisać kryminał obrazoburczy. Niestety cierpi na tym warstwa fabularna powieści. Kolejne flirty pomiędzy przedstawicielami obu płci w różnych konfiguracjach zaczynają w końcu męczyć, odciągając jednocześnie uwagę od głównej osi intrygi.
Wątek kryminalny, mimo że bardzo klasyczny, może jednak zadowolić czytelnika, zwłaszcza, że momentami Grzegorzewska odchodzi od klasycznego kryminału, przechodząc w kierunku thrillera. Motyw z mordercą o dźwięcznym pseudonimie Skórzana Twarz jest rewelacyjny, aż szkoda, że pisarka nie rozwinęła go jeszcze bardziej. Powieść ma otwarte zakończenie, podejrzewam więc, że spotkamy się jeszcze z tymi samymi bohaterami.