Co jakiś czas pojawiają się książki, o których wszyscy wokół mówią, i to wyłącznie w superlatywach. O ile nie jest to pamiętnik sfrustrowanej samotnej kobiety w średnim wieku, trudno przejść obok takiej pozycji obojętnie. W taki właśnie sposób – w wyniku bezkrwawego bombardowania rekomendacjami – w moje ręce trafiła „Gra anioła” Carlosa Ruiza Zafona. I chociaż została naruszona moja czytelnicza suwerenność, była to wyjątkowo korzystna kapitulacja, bo książka okazała się wyjątkowa.
Od samego początku byłam przekonana, że jest to powieść obyczajowa i gdy w końcu lektura okazała się thrillerem okraszonym realizmem magicznym, mocno mnie to zdziwiło. Gdy piszę te słowa, próbując nowym nawykiem wyniesionym z dodawania dziesiątek pozycji do bazy książek, siłą wepchnąć „Grę anioła” w sztywne ramy gatunkowe, czuję, że robię tej powieści krzywdę. Tak jakbym wyrwała jej serce, uśmiercając w najbardziej okrutny sposób. Używając kolejnej martwej metafory powiem, że książka ta, w odróżnieniu od wielu innych, ma duszę. I tę iskrę czuć w każdej stronie, cudnie wręcz przełożonej przez Katarzynę Okrasko i Carlosa Marrodana Casas. Hiszpańskiego nie znam, ale zabawa w tłumaczenie z angielskiego nauczyła mnie szacunku do tej pracy, więc niniejszym biję pokłony przed tym duetem. Jestem pewna, że tłumacze w dużej mierze przyczynili się do sukcesu książek Zafona w Polsce. Chociaż książka ma 600 stron, sunie się przez nią gładko, nie potykając o żadne wielokrotnie przełożonepotworki.
Intryga jest godna mistrzów gatunku, choć jednocześnie stanowi zupełnie nową jakość, składającą się nie tylko z morderstw i tajemnic, ale także doskonałych wątków obyczajowych, które, szczerze mówiąc, interesowały mnie bardziej niż rozwiązanie zagadki. Dzięki doskonałej psychologii postaci stanowiły one nie dodatek, jak zazwyczaj bywa w thrillerach i kryminałach, ale oś opowieści. I jednocześnie, mimo skupionej na nich uwadze pisarza, wątki te nie rozcieńczają nastroju tajemniczości i grozy.
Niesamowita atmosfera powieści to oprócz mrocznej Barcelony także zbiór różnorodnych i bardzo przemyślanie skonstruowanych postaci, z których każda ma własną, ciekawą historię oraz niepowtarzalne cechy charakteru. Postać głównego bohatera – biednego, ale utalentowanego pisarza, którego życie jest nieustającą huśtawką szczęścia i rozpaczy – jest wręcz idealnie skrojona do tej opowieści i nie wyobrażam sobie, by mogła być inna.
„Gra anioła” ma chyba wszystko, czego potrzeba mi do szczęścia: jest tajemnicza i magiczna, ale jednocześnie trzyma w napięciu i dostarcza materiału do przemyśleń; autor nie epatuje niepotrzebną brutalnością, choć nie stroni od przemocy; mamy do czynienia z postaciami skomplikowanymi, ale realistycznymi, które zachowują się nieprzewidywalnie, ale nie idiotycznie, a do pisarza Davida Martina przywiązałam się niemal od pierwszej strony i żal mi było opuszczać go na ostatniej.