Aby coś sensownego napisać o kryminale niemieckiej dziennikarki, Christy von Bernuth, zacząć muszę od swoich odczuć po przeczytaniu prologu. Otóż po tych kilkunastu stronach spodziewałem się najgorszego. Uciekająca ciemną nocą przez las niewiasta to motyw, który każdemu fanowi dreszczyków zagra dobrze. Ale gdy biegnie ona stronę za stroną, a czytelnik tonie w ocenie jej wspomnień, cierpień delikatnej a zszarganej psychiki, w oceanie wynurzeń, myśli, uczuć – trudno o dreszcze, bo te z nudów ni rozpaczy nie powstają.
Po wstępie, jaki w „Głosach” autorka zaserwowała przeczuwałem, że powieść będzie pretensjonalnym i wydumanym portretem skrzywdzonej kobiety w kwiecie wieku, pchniętym w kryminalną estetykę tylko dla zachowania pozorów. Jakiż byłem głupi, jak się myliłem ogromnie, miałem okazję przypominać sobie za każdym razem, gdy odrywałem się od lektury kolejnych rozdziałów późną nocą i tylko dlatego, że trzeba rano wstać do pracy.
Nie omyliłem się w jednym: powieść gęsta jest od badania głębi kobiecej psychiki. I tak: kobiety dojrzałej. I tak: skrzywdzonej. Tylko że czyta się o tym doskonale. Mamy tu i rewelacyjny wątek kryminalny – bogaty w tajemnice, mroczny, z doskonale dawkowanym napięciem – i bohaterów, w których skrzesano dusze – przy tym są to postacie skomplikowane, pełne emocji, popełniające błędy.
Są wśród nich policjanci, ofiary mordu oraz personel i uczniowie ekskluzywnej szkoły z internatem. Odosobnionej, snobistycznej, gdzie panuje swobodna atmosfera, wprost wędząca się w dymie marihuany, oparach alkoholu; niosąca echem odgłosy koleżeńskiego seksu. Szkoła staje się centrum wydarzeń, po tym, jak na jej terenie i w niedalekiej okolicy dokonano dwóch bliźniaczych mordów na osobach z tą instytucją związanych.
Zakompleksiona i lecząca się z trudnych relacji rodzinnych komisarz Mona Seiler podejmuje śledztwo. Przez wzgląd na specyficzność środowiska, w obrębie którego mają miejsce kolejne morderstwa, nie jest to proste zadanie. Historia elitarnej szkoły kryje w sobie wiele tajemnic, odsłanianych na kolejnych stronicach powieści.
„Głosy” nie są kryminałem, czy thrillerem lekkim, stricte rozrywkowym. Blurb na tylnym skrzydełku książki podaje, że „Christa von Bernuth eksploruje prawdziwe otchłanie”. Jakkolwiek takie zapowiedzi zawsze są tworzone na wyrost, to trzeba przyznać, iż trafiają tutaj wyjątkowo celnie. To właśnie z tych otchłani, z głębin ludzkiej psychiki rozlegają się tytułowe głosy, które towarzyszą kolejnym zgonom. Jeśli usiąść w ciszy i posłuchać swojej głowy, kto wie, czy nie usłyszy się własnych. Choć zabrzmieć to może nieco pretensjonalnie: „de profundis clamavi”. Bo każdy ma w duszy jakieś rany, które odzywają się od czasu do czasu, bo coś domaga się odkupienia zamierzchłych win. Dlatego obok prozy von Bernuth nie można przejść obojętnie. Poruszająca i godna polecenia lektura.