Prowincja – małe, lokalne środowisko, tworzące swoistą enklawę oddzieloną niemal kulturową przepaścią od cywilizacji zgromadzonych wokół dużych miast. Mogło by się wydawać, że to idealne miejsce do osadzenia w nim obyczajowej, sielankowej opowieści, czy też… kryminału. Olle Lönnaeus musiał sobie świetnie zdawać sprawę z potencjału drzemiącego prowincjonalnej scenerii, doskonale ją wykorzystując w swej debiutanckiej powieści zatytułowanej „Pokuta”.
Współczesna Szwecja, a dokładnie niewielka miejscowość Tomelilla. Spokojną z pozoru okolicą wstrząsa morderstwo pary staruszków: Hermana i Signe Jönssonów, którzy niedługo przed śmiercią wygrali na loterii dużą sumę pieniędzy. Podejrzenia padają na Klasa, syna zamordowanej pary oraz Konrada, przygarniętego przez nich syna polskiej imigrantki Agnieszki, która zaginęła w tajemniczych okolicznościach wiele lat temu. Zaistniała sytuacja zmusza Konrada do powrotu w rodzinne okolice pomimo złożonej sobie obietnicy, że już nigdy tam nie powróci.
„Pokuta” to powieść stricte kryminalna, jednak nie sama intryga jest jej największym atutem. Lönnaeus potrafi perfekcyjnie operować opisem, oszczędnym, aczkolwiek naładowanym szczegółami i stwarzającym niesamowity, mroczny klimat. Szwedzka prowincja w jego wykonaniu sytuuje się wcale niedaleko naszej – polskiej. Wszechobecna ksenofobia, tęsknota za lepszymi czasami (w tym przypadku za czasami państwa opiekuńczego), zamkniecie się na wszystkie zewnętrzne bodźce, a nawet echa fascynacji faszyzmem. Prowincja kreślona przez Lönnaeusa jest miejscem tajemniczym, splątanym wewnętrznymi układami i wszechobecnym tabu. W tych realiach dorasta Konrad, pogardzany, bity i wyszydzany za swoje polskie korzenie. Powrót do Tomelilla po trzydziestu latach jest dla niego podróżą w głąb siebie, w przeszłość. Chłopak zagłębia się w tajemnice zaginięcia matki, co stanowi również klucz do rozwikłania zagadki śmierci jego rodziców adopcyjnych. Na kartach powieści przewija się ponadto galeria kapitalnie zarysowanych postaci. Każda z nich jest na swój sposób ekscentryczna, ukazana w sposób głęboki, intrygujący i jednocześnie niejednoznaczny..
Autor „Pokuty” świetnie wykorzystuje obraną przez siebie konwencję narracji. Powolne zagłębianie się w przeszłość jest niczym odnajdywanie poukrywanych wcześniej kawałków układanki. Nie jest to jednak układanka prosta. Każde wspomnienie jest jednocześnie kluczem do kolejnej retrospekcji, a także do działania Konrada w „rzeczywistym” świecie. Konstrukcja ta może sprawiać wrażenie, że powieść czyta się trudno i powoli. Nic bardziej mylnego! Fabuła wciąga i intryguje, utrzymując napięcie od pierwszego rozdziału do ostatnich stron. Tu pojawia się pierwszy i właściwie jedyny mankament debiutu Lönnaeusa. Pomimo że do końca nie wiedziałem, kto był mordercą, to ujawnienie go na kilka stron przed końcem nie wzbudziło we mnie większych emocji. To jednak tylko moje subiektywne odczucie.
Wszyscy miłośnicy szwedzkich kryminałów mogą zabrać się za lekturę „Pokuty” bez wahania, na pewno się nie zawiodą. Dla reszty „Pokuta” będzie idealnym wprowadzeniem w szczególny klimat opowieści z Kraju Trzech Koron. W debiucie Lönnaeusa czytelnik odnajdzie świetną intrygę, sporo czarnego humoru i szczyptę erotyki. Dla Polaków pozycja ta jest szczególnie ważna z powodu genialnego zarysowania społecznych problemów polskich imigrantów oraz stosunku Szwedów do naszej nacji od lat siedemdziesiątych aż po dzień dzisiejszy. Warto sięgnąć po tę książkę i samemu przekonać się, czym jest tytułowa pokuta.