Czy najlepsze?
Do wszelakich zestawień typu „the best of” zawsze podchodzę z dystansem. Pojęcie „najlepsze” bowiem okazuje się o wiele bardziej subiektywne niż można by się spodziewać. Z tego wynika zasadnicza trudność przy redagowaniu tego typu zbiorów – jak wybrać teksty możliwie dobre, które dodatkowo będą w stanie zadowolić jak największą liczbę czytelników? Zadanie to karkołomne i z zasady raczej niewykonalne. Nawet jeśli odnieść na tym polu sukces, będzie to wygrana połowiczna… Trudu wyboru tekstów do antologii Najlepsze horrory A.D. 2012 podjął się znany w środowisku Bartłomiej Paszylk. Pod tym odrobinę ryzykownym tytułem pozbierał teksty bardzo różne, opatrzył je wstępem i komentarzem mile przybliżającym jak i dlaczego dane opowiadanie znalazło się w oferowanym zestawie. Tekstów jest dziesięć: pięciu autorów rodzimych, pięciu zagranicznych. W proporcjach mamy więc symetrię doskonałą.
Antologia spięta jest kompozycyjną klamrą złożoną z dwóch tematycznie podobnych opowiadań – Konkursu obrzydliwości Michaela Slade oraz Robaków zębowych Dariusza Zientalaka. Tu pojawia się pierwszy zgrzyt. Oba teksty, nastawione na groteskowo przerysowaną obrzydliwość, słabo sprawdzają się w swojej roli. Tekst Slade’a zamiast zniesmaczenia wywołuje jednak uśmiech politowania – jak bowiem inaczej można traktować opowieść o małej ciernistej rybce z Amazonki, która dostaje się do penisa pewnego nieszczęśliwca przez cewkę moczową… Wiele lepiej za to prezentuje się tekst Zientalaka – porządnie psychodeliczny kawałek o panicznym strachu przed dentystami… Tym razem jednak ze wszech miar uzasadnionym. Jako klamra oba teksty mają się jednak nijak do niekonsekwentnie rozmieszczonych tekstów innych autorów. Może wpływ miała na to różnorodność wybranych tekstów, może sam charakter antologii tego typu. Tak czy inaczej, wrażenie obcowania z czymś odrobione chaotycznym jest ciężkie do wyrzucenia z głowy podczas lektury Najlepszych horrorów A.D. 2012
Oddać za to trzeba jedno. Poza wątpliwym otwierającym tekstem wybór Paszylka oferuje zestaw co najmniej dobrych tekstów. Jarosław Maździoch zaprezentował się w przyzwoity sposób Kolekcjonerem zelówek – tradycyjnym „cmentarnym” horrorem o pewnym nawiedzonym grabarzu i jego niecodziennym hobby. W podobnie tradycyjne klimaty zagalopował się również Dawid Kain w Ekstrakcji. Tym razem jednak z cmentarza przenosimy się w ciemne uliczki po to, by obserwować poczynania pewnego tajemniczego jegomościa, który zajmuje się ekstrakcją. I nie, żeby zajmował się produkcją samogonu…
Inny typ horroru prezentuje Brian Evenson w Rzeczy o niewidzialnej skrzyni. To intrygująca podróż do wnętrza pełnej obaw kobiety sfiksowanej na punkcie tytułowej skrzyni, która ją przykrywa co noc. Evenson serwuje nam psychologiczno-klaustrofobiczny horror wysokiej próby. Szczególnie jeśli czyta się go przed snem…
Paszylk odświeżył też trochę przykurzoną postać Petera Strauba, który objętościowo swoim Kiciuś to smaczny chleb zajmuje największa część zbioru. Straub, tak jak Kazimierz Kyrcz Jr podjęli tematykę seryjnych morderców. Polak w tekście Randka w ciemni eksploatuje postać „pozytywnego” mordercy – pewna kobieta chce raz na zawsze sprzątnąć wszystkie męskie brudy. Amerykanin w swoim klimatycznym, świetnie napisanym opowiadaniu eksploruje traumy dzieciństwa. Cofa się do genezy i momentu „zwichnięcia psychiki” późniejszego zwyrodnialca. Tym samym przedstawia przerażającą wizję: każdy może być mordercą.
Najsmaczniejszymi kąskami całego zbioru są jednak trzy opowiadania, które dane jest nam skosztować dopiero pod koniec zbioru. Kaaron Warren, Australijka popełniła genialny tekst o prześladowanym przez dziwną postać górniku odratowanym z zawaliska. To horror nietypowy, w swej wymowie niesamowicie fatalistyczny. Warren snuje przed czytelnikiem opowieść o ocaleniu, które skazane jest z góry na porażkę. A boli ona tym bardziej, że nie jest ona nagła, przychodzi w szczytowym momencie. W takim, w którym wydawało by się, że nic złego zdarzyć się już nie może.
Kolejna kobieta w zestawieniu Paszylka to znana choćby z antologii City 2 Aleksandra Zielińska. W Najlepszych horrorach prezentuje się z opowiadaniem Nocny gość. Tekst to mocny, bezpośredni w wymowie. Paszylk w komentarzu do opowiadania napisał, że kojarzy się z tekstami Orbitowskiego – w tym należy doszukiwać się literackiego patentu Zielińskiej. Jej opowiadania to peany na cześć podwórkowych strasznych historii. To historie toczące się obok nas podszyte grozą. Niby wszystko normalne, proza życia wyziera z każdego rogu, a mimo to złe wypełza w najmniej oczekiwanym momencie, by pomścić stare grzechy.
Najoryginalniej prezentuje się jednak nadal mało znany w Polsce Mort Castle. Połączenie postapokalipsy, opowieści o seryjnym mordercy oraz wtrąceniami z wojny w Wietnamie zszyte nićmi konceptu zaczerpniętego z Biblii dają piorunujący efekt. Takich przekraczających bariery gatunku tekstów na działce horroru zawsze było mało. Do tego Castle srogo rozlicza się z czasem zimnej wojny jak i złudnym american dream. Szaleństwo cywilizowanego świata doprowadza ostatecznie do szaleństwa jeszcze większego, tym razem w świecie, w którym jest ono wcale nie tak zła metodą…
W ostatecznym rozrachunku dostajemy zbiór tekstów na równym, wysokim poziomie. Mamy kilka znanych nazwisk z swojej działki jak i z zagranicy, co jest niewątpliwie zaletą, ale jednocześnie nasuwa pytanie: może lepiej było trochę bardziej poszperać i przedstawić więcej tekstów docenionych na świecie, a w Polsce zupełnie nieznanych? Aż roi się od takich autorów. I czemu pominięty został rynek zachodnioeuropejski jak i cały wschód? Pozostawiając jednak te pytania bez odpowiedzi, otrzymujemy sympatyczny tomik, który zaspokoi nawet wybrednego fana horroru. W połączeniu z genialną, klimatyczną okładką i bardzo dobrym wydaniem otrzymujemy pozycję, która powinna zagościć na półce każdego szanującego się fana grozy. Niemniej jednak, zbiór opowiadań to nie pełnoprawna powieść… O ile tych pierwszych mamy wręcz nadmiar, to drugich na naszym rodzimym rynku horroru nadal jak na lekarstwo. Najlepsze horrory A.D. 2012 wyróżniają się na plus nawet w tej powodzi antologii grozy mimo kilku pomniejszych wad.