Frankenstein’s Womb

Warren Ellis to twórca o wielu twarzach. Najpierw poznałam go jako autora świetnego antykryminału z wyjątkowo komiksowymi postaciami („Wzorzec zbrodni”), by później poznań jego zupełnie absurdalne oblicze z „Crooked Little Vein”. Teraz z kolei za namową redakcyjnego kolegi sięgnęłam po pierwszy od lat komiks. Bo jak Warren Ellis tworzy coś nazywającego się „Frankenstein Womb” to trudno przejść obok tego obojętnie, nawet jeśli to opowieść z obrazkami, po które niżej podpisana na co dzień nie sięga.

Już pierwszy kadr przyciąga kapitalną kreską i gęstym, mrocznym klimatem. Autorem tych czarno-białych rysunków, kreślonych w klasycznym, ale jednocześnie dynamicznym stylu z niepokojącą grą cieni, jest Polak, Marek Oleksicki, znany z komiksowej wersji słynnego apokaliptycznego filmu „28 dni później”. Inne kadry chyba nie oddałyby w tak doskonały sposób nastroju opowieści rozgrywającej się w słynnym „roku bez lata”, czyli 1816. Mary Wollestonecraft Godwin z ciężarną siostrą przyrodnią Claire i przyszłym mężem, Percym Shelleyem, jadą właśnie nad Jezioro Genewskie, żeby spotkać się tam z Lordem Byronem i Johnem Polidorim (choć tylko pierwszy jest wspomniany w komiksie). Właśnie tam młodzi romantycy zdecydują się na literacki konkurs, z którego narodzi się słynna powieść „Frankenstein czyli współczesny Prometeusz”. Jednak we „Frankenstein’s Womb” mamy do czynienia nie z Villą Diodati, a zamkiem Johanna Conrada Dippela (pierwowzoru doktora Frankensteina), gdzie dochodzi do niezwykłego spotkania.

Autor scenariusza przeplata wymyślone kwestie bohaterów z autentycznymi fragmentami różnych publikacji czy to samej Mary czy jej rodziców. Zabieg ten, choć ciekawy, czasem sprawia, że dialogi wypadają sztucznie i o wiele ciekawiej prezentuje się rozmowa arcyzłośliwego Percy’ego (choć on też mówi czasem wierszem) z towarzyszkami wewnątrz powozu. Jednak to te cytaty sprawiają, że opowieść nabiera głębi i wywołuje w czytelniku przedziwne uczucie wyobcowania poprzez skonfrontowanie tak wielu zdawałoby się nieprzystających do siebie elementów.

Jeśli zaś chodzi o fabułę, Ellis idealnie przeplata fakty i zmyślenia, by stworzyć historię wybitnie smutną, ale też ironiczną. Pełne jej zrozumienie wymaga nieco znajomości zarówno biografii Mary Shelley, jak i sylwetki jej rodziców oraz oczywiście fabuły „Frankensteina”, co jednak ani trochę nie dziwi, zważywszy na postmodernistyczny i intertekstualny charakter twórczości Warrena Ellisa. Jak się uprzeć i wspomagać się przy lekturze „Frankenstein’s Womb” Wikipedią to nagle z tej cieniutkiej książeczki powstaje kopalnia materiału do przemyśleń. Przy czym nie jest to szastanie nawiązaniami dla zabawy; wszelka ironia czy pogrywanie z faktami pokazuje czytelnikowi, jak rozpaczliwie absurdalne potrafi być ludzkie życie. Komiks ma w moim odczuciu skrajnie pesymistyczny wydźwięk.

Nie spodziewałam się tak poważnej historii od Warrena Ellisa po tak prześmiewczej lekturze jak „Crooked Little Vein” czy wciąż mocno komiksowym „Wzorcu zbrodni”. W „Frankenstein’s Womb” znowu mamy do czynienia z ironią i absurdem, ale nie wywołuje on radosnego uśmiechu. Zarówna historia z komiksu, jak i rewelacyjne rysunku, zostają długo w głowie i choćby z tego względu warto się z tą pozycją zapoznać.

Frankenstein’s Womb

Tytuł: Frankenstein's Womb

Autor: Warren Ellis

Wydawca: Apparat

Data wydania: 2009

Format: okładka miękka

Cena okładkowa: 6,99 USD

Opis z okładki: 1816 was called "The Year Without A Summer." In the weird darkness of that July's volcanic winter, Mary Wolfestonecraft Godwin began writing Frankenstein on the shore of Lake Geneva in Switzerland. But that is not where Frankenstein began. It began a few months earlier when, en route through Germany to Switzerland, Mary, her future husband Percy Shelley, and her stepsister Clair Clairmont approached a strange castle. Castle Frankenstein, some one hundred years earlier, had been home to Johann Conrad Dippel, whose experiments included the independent invention of nitroglycerin, a distillation of the elixir of life — and the transfer of a live soul into an awful accretion of human body parts! Mary never spoke of having entered the real Castle Frankenstein, stark on its hilltop south of Darmstadt. But she did. And she was never the same again — because something was haunting that tower, and Mary met it there. Fear, death, and alchemy — the modern age is created here, in lost moments in a ruined castle on a day never recorded. The newest addition to Warren Ellis' Apparat line of original graphic novels has arrived! Following up the huge successes of Crecy and Aetheric Mechanics, Ellis turns his spark of mad genius to bring us a fantastical tale in this all-new original graphic novel illustrated in atmospheric perfection by newcomer Marek Oleksicki.

Przewiń na górę