Mądry dreszczowiec
Akcja książki rozgrywa się w Dublinie w latach trzydziestych ubiegłego wieku. Sierżant śledczy Stefan Gillespie wraz ze swoją ekipą aresztuje wykonującego nielegalne aborcje doktora Hugo Kellera. W jego gabinecie na zabieg czeka Hannah Rosen, która po nieudanym przesłuchaniu zostaje odstawiona do „zaprzyjaźnionego” zakonu, gdzie kobiety takie jak ona – niezamężne matki – zmusza się do pracy i nie pozwala wrócić do społeczeństwa. Hannah okazuje się nie być w ciąży, a zafascynowany nią Stefan zaczyna drążyć sprawę i po zdobyciu zaufania Hannah dowiaduje się, że ta niepokorna Żydówka z Palestyny szuka osoby odpowiedzialnej za zniknięcie jej bliskiej przyjaciółki, Susan Field. Jak się okazuje, dziewczyna miała romans ze swoim wykładowcą, który jest też księdzem. Tymczasem w górach odnalezione zostają zwłoki młodego mężczyzny, zabitego pistoletem boltowym używanym do ogłuszania zwierząt prowadzonych na rzeź. Gillespie staje przed trudnym zadaniem prowadzenia obu spraw, a do tego radzić sobie musi z problemami w domu – miejscowy kler miesza się w sprawy wychowania jego synka i Stefan musi znosić oskarżenia o działania przeciwko wierze katolickiej, a na takie podejrzenia w tamtych latach w Irlandii mało kto mógł sobie pozwolić.
Pierwsza część powieści utrzymana jest w konwencji kryminału noir. Bardzo dobrze napisanego i świetnie skonstruowanego kryminału noir, dodam. Byłam pod wrażeniem tego, jak bardzo nienachalne jest tło historyczne. W przypadku „City of Shadows” mamy do czynienia z bardzo mądrym kryminałem historycznym, który ma coś konkretnego do pokazania i nie ucieka w tanie chwyty i moralizatorstwo. Przy takim temacie łatwo byłoby popaść w prosty podział na dobrych i złych, a tymczasem autor zaserwował doskonały wachlarz niejednoznacznych postaci, które nigdy nie są całkiem złe lub całkiem dobre. Sam główny bohater – choć mocno wpisuje się w schemat detektywa w stylu noir – nie jest ostatnim sprawiedliwym wymierzającym karę na własną rękę, ale odpowiedzialnym ojcem i w gruncie rzeczy prawym, choć nie pozbawionym słabości, człowiekiem. Jego partnerka, Hannah, to kobieta odważna i bezczelna, ale też zagubiona i niezdecydowana. Pierwszy z największych czarnych charakterów powieści – doktor Keller – okazuje się na koniec może i cwaniakiem bez kręgosłupa moralnego, ale jednak zdolnym do miłości i oddania, a jego postać zyskuje nawet wymiar lekko tragiczny.
Druga część „City of Shadows” jest już rasowym thrillerem polityczno-religijnym i choć zapewnia dużo więcej emocjonującej akcji, to jednocześnie niestety Russell zdecydował się na kilka mało prawdopodobnych zbiegów okoliczności, które źle wpływają na ostateczną ocenę skądinąd rewelacyjnie zaplanowanej zagadki kryminalnej. Mimo wszystko zaskakujące zwroty akcji czy wreszcie ekscytujące sceny pościgów, ucieczek itp. w znacznym stopniu wynagradzają wszelkie niedostatki, a zakończenie – rozpisane na wiele, wiele stron – trzyma w napięciu do tego stopnia, że ciężko oderwać się od lektury. Reasumując, nawet jeśli Russell jako konstruktor kryminału popełnia kilka błędów to z nawiązką wynagradza to swoim talentem pisarskim: styl, bohaterowie i dialogi są rewelacyjne. Autor ma rzadki dar tworzenia postaci i prowadzenia dialogów w taki sposób, by wzbudzić w czytelniku naprawdę silne emocje. Na przykład w dwóch scenach rozmów Gillespie z wikarym ten drugi był tak irytujący w swoim uporze i braku elementarnej empatii, że w obu przypadkach byłam autentycznie zirytowana w trakcie lektury. A coś takiego można osiągnąć tylko poprzez bardzo umiejętne wyważenie takiej rozmowy i wykreowanie do niej przekonujących postaci.
Wydaje mi się, że najważniejszymi cechami książki, które świadczyłyby o jej wartości dla polskiego czytelnika byłaby oprócz świetnej, zawiłej, ale nie przekombinowanej zagadki kryminalnej także doskonale nakreślona warstwa historyczna, która w pewnym momencie przenosi czytelnika do samego Gdańska. Wydzieliłabym trzy elementy tego tła historycznego, które chyba w równym stopniu mogłyby zainteresować Polaków. Pierwszy to mało u nas popularny, ale jednak nie marginalizowany wcale temat irlandzkiej walki o wolność. Nie jestem ekspertem w kwestiach historycznych – nawet anglosaskich – ale sposób, w jaki przedstawione zostały zawiłe relacje między różnymi grupami społecznymi w Irlandii wypadł bardzo przekonująco. Równie dobre wrażenie zrobił na mnie portret hitlerowców – nie był przeładowany szokującymi scenami tylko skupiał się bardziej na nastrojach panujących w okresie tuż przed wojną i na tym, jak naziści odbierani byli przez społeczeństwo. Russell zadbał o to, by pokazać pluralizm tych postaw i dzięki temu w jakiś sposób pozwala czytelnikowi lepiej zrozumieć, jak doszło do tego zbiorowego szaleństwa. Z kolei trzecim z ciekawszych wątków historycznych jest Kościół i pogmatwane stosunki między poszczególnymi jego odłamami. W powieści jest kilka drugoplanowych postaci księży różnych wyznań i myślę, że biorąc pod uwagę antyklerykalne nastroje, które panują od kilku lat w Polsce, może to być chwytliwy temat. Może to przykre w ostatecznym rozrachunku, ale takie tematy żywo interesują wielu czytelników, zwłaszcza po sukcesie „Kodu Leonarda Da Vinci” i wielu skandalach z klerem w tle.
Podsumowując, „City of Shadows” to hybryda kryminału noir i thrillera na piątkę, z której z pewnością zadowoleni z niego będą wszyscy miłośnicy obu konwencji. Oprócz dobrej akcji zapewnia też ciekawą warstwę historyczną i porusza masę kontrowersyjnych, ale bardzo nośnych tematów, więc powinien przyciągnąć uwagę czytelników i widok polskiego wydania tej książki na półkach z pewnością by mnie ucieszył. Dobrych, mądrych dreszczowców nigdy za wiele!