Murdoch po raz trzeci
Na wstępie pragnę poinformować, że opisywana tu powieść to trzeci tom cyklu kryminałów retro, osadzonych w największym z kanadyjskich miast, gdzie młody i pobożny detektyw Murdoch bada kolejne zbrodnie i przeżywa kolejne miłości. Podkreślam to nie bez powodu: Maureen Jennings konsekwentnie prowadzi swojego bohatera w kolejne opresje i dramaty w taki sposób, że – parafrazując klasyka – literatura ta spodoba się przede wszystkim osobom, które lubią głównie tylko te książki, które już znają.
Czy poczytuję to za wadę? Nie! Pewne rzeczy nie muszą się zmieniać, by nadal smakować. Ba! – kupuje się je i korzysta z nich właśnie dlatego, że są dokładnie takie, jakimi chciało by się je widzieć.
Wygląda to mniej więcej tak: podczas obchodu pełnionego w ramach nocnej służby ginie jeden z młodych kolegów głównego bohatera. Wiele śladów wskazuje na to, że popełnił on samobójstwo na tle sercowym. Pozostają jednak też tropy, które w ewidentny sposób owemu osądowi przeczą, ale przez większość zainteresowanych są lekceważone. Detektyw Murdoch postanawia je sprawdzić, by upewnić się, czy infamia nie została niesłusznie rzucona na denata.
Toronto Murdocha to miasto pełne tajemnic – mroczne, brutalne, łatwo znaleźć w nim płatną miłość albo w nocy usłyszeć krzyki osoby błagającej o pomoc. To także miasto konfliktów na tle religijnym, miasto w którym zdarza się, że gabinet dentystyczny zakrwawiony jest jak jatka. Od tego smutnego krajobrazu można jednak odpocząć, czy to jeżdżąc na rowerze, czy to po prostu rozmawiając z przyjaciółmi albo wikłając się w miłość. Choć i w tych lepszych stronach życia nieraz goszczą też dramaty – trzeba przyznać ze smutkiem.
Maureen Jennings hobbystycznie oprowadza wycieczki po swoim mieście – zarówno w rzeczywistości, jak i na kartach swoich powieści. Wraz z detektywem odwiedzamy mieszkania wielu tak oryginalnych, jak i ordynarnych obywateli – kilka razy zahaczamy o prosektorium, szpital psychiatryczny, a także przybytek cielesnych rozkoszy. Autorka od serca sypie smaczkami historycznymi czy to z życia prywatnego czy policyjnego tamtych czasów, bardzo tym wzbogacając i tak już dobrą intrygę.
Nie jest łatwo napisać coś oryginalnego o retro kryminale, który jest trzecią z kolei częścią cyklu, bowiem zarówno w stosunku do poprzednich odsłon, jak i w ogóle do schematu gatunku wnosi niewiele. Sięgając po tę powieść, znałem już nieco postać detektywa Murdocha i tajemnicze Toronto końca XIX wieku. Mniej więcej wiedziałem więc, czego się spodziewać: dobrej kryminalnej zagadki i nieco osobistych perypetii stróża prawa. Spodziewałem się lektury lekkiej, ale napisanej ze smakiem. Wszystko to dostałem jak na tacy, a jeśli będzie sposobność, sięgnę i po kolejne części.
Stosownie będzie zamknąć recenzję banałem: oto dobra lektura do poczytania w fotelu, przy dobrej herbacie i ciastku. Z pewnością wiecie, co owo stwierdzenie znaczy – a starczyć by mogło pewnie za całe powyższe gadanie.