Czy to się mogło zdarzyć? – Ambrose Bierce, wnikliwy obserwator ludzkich zachowań

Spośród pisarzy uznawanych powszechnie za prekursorów „czarnej literatury” należałoby wyróżnić Ambrose’a Bierce’a. Proza amerykańskiego dziennikarza i nowelisty, debiutującego blisko 140 lat temu powieścią The Fiend’s Delight1 choć w wielu kręgach zapomniana i niedoceniana, przez krytyków nadal wymieniana jest jako jedna z tych, bez których współczesny horror, w postaci jaką znamy, nie mógłby istnieć. U źródeł niniejszego tekstu leży głębokie przekonanie, iż twórczość wspomnianego autora należycie przypomniana ma szanse podbić serca także współczesnych czytelników. Obserwując rosnące zainteresowanie projektem „Groza, groteska, Grabiński”, nową inicjatywą Łukasza Śmigla, jak również gratulując pewnym – nielicznym, ale zawsze – wydawnictwom Lovecraftowskich zapowiedzi, jestem przekonany, iż nadszedł odpowiedni moment, aby podjąć kroki, których celem byłaby prezentacja niesłusznie zapomnianych, a przez to mniej znanych Mistrzów.

Pozycją odzwierciedlającą literackie zainteresowania Bierce’a jest zbiór opowiadań Czy to się mogło zdarzyć?, opublikowany kilka lat temu przez Wydawnictwo Literackie. Elementem przykuwającym uwagę już podczas pierwszego spotkania z ową publikacją jest niewątpliwie okładka, będąca fragmentem obrazu Zdzisława Beksińskiego. Wielkie brawa należą się w tym miejscu Piotrowi Suchodolskiemu, odpowiedzialnemu za wizualną stronę książki. Podczas prac nad okładką zbioru wykazał się znakomitym wyczuciem smaku i w sposób umiejętny podkreślił dominującą w utworach Bierce’a tematykę. Choć Beksiński nie nadał pracom tytułów, twierdząc, że każdy postrzega je indywidualnie, z pewnością znalazłoby się wiele obrazów, szkiców, czy czarno-białych fotografii jego autorstwa, odpowiadających nie tylko prozie Bierce’a, ale i innych twórców fantastyki grozy. Dzieła polskiego malarza – przepełnione symbolami, tajemniczymi treściami, a przede wszystkim epatujące otwartą grozą – idealnie współgrają z tym, co możemy odnaleźć w prozie amerykańskiego pisarza. Jednak nie czas i miejsce na analizowanie twórczości Zdzisława Beksińskiego. Zainteresowanych pracami malarza zachęcam do odwiedzenia strony internetowej poświęconej jego osobie.

„Niewytłumaczalne zdarzenia, aura niesamowitości, zaskakujące zwroty akcji” – to puste hasła, mogące charakteryzować teksty większości twórców fantastyki. Sięgając po Czy to się mogło zdarzyć? wyłącznie w oparciu o wydawniczego blurba, można w trakcie lektury poczuć się lekko oszukanym. Owszem, Ambrose Bierce to rzeczywiście „jeden z najciekawszych twórców amerykańskiej fantastyki grozy”, ale grozy, którą autor pojmował w sposób odmienny od, na przykład, Edgara Allana Poe. Mimo jednak istniejących różnic – o konkretach za chwilę – w sposobie uzyskania Poeowej „jedności efektu”, tj. dążenia pisarza do wywołania u czytelników z góry założonych reakcji emocjonalnych, należy pamiętać, że horror Bierce’a to historie czerpiące również z tradycji powieści gotyckiej. Choć w tekstach autora Czy to się mogło zdarzyć? nie odnajdziemy sztandarowych elementów gatunku zapoczątkowanego przez Zamczysko w Otranto – listy zawierające pogróżki, portrety tajemniczych przodków, będące powodem tragedii rodzinne medaliony, materializujące się przedmioty, zjawy, praktyki magiczne – to gdyby nie utwór Horacego Walpole’a nie doszłoby do rozpowszechnienia literatury „nadprzyrodzonej”, literatury grozy, a tym samym makabry Ambrose’a Bierce’a.

***

Na czym polega novum prozy Bierce’a? Odpowiedź na to pytanie przynosi chociażby lektura pierwszego opowiadania ze zbioru. Tajemnica wąwozu Macargera idealnie uwidacznia transformację klasycznych motywów – w tym przypadku miejsca przesiąkniętego Złem – pod piórem wspomnianego Bierce’a. Pan Elderson, człowiek spędzający noc w nawiedzonym domu, to postać odpowiadająca Poeowej konstrukcji bohatera samotnie stawiającego czoło Tajemnicy i towarzyszącej jej Grozie:

„Miałem poczucie wygody; lecz nie bezpieczeństwa. Przyłapałem się na częstszym spoglądaniu w ziejący pustką otwór drzwiowy i okienny, niżby sytuacja tego wymagała. Na zewnątrz rozpościerała się czerń i nie mogłem wyzbyć się pewnego uczucia lęku, moja wyobraźnia bowiem odmalowywała zewnętrzny świat, zapełniając go nieprzyjaznymi stworami – naturalnymi i nienaturalnymi – a głównymi spośród nich, każdy w swojej kategorii, były szary niedźwiedź, którego, jak wiedziałem, sporadycznie widywano w okolicy, oraz duch, co do którego miałem podstawy przypuszczać, że się tu nie pojawiał. Niestety, nasze uczucia nie zawsze uznają zasadę prawdopodobieństwa, a dla mnie owej nocy możliwe i niemożliwe było jednako niepokojące”.

Interesująca nas „nowość” tkwi jednak w prezentacji, nie tyle bohatera, co nadprzyrodzonych wydarzeń, których jest świadkiem. W tekstach Poe’a, czy choćby w powieściach Shirley Jackson, mamy często do czynienia ze Złem Nienazwanym, potęgującym uczucie strachu, ale jednocześnie ukrytym, pozostającym w sferze domysłów i przypuszczeń. Ambrose Bierce idzie krok naprzód i powód owego przerażenia wydobywa na światło dzienne. Odsuwa kotarę tajemniczości i w sposób namacalny ujawnia to, czego tam bardzo się obawialiśmy. Autor Czy to się mogło zdarzyć? stawia siebie niejako w opozycji do „czarnych romantyków”, właśnie na gruncie koncepcji Lęku. W odróżnieniu od nich, Strach dla Bierce’a nie ma charakteru transcendentnego, ale wiąże się ściśle ze światem rzeczywistym, materialnym. Między innymi dlatego w jego opowiadaniach tak często możemy doświadczać opisów brutalnych i makabrycznych: Pewnej letniej nocy… – motyw trupa powstającego z grobu, Odzyskana tożsamość – historia zmarłego żołnierza.

Innym czynnikiem wyróżniającym prozę Bierce’a na tle współczesnych mu pisarzy grozy jest umiejętność trafnego łączenia horroru z humorem. Czarny humor, odmiana komizmu polegająca na wydobywaniu akcentów humorystycznych z połączenia grozy i absurdu, w tekstach amerykańskiego pisarza występuje niemalże na każdym kroku. Za przykład zestawienia smutnych, tragicznych wydarzeń z szyderczym, ironicznym dowcipem może uchodzić opowiadanie Pogrzeb Johna Mortonsona:

„Żałobnicy, rodzina i przyjaciele przyskoczyli do trumny i gdy zegar na kominku uroczyście wybił trzecią, wszyscy spojrzeli na oblicze zmarłego Johna Mortonsona. Odwrócili się bladzi i niemal omdlali. Jeden z mężczyzn, usiłując w śmiertelnym przerażeniu uciec od tego straszliwego widoku, potknął się z takim impetem o trumnę, że wywrócił jedną z jej słabych podpór. Trumna runęła na podłogę, szkło przy upadku rozprysło się na drobne kawałki. Przez otwór wylazł kot Johna Mortonsona i leniwie zeskoczył na podłogę; usiadł, spokojnie wytarł pyszczek przednią łapą, po czym z godnością wyszedł z pokoju”.

Ilekroć czytam ten fragment, nie mogę powstrzymać się od śmiechu. Bogiem a prawdą, podczas lektury Czy to się mogło zdarzyć? częściej zdarzało mi się uśmiechać, niż bać. Winę za taki stan rzeczy ponosi oczywiście Bierce, który dużo lepiej radzi sobie w roli przedstawiciela czarnego humoru niż twórcy literatury grozy. Uczucie strachu towarzyszyło mi podczas lektury dwóch, trzech opowiadań (Nocne harce w Trupim Wąwozie. Historia, która jest nieprawdziwa, Środkowy palec prawej nogi, Nawiedzona dolina), które na ogół oscylowały wokół motywu morderstwa oraz wpływu owego czynu na późniejsze losy jednostek z nim powiązanymi. Z kolei czarny humor występuje o wiele częściej i jest zgrabnym podsumowaniem większości historii niesamowitych. Przewaga elementów humorystycznych nad czynnikami odpowiedzialnymi za nastrój grozy, co więcej – humor wynikający z przewidywalności postaw jednostek w konkretnych sytuacjach (z racji uprawianej przez Bierce’a literatury, sytuacjach zabarwionych makabrą) udowadniają, że amerykański pisarz to nie tylko prekursor „czarnej literatury”, ale również znakomity obserwator i komentator ludzkich zachowań.

***

Niezależnie od wszystkiego, nie należy zapominać, że zbiór Czy to się mogło zdarzyć? tworzy cały szereg znakomitych opowieści niesamowitych. Czytelnik, obok makabry i czarnego humoru, odnajdzie w opowiadaniach wiele motywów przynależnych klasycznym historiom z dreszczykiem. Owym zainteresowaniom Bierce daje wyraz chociażby w utworze zatytułowanym Dzban syropu, krótkiej – jak większość tekstów amerykańskiego pisarza – historii konfrontacji niewielkiej społeczności miasteczka Hillbrook ze zjawą znanego i poważanego kupca, Silasa Deemera. Lekturę opowiadania polecam nie tylko z uwagi na przykład ciekawej ghost story, ale również ze względu na bardzo dobrze odzwierciedlone w niej mechanizmy zachowań towarzyszących podczas zderzenia świata materialnego z duchowym. Z jednej strony, mamy do czynienia ze Zjawą niepotrafiącą pogodzić się z losem i odwiecznym porządkiem świata, z drugiej – jesteśmy świadkami dobrze nakreślonej reakcji tłumu na jawne pogwałcenie wspomnianego porządku. Wzajemne przenikanie się świata duszy i ciała możemy zaobserwować także w innych opowiadaniach – Psychologia pewnej katastrofy, Nieznajomy – choć, w moim odczuciu, nie skłaniają one do refleksji równie silnie, co Dzban syropu.

W swoich utworach Ambrose Bierce niejednokrotnie podejmuje temat winy i kary za popełnione – najczęściej z premedytacją i rozmysłem, ale nie zawsze – zbrodnie. Jest to kolejny ukłon w stronę klasyki, z wyraźnymi nawiązaniami do prac przedstawicieli „czarnego romantyzmu”. Wspomniałem już o źródle Strachu w oczach Edgara Allana Poe, warto dodać parę słów o jego fascynacji mrocznymi zakamarkami ludzkiego umysłu (Zagłada domu Usherów). W Halucynacjach Staleya Fleminga – oraz Za ścianą – obserwujemy człowieka dręczonego wyrzutami sumienia. Tytułowy bohater, podobnie jak cierpiący Roderyk Usher, to postać przepełniona poczuciem strachu, winy oraz przeświadczeniem o nieuchronnym końcu. Tym, co różni bohaterów, a o czym już wspomniałem, jest powód Lęku. W tekście Bierce’a owa nieuchronność przybiera w fazie finalnej postać ducha nowofundlandzkiego spaniela (kolejny przykład czarnego humoru), tymczasem u Poe’a strach i szaleństwo Ushera ma do końca wymiar czystko psychologiczny, emocjonalny i duchowy, o czym przekonuje poniższy fragment:

„Groza z gatunku najdziwniejszych spętała nieszczęśnika swym jarzmem.

– Przyjdzie mi zginąć – oświadczył. – Przyjdzie mi niechybnie zginąć w tym szaleństwie. Tak właśnie, nie inaczej, dokona się moja zguba. Lękam się przyszłych wydarzeń nie dla nich samych, lecz dla ich skutków. Drżę na samą myśl o wypadku nawet najbłahszym, o tym, jak wpłynąć może na mą rozpaloną ponad wszelką miarę duszę. Samo niebezpieczeństwo nie budzi we mnie trwogi, jedynie jego pochodna – przerażenie. W tym rozdygotanym, w tym żałosnym stanie spodziewać się mogę nieuchronnej chwili, kiedy porzucić mi przyjdzie i życie, i rozum w walce z tym ponurym widmem – Strachem”.

Ostatnim tekstem, o którym chciałbym wspomnieć, jest Zegarek Johna Bartine’a. Historia opowiedziana przez lekarza. Bohater to osoba cierpiąca na jedną z odmian paranoi, mianowicie monomanię, wyrażającą się głęboką wiarą w jedne, niezmienne zjawisko. W utworze tym obiektem strachu i zafascynowania jednocześnie jest tytułowy zegarek, z którym oczywiście wiąże się stara, przerażająca opowieść. Amerykański pisarz tekstem tym po raz kolejny udowadnia, jak umiejętnie łączy humor z grozą zjawisk nadprzyrodzonych oraz jak znakomicie potrafi wykorzystać czarny humor dla zobrazowania działań ludzkich w obliczu nieznanego. Zegarek Johna Bartine’a to nie tylko okazja do poznania emocji targających paranoikiem, lecz także próba zrozumienia działań człowieka – w tym przypadku przyjaciela Johna Bartine’a, prowodyra całego nieszczęścia – owładniętego szaleńczą i niezaspokojoną koniecznością poznania zjawisk nadprzyrodzonych. Być może autor niniejszego opowiadania chciał także przypomnieć wszystkim o przemijalności świata doczesnego. O tym, że prędzej czy później, i niezależnie od podejmowanych działań, każdego czeka koniec.

***

Czy możliwym jest, aby proza dziewiętnastowiecznego pisarza, klasyka literatury grozy, zafascynowała dzisiejszego czytelnika? Epatowanie krwią, niestronienie od ukazywania brutalności świata materialnego, wzorcowe wykorzystanie czarnego humoru oraz solidna konstrukcja bohaterów – to wszystko może sprawić, że krótkie, lecz treściwe teksty Ambrose’a Bierce’a odnajdą drogę do współczesnego odbiorcy.

 

 

Bibliografia:

 

A. Bierce Czy to się mogło zdarzyć?, red. W. Popek, Kraków 2004.

E.A. Poe Zagłada domu Usherów, [w:] Edgar Allan Poe. Wybór opowiadań, red. M. Grabowski, Warszawa 2009.

S. Studniarz Edgar Allan Poe mroczny romantyk, [w:] Edgar Allan Poe. Wybór opowiadań, red. M. Grabowski, Warszawa 2009.

J. Bednarczyk Z archiwum grozy, [w:] Nowa Fantastyka, red. P. Matuszek, Nr 3 (317), Warszawa 2009.



1   The Fiend’s Delight (1873), powieść została opublikowana po raz pierwszy w Londynie i stanowi kompilację artykułów napisanych przez Ambrose’a Bierce’a w trakcie jego współpracy z takimi czasopismami, jak The San Francisco News Letter, The Argonaut, The Overland Monthly, The Californian i The Wasp.

Czy to się mogło zdarzyć? – Ambrose Bierce, wnikliwy obserwator ludzkich zachowań
Przewiń na górę