Ja, diablica

Barwne postaci, żywe dialogi i rezolutna bohaterka – tak w kilku słowach można by opisać najnowszą powieść Katarzyny Bereniki Miszczuk. „Ja, diablica” nawet przez chwilę nie udaje tego, czym nie jest, czyli poważną literaturą dla poważnych ludzi. To raczej odskocznia od tego, co akademicka rzeczywistość już za parę dni zacznie serwować studenckiej braci, a co już od miesiąca zalega w głowach rzeszy licealistów.

Młoda studentka Wiktoria po niefortunnym nocnym spacerze po parku trafia do piekła, gdzie urzędnicy-demony proponują jej odpowiedzialne stanowisko diablicy. Jej nowym zajęciem będzie zachęcanie świeżo upieczonych duszyczek do spędzenia wieczności w piekle. Praca nie jest trudna, z uwagi na panującą tu nieustanną zabawę i beztroskie życie. Weronika szybko aklimatyzuje się w nowej rzeczywistości, a nawet zaprzyjaźnia z Kleopatrą (tak, tą Kleopatrą) i piekielnie przystojnym Belethem, który ewidentnie smali do niej cholewki. Wkrótce jednak okazuje się, że nadana jej diabelska moc pozwala jej wracać do świata śmiertelników, gdzie został Piotruś, kolega o którym nie może i nie chce zapomnieć.

Trochę szkoda, że nawet przez chwilę nie robi się naprawdę groźnie, a Miszczuk obraca się wyłącznie w klimacie lekkiej satyry i modnego ostatnio paranormal romance. Postaci przedstawione w powieści są zbyt płaskie, by udźwignąć większy ładunek dramatyzmu czy porządniej skrojony wątek kryminalny, ale za to świetnie sprawdzają się w roli, którą narzuciła im autorka – beztroskich komediantów, którym w głowie tylko zabawa i szatańskie intrygi.

Kilka zarzutów można też postawić w kwestii stylu, który często przypomina radosne szczebiotanie nastolatki, mocno uwypuklone przez pierwszoosobową narrację. W tej materii Miszczuk mogłaby jeszcze popracować, choć uznanie należy się jej za bardzo żywe dialogi, współgrające z dowcipną fabułą.

„Ja, diablica” świetnie sprawdza się jako lekka i przyjemna fantastyka, która bardziej pasowałaby do urlopowych przyjemności: na leżak w ogrodzie, na plażę albo do popołudniowej kawy. Trochę szkoda, że w księgarniach pojawi się dopiero w październiku, bo nie ma nic bardziej odprężającego niż zabawna lektura, w której znajdzie się miejsce zarówno na dowcip, romans, jak i na odrobinę diabelskich gierek.

Ja, diablica

Tytuł: Ja, diablica

Autor: Katarzyna Berenika Miszczuk

Wydawca: W.A.B.

Data wydania: 6 października 2010

Format: 400 s.

Cena okładkowa: 39,90 zł

Opis z okładki:

Śmierć to dopiero początek. Dziwna prawda wynikająca z najnowszej powieści niezwykle utalentowanej pisarki młodego pokolenia – Katarzyny Bereniki Miszczuk. Gdy dwudziestoletnia Wiktoria zostaje zamordowana, zaczyna nowe życie. Dosłownie. Trafia do piekielnego Los Diablos, gdzie dostaje intratną posadę diablicy. Jej zadaniem jest targowanie się o dusze zmarłych, czyli potencjalnych nowych obywateli Piekła. Jednak Wiktoria nie potrafi pogodzić się ze swoją przedwczesną śmiercią, dlatego ciągle wraca na ziemię. Postanawia też zawalczyć o miłość swojego życia i… wybrać między przystojnym diabłem Belethem a śmiertelnikiem Piotrem.
„Ja, diablica” to wybuchowa mieszanka dwóch rzeczywistości – ziemskiej i piekielnej; to również korowód barwnych postaci, takich jak neurotyczna Śmierć, narcystyczna Kleopatra (tak, TA Kleopatra) czy diaboliczny Azazel, którego plan przewiduje zdobycie władzy nad całym światem piekielno-niebiańskim. Pisarka umiejętnie korzysta z dobrze znanych, popkulturowych tematów, odświeża je i bawi się nimi. Łącząc najlepsze cechy romansu, kryminału i powieści fantasy, stworzyła pełną humoru i – mimo kontrowersyjnego tematu śmierci – delikatnie zmysłową książkę.

Przewiń na górę