Dzieci gniewu

Kryminały retro kierują się swoimi prawami. Pisarze tworzący w tym gatunku nie tylko prezentują czytelnikowi zagadkę, ale chcą go też zabrać w podróż po nieistniejącym już świecie, poprowadzić za rękę ulicami, których próżno dziś szukać. Czytelnik może wsiąść do wehikułu czasu i przez kilka godzin uganiać się za złoczyńcą po historycznym Lwowie, Wrocławiu, Lublinie lub Barcelonie. Czasem się to udaje, a czasem historyczna otoczka okazuje się wydmuszką, a czytelnik zamiast rozglądać się z dziecięcą ciekawością, ukradkiem zerka na zegarek i liczy strony do zakończenia książki. Spokojnie, czytając Dzieci gniewu Paula Grossmana będziecie raczej podziwiać przedwojenny Berlin i zapomnicie o upływającym czasie.

Berlin, rok 1929. Willi Kraus, żydowski detektyw berlińskiej Kripo (Policja Kryminalna), nie ma w tym mieście łatwo. Kilkanaście osób truje się skażonym mięsem, worek z ludzkimi szczątkami zostaje znaleziony pod mostem, razem z Biblią z zakreślonym fragmentem Listu do Efezjan, a jakby tego było mało, ideologia nazistowska rośnie w siłę, wywołując coraz częstsze tarcia społeczne i piętnowanie żydowskich obywateli. W taki oto sposób Paul Grossman, wykładowca literatury na Uniwersytecie w Nowym Jorku, zaprasza do rozwiązania zagadki dzieciożercy z Berlina z przełomu lat dwudziestych i trzydziestych.

Dużymi atutami tej powieści z pewnością są zgrabnie nakreślona postać Williego Krausa – uparciucha, który dla rozwiązania zagadki postawi na szali własną karierę – oraz dobrze skonstruowana fabuła. Zagadka gmatwa się w sposób całkiem prawdopodobny, a jej rozwiązanie przynosi satysfakcję. Jest tu również spora dawka makabry, dzięki czemu cała historia nabiera nieco ostrości. Z kolei na tle rosnącego antysemityzmu – jaskrawo przedstawionego w niesprawiedliwych postawach mieszkańców Berlina – postać ambitnego Williego zyskuje dodatkową sympatię czytelnika. Zabiegi te sprawiły, że życzyłem facetowi jak najlepiej i bardziej niż w przypadku zwyczajnych powieści kryminalnych zaangażowałem się w całą historię.

Grossman nie poległ również na odmalowaniu stolicy Niemiec. Alexanderplatz, wąskie uliczki, mroczne zakątki – wszystko pozostało w mojej pamięci jako panorama miasta, które dziś możemy oglądać jedynie na przedwojennych fotografiach.

Nie śledzę namiętnie literatury kryminalnej i nie mogę powiedzieć, by kryminał retro był mi szczególnie bliski, jednak zaryzykuję stwierdzenie, że Dzieci gniewu to jedna z ciekawszych pozycji, które znajdziecie na księgarskich półkach. Ja dałem się porwać i zamiast liczyć strony do końca książki, przegapiłem przystanek w drodze do pracy. Niech to posłuży za ostateczną rekomendację.

Dzieci gniewu

Tytuł: Dzieci gniewu

Autor: Paul Grossman

Wydawca: Sine Qua Non

Data wydania: 2015-07-15

Opis z okładki: Którzyście byli umarli w upadkach i w grzechach (…) z przyrodzenia dziećmi gniewu. List do Efezjan 2,1.3 W Stanach Zjednoczonych wybucha wielki kryzys, a Berlin musi radzić sobie z własnymi problemami. Oto bowiem w mieście wybucha epidemia zachorowań. W tym samym czasie młody detektyw żydowskiego pochodzenia – Willi Kraus – dokonuje szokującego odkrycia. W jednym z miejskich kanałów spoczywa worek zawierający wygotowane dziecięce kości oraz Biblię z zakreślonymi cytatami. Berlińskie media natychmiast podchwytują temat tajemniczego Dzieciożercy. Obywatele żądają ujęcia zbrodniarza, ktoś musi ponieść karę… Podczas gdy policja zdaje się szukać zaledwie kozła ofiarnego, sprawę na własną rękę bada odsunięty od śledztwa Willi Kraus. Jest gotowy kosztem własnej kariery dopaść okrutnego mordercę. Jednocześnie musi radzić sobie z prześladowaniami wynikającymi z rodzącej się w Niemczech ideologii nazistowskiej. Znakomity kryminał historyczny, którego siłą są brawurowo skonstruowana intryga, pełnowymiarowi bohaterowie, przerażająco prawdziwy czarny charakter oraz wiarygodnie oddana niemiecka rzeczywistość. Grossman rysuje przed czytelnikiem przekonujący obraz Berlina przełomu lat 20. i 30. – schyłek kosmopolitycznego miasta będącego na krawędzi ekonomicznej zagłady i politycznego terroru.

Przewiń na górę