Drogi Mateuszu,
Niedawno ukończyłem lekturę Koszmarów i fantazji, która zajęła mi o wiele więcej czasu, niż się spodziewałem, ale też przyniosła co najmniej taką satysfakcję, jakiej mogłem oczekiwać. Tak jak mówiłeś – im głębiej wchodzi się w niebeletrystyczną twórczość szanownego Howarda Phillipsa, tym więcej widzi się, jak bardzo przekłamany i banalny jest jego obraz wykreowany przez popkulturę. I tym bardziej widzę konieczność unikania nadawania mu tego nieszczęsnego przydomka „Samotnika z Providence”! Doprawdy, należałoby tutaj wymyślić coś zupełnie przeciwstawnego!
Jak w jego opowiadaniach jakiekolwiek ślady humory wydają się być niezauważalne, tak listy i relacje skrzą się dowcipem i to wcale nie najgorszym. Czy to naprawdę ten sam Lovecraft, który stworzył nihilistyczne historie pełne kosmicznego horroru? Czy ten sam człowiek pisał Kolor z przestworzy i relację z rowerowej wycieczki po uroczej okolicy? W rzeczy samej! Dowodem są te często mniej zażyłe, raczej eseistyczne listy poświęcone sprawom naukowym i filozoficznym. Nie chcę szczególnie długo na ten temat się rozwodzić, bo jestem przekonany, że każdego czytelnika zainteresuje w nich co innego. Nadmienię jednak, coś co mnie ujęło. Jak dobrze wiesz, jestem osobą wierzącą, dodam: na tyle wierzącą, że raczej wszelkie próby zmiany tego przez czynniki zewnętrzne są skazane na porażkę. Jednak zachwyciła mnie ateizująca argumentacja Lovecrafta, którą wystosował w liście-eseju W obronie Dagona, skierowanym do członków Kuriera Transatlantyckiego. Na kilkunastu stronach zmieścił więcej sensownych tez niż niejaki Richard Dawkins w rozdmuchanym i naiwnym tomisku, jakim jest Bóg urojony. Lovecraft jest o wiele bardziej przekonujący i sprawny retorycznie, a przecież to tylko jeden z tysięcy listów, które napisał, nie praca życia! Niestety – znaleźć można u niego spore nieścisłości w temacie ewolucji, które oksfordzki profesor skorygowałby na jednym oddechu, ale to w skali całego wywodu drobiazgi.
O ile Lovecraft wielokrotnie przyznaje się w listach do bycia amatorem w kwestiach, które porusza, to mimo wszystko poziom jego wiedzy i potrzeba jej chłonięcia są naprawdę godne pochwały. Ujął mnie sposób, w jaki udało Ci się zgromadzić w jednym tomie utwory ukazujące tak różne aspekty jego osobowości. Z jednej strony widzimy cynicznego krytyka, z innej filozofa-nihilistę, ale przede wszystkim serdecznego i tryskającego humorem człowieka, który z najwyższym zachwytem opisuje szczegóły swoich podróży, detale napotkanej architektury, który czerpie ogromną radość z możliwości spotkania swoich rozsianych po całych Stanach Zjednoczonych przyjaciół – nawet jeśli ma to się łączyć z zaciśnięciem i tak już wąskiego pasa. Ogromnie też doceniam załączenie publikacji, które wbrew tytułowi nie są ani listami, ani esejami: fragmentów opowiadań i notesu z pomysłami Lovecrafta. Przyznam, że nie zapoznałem się z nimi w całości, ale na pewno jeszcze będę rzucał okiem zwłaszcza na te ostatnie. Przeglądanie ich to zejście jeszcze o poziom wyżej w próbie objęcia postaci Lovecrafta w sposób prawdziwy.
Słowem: Koszmary i fantazje to naprawdę kawał świetnej roboty i mam nadzieję, że wydawca pokusi się w przyszłości o kolejny tom, bo pod względem zarówno merytorycznym jak i edytorskim trudno przecenić jego wartość i nawet jestem w stanie wybaczyć wydawcy karygodny fakt ciągłego przekładania premiery. Twarda oprawa i znakomite ilustracje Kai świetnie uzupełniają całość. Mógłbym narzekać, że wybór tekstów jest mało obszerny – ale nie mam złudzeń, że ktoś w Polsce pokusi się o drukowanie większej ilości tak niszowego towaru. Ale nie chcę też zapeszać, bo przyjąłbym coś podobnego z otwartymi ramionami. Jak i wiele innych osób czytujących namiętnie literaturę grozy. Bo niestety wątpię, by w naszym kraju ktoś więcej się takimi treściami zainteresował – oczywiście zupełnie niesłusznie, trudno przecenić wartość lovecraftowskiej myśli, która wykracza daleko poza tylko to, co interesować mogłoby tę wąską grupę odbiorców.
Kończąc jeszcze raz podkreślę, że Koszmary i fantazje to fantastyczna publikacja i mam nadzieję, że spotka się z należnym uznaniem. Wierzę, że tak będzie i recepcja twórczości H.P. Lovecrafta nieco się odmieni, a jego wizerunek przestanie być okropnie deformowany przez popkulturę. Wszystkiego dobrego!
Paweł Mateja