Są sny, które wspominacie z rozrzewnieniem, oraz takie, których nie życzylibyście najgorszym wrogom. Są postaci, o których marzycie w ciepłe, letnie noce, ale o innych z kolei wolelibyście jak najszybciej zapomnieć.
Źródeł koszmarów może być wiele, ale czasem zdarza się, że wywołują je oglądane filmy lub przeczytane książki. Takie koszmary może mieć każdy. Jak to zwykle we śnie bywa, rzeczywistość miesza się z fikcją, tworząc niesamowite obrazy.
Treść artykułu stanowi zbiór faktów i autentycznych wiadomości, wspartych niekiedy wyobraźnią autora. Z tego też powodu nie może być traktowany jako rzetelne źródło informacji. Z drugiej strony… Czyż nie najłatwiej przemycić prawdę pod pozorem zmyślonej opowieści? Zmierzcie się zatem ze swoimi strachami. Przed Wami „Bohaterowie koszmarów”.
Są na świecie proroctwa, które spełniają się co do joty, są i takie, które nigdy się nie spełnią. Jednym z bardzo starych mitów chrześcijańskich jest zapowiedź nadejścia Antychrysta. Co prawda w Biblii wielokrotnie jest mowa o Szatanie, Przeciwniku Boga, czy nawet Bestii, jak w Apokalipsie św. Jana, to jednak w Ewangeliach nie mówi się bezpośrednio o tej postaci. Wspominają o nim natomiast św. Jan i św. Paweł w swoich listach. Można w nich znaleźć wskazówki, które sugerowałyby, jakie znaki poprzedzą przyjście na świat antytezy Syna Bożego.
W średniowieczu Kościół nadużywał nieco miana Antychrysta, szafując nim na lewo i prawo w odniesieniu do krnąbrnych, ekskomunikowanych władców, innowierców i wszelkich innych wrogów politycznych. Wystarczyło stać się antagonistą kościelnych patriarchów, by zostać uznanym za przeciwnika Kościoła i samego Boga. Nie tylko katoliccy księża nadużywali tego miana, czynili to z równą częstotliwością protestanci, a nawet prawosławni. Czołowi infamisi Rzeczypospolitej w XVI i XVII wieku szczycili się niejednokrotnie kościelnymi ekskomunikami, a niektórych z nich uznano za synów Szatana, czy nawet żywe wcielenia Złego.
Współcześnie jednak Antychrysta definiuje się jakby nieco konkretniej. Kościół twierdzi, że będzie to syn Szatana, który zwiedzie ludzi swoją fałszywą, złudną mocą, a następnie obróci się przeciw światu. Jego narodziny mają zwiastować rychłe przyjście Armegeddonu – ostatniej bitwy pomiędzy dobrem i złem. Bardziej skonkretyzowana wiedza na temat fałszywego Mesjasza nie sprawiła jednak, że ludzie zaprzestali wskazywać kolejnych „antychrystów” w naszym świecie. Nie trudno znaleźć takie określenia odnośnie Stalina, Hitlera, czy choćby Saddama Husajna. Nie sądzę jednak, by ktoś uważał takie rewelacje za poważne teorie. Dlaczego? Otóż ludzie zwykle traktują opowieści o Antychryście z przymrużeniem oka, zakładając, że do jego ewentualnego przyjścia pozostało nam jeszcze wiele, wiele lat.
A co jeśli on już się narodził i żyje wśród nas? Czy na pewno zauważylibyśmy go, gdyby przybył – tak jak mówią liczne proroctwa – zrodzony w ludzkim ciele?
Damien to chłopiec, który urodził się w Rzymie, stolicy katolickiego świata. Miało to miejsce 6 czerwca o godzinie 6, co już samo w sobie jest nadzwyczaj wymowne. Na dodatek dziecko ma na ciele znamię w postaci trzech szóstek. W tym samym czasie zmarł podczas porodu syn Roberta Thorna, amerykańskiego przedsiębiorcy i ambasadora we Włoszech. Bojąc się o stan psychiczny swojej żony Katherine, Robert Thorn – za namową katolickiego księdza – postanowił usynowić dziecko, którego matka nie przeżyła porodu. Tak oto Damien przyjął nazwisko Thorna i stał się członkiem jednego z najbardziej wpływowych rodów Ameryki.
Wokół chłopca bardzo szybko zaczęły dziać się dziwne rzeczy. Choć z pozoru wydawać by się mogło, że dziecko nie ma z tym nic wspólnego, w jego otoczeniu zaczęli ginąć ludzie. Pierwszą osobą, której śmierć obciąża konto Damiena, była jego niania. Ta jednak sama się powiesiła, nie można więc było mieć żadnych podejrzeń. Jej miejsce zajęła Pani Baylock – agentka satanistycznej sekty, mająca doglądać chłopca. Pozostałe zgony w środowisku malca również uznawano za wypadki, tak jak w przypadku katolickiego księdza, któremu udało się rozszyfrować tajemnicę syna Szatana.
Kiedy Robert Thorn odkrył znamię na głowie swego syna, dotarła do niego szokująca prawda. Chował pod swym dachem Antychrysta, istotę, która miała sprowadzić na świat zagładę. Jednak wówczas było już za późno. Co prawda próbował go zabić, jednak chłopiec wyszedł zwycięsko z tej konfrontacji.
Po śmierci Kathy i Roberta Thornów małym Damienem zaopiekowała się rodzina z Chicago. Richard i Ann Thorn byli jego wujostwem, chłopiec wychowywał się więc z ich synem, a swoim kuzynem – Markiem. Jednak już jako nastolatek Damien dobrze wiedział, czego chce – a chciał władzy. Na drodze do celu – kierowania Thorn Corporation – stali wciąż wuj i kuzyn. Richard Thorn nie dał się zwieść pozornej łagodności chłopca, szybko zaczął podejrzewać, że nie jest on tak niewinny, jak mogłoby się wydawać. W obronie dziecka stanęła jednak jego żona, nie pozwalając go skrzywdzić.
Tymczasem nastoletni Damien miał już innych opiekunów. Dyskretnie pojawiły się w jego otoczeniu osoby mające go chronić – fanatycznie oddani Antychrystowi wyznawcy Szatana. Zaślepienie ciotki Ann spowodowało, że chłopcu udało się zrealizować plan przejęcia władzy nad rodzinnym interesem Thornów. Kariera Damiena mogłaby trwać nawet do dziś. Co powiedzielibyście, gdyby okazało się, że jest już nie tylko szefem olbrzymiej Thorn Corporation, ale również amerykańskim dyplomatą? Doprowadzając do śmierci ambasadora w Anglii, sam stał się najlepszym kandydatem na to miejsce. Jednocześnie powierzono mu zadania związane z komisją do spraw młodzieży przy ONZ.
Na szczęście kilka stuleci pozornej bezczynności nie uśpiło czujności Watykanu. Na tropie Antychrysta znalazło się kilku odpowiednio przygotowanych do swej misji benedyktynów. Posiadali oni potężne chrześcijańskie artefakty – sztylety z Megiddo. Zgodnie z dawnymi przekazami była to jedyna broń mogąca zabić Antychrysta.
Damien przygotowywał się wówczas do innej ważnej operacji. Zgodnie z przepowiedniami po Antychryście na świat powinien nadejść zbawiciel. Thorn zaczął wówczas przygotowywać swoich agentów na całym świecie do wielkiego dzieciobójstwa. Zastanawiacie się zapewne, dlaczego o niczym takim nie czytaliście w gazetach? To proste – udało się go powstrzymać. Nie wszyscy benedyktyni mieli to szczęście, by dożyć tej chwili – z całej siedmioosobowej grupy został tylko jeden, ojciec DeCarlo. Udało mu się dotrzeć do przyjaciółki Damiena, reporterki Kate Reynolds, która odkryła, że znany dyplomata nosi znamię Antychrysta. Ostatni z siedmiu sztyletów zakończył życie syna Szatana. Przynajmniej tak twierdzą „dobrze poinformowane źródła”.
Zauważyliście zapewne, że w tej historii brakuje dat. Ja się zbytnio nie dziwię – opowieści o śmierci Antychrysta mogą być bowiem grubo przesadzone. Zresztą nie tylko o daty tu chodzi. Bardzo prawdopodobne jest, że on w ogóle nie nazywał się Damien Thorn…
Ostatnimi czasy można usłyszeć o dziewczynce imieniem Delia. Ona również została adoptowana, jej przybranymi rodzicami byli Gene i Karen York. Trudno dokładnie zbadać tę sprawę, bo oboje już nie żyją. Warto będzie jednak sprawdzić kiedyś plotkę głoszącą, że Delia jest owocem miłości Damiena Thorna i Kate Reynolds…
A może takich dzieci jest więcej? Rozejrzyjcie się bacznie w swoim otoczeniu…
—
Ilustracja: Tomasz Głuszko