Główny bohater „Zaklętych” Jack Reed znajduje ukrytą głęboko w lesie opuszczoną posiadłość będącą w czasach swojej świetności prywatną kliniką leczniczą. Szybko wpada na pomysł by zmienić posępne domostwo w przynoszący zyski klub wypoczynkowy. Jack kupuje gotycką budowlę i rozpoczyna przygotowania do remontu. Jak się szybko okazuje rezydencja nie jest bynajmniej pusta i kryje w swoich ścianach (dosłownie) żądnych krwi szaleńców. Gdy znika syn Jacka ukryci dotąd mieszkańcy ścian próbują wydostać się na wolność. Bohater musi walczyć o przetrwanie i znaleźć jakiś sposób na uratowanie syna.
Już na wstępie przekonujemy się, że opuszczona prywatna klinika „Dęby” nie jest zbyt przyjaznym miejscem. Od pierwszych stron powieści zieje od niej wręcz namacalnym chłodem i mamy wrażenie, że coś wrogiego kryje się w jej cieniu. Dziwne odgłosy skrobania, cienie przemykające po ścianach, głosy szeptające coś cicho. Wraz z kolejnymi rozdziałami poznajemy bliżej historię tego miejsca i jego mieszkańców. Tajemnicza budowla – główne miejsce akcji podobnie jak w kilku innych powieściach Grahama Mastertona (np. Drapieżcy, Walhalla) odgrywa w kreowaniu klimatu znaczącą rolę. Nie mamy tu do czynienia z klasycznie nawiedzonym domem. To nie duchy zamieszkują jego pokoje, lecz coś bardziej realnego i przerażającego.
Autor znany z wykorzystywania w swoich książkach różnych mitów, tym razem sięga po staro-angielskie wierzenia sięgające czasów kamiennego monumentu Stonehenge. To właśnie dzięki magii druidzkiej udaje się uciec w ściany budzącemu postrach Quintusowi Millerowi i jego sporej grupie psychopatów.
Masteronowi udaje się w pełni wykorzystać potencjał wynikający z pomysłu umieszczenia zwyrodnialców w ścianach. Szczególnie wielbiciele krwawych opisów nie będą zawiedzeni. Specyficzne środowisko, w którym poruszają się członkowie bandy obłąkańców daje mu pole do popisu. Powracają również inne lubiane przez fanów elementy czyli wycieczki po będących na pograniczu naszego świata miejscach i oczywiście „staruszek specjalista” wyjaśniający pod koniec wszystkie tajemnice i odpowiadający na nurtujące głównego bohatera pytania.
Trzeba również zauważyć, że „Zaklęci” idealnie nadają się na ekranizację filmową. To chyba jedna z łatwiejszych do przeniesienia na ekran powieści Mastertona. Wystarczyłaby tylko komputerowa krew, betonowe odlewy Lenina udające psychopatów ze ścian, Christian Bale w roli głównej i byłby hit. Nadal jednak szkoda, że powieści Grahama nie cieszą się w Hollywood takim powodzeniem jak np. powieści Stephena Kinga. Pozostawmy jednak ten temat na osobną rozprawę.
„Zaklęci” to na pewno jedna z ciekawszych i bardziej klimatycznych powieści w dorobku Mastertona, która pozbawiona jest większych wad – poza szybkim zakończeniem. Czytelnik zostaje wciągnięty w powieść już od pierwszych stron, a po przeczytaniu zaczyna baczniej przyglądać się ścianom w swoim pokoju.
Fanom tego pisarza książki na pewno nie trzeba polecać. Polecić można ją jednak zaczynającym swoją przygodę z horrorem czytelnikom i tym którzy ciągle patrzą z podejrzliwością na kolejne książki lubiącego Polskę Brytyjczyka. Ta opowieść z pewnością warta jest przeczytania.