Bohaterami powieści Rhiannon Lassiter jest czwórka rodzeństwa – dwie pary z dwóch różnych małżeństw: Roley i Catriona oraz Katherine i John. Ich rodzice wzięli ślub i stworzyli rodzinę wbrew ich woli, zamieniając i tak kłopotliwy okres dorastania w istny koszmar nieustannych kłótni. Na wakacjach w rodzinnym domu matki Johna i Kathy, Szramie na Wzgórzu, przychodzi im zmierzyć się z czymś znacznie bardziej mrocznym i niebezpiecznym – tajemniczym Lisem, złośliwą lalką Dalilą oraz pojawiającą się wyłącznie w postaci odbić parą mimów.
Oprócz stworzenia przekonujących postaci nastolatków z problemami, Rhiannon Lassiter potrafiła też umiejętnie połączyć elementy typowe dla baśni z horrorem z prawdziwego zdarzenia, wszystko to utrzymując w tonacji odpowiedniej dla literatury młodzieżowej, jednocześnie nie niszcząc powieści schematami, czy to fabularnymi, czy w kwestii motywów. W książce nie straszą słodkie, bezbarwne duszki, ale lalki pozbawione twarzy, które poruszają się, gdy ich nie widzisz, a także kruki z ciałkami małych dzieci i Wampiriuszki. Autorka płynnie przechodzi od właściwego literaturze grozy nawiedzonego domu do mrocznej baśni z jej wróżkami – odpowiednio pozbawionymi koloru i wdzięku. Po drodze udaje jej się stworzyć też zaczarowaną krainę – nie jest ona jednak jasna i ciepła, jak można by się spodziewać po książce dla nastolatków. Mam trochę zastrzeżeń do finału – zbyt łatwo poszło; odniosłam wrażenie, że autorka nie miała za bardzo pomysłu na rozwiązanie akcji – ale to wszystko.
To chyba najlepsza książka w tej konwencji, jaką kiedykolwiek czytałam. Piszę to z pełną odpowiedzialnością – gdy zaczynałam lekturę, nie byłam pewna, w którą stronę pójdzie Lassiter, czy będę miała do czynienia z dorosłym horrorem, czy jednak będzie to mroczna baśń. Przyznaję, ku mojemu niezadowoleniu autorka zdecydowała się na trochę młodszy target, ja osobiście wolałabym finał z o wiele większą dozą grozy i bez typowego dla tego typu literatury moralizatorstwa. Mimo to jestem zadowolona z lektury i doceniam „Wykreślone imię” – jako powieść grozy dla młodszego czytelnika jest bezapelacyjnie godna polecenia. Jestem bardzo ciekawa dalszych planów autorki, bo z pewnością byłaby w stanie napisać horror z prawdziwego zdarzenia, bez młodzieżowo-baśniowych rozwiązań.