Upiory XX wieku

Hill - Upiory XX wieku

Horror na miarę XXI wieku

Czytając niezwykle obszerne tomisko „Danse Macabre” Stephena Kinga, esej poświęcony historii literatury grozy, nie sposób nie odnieść wrażenia, że Stany Zjednoczone po XX wojnie światowej były idealnym inkubatorem dla wszelkiej maści wizji horroru i mrocznych fantasmagorii. Bezpieczne i stojące na solidnych podstawach mocarstwo, mimo zagranicznych konfliktów i toczonych wojen, zdawało się być miejscem na tyle bezpiecznym, by swobodnie puszczać wodze fantazji i ze strachu tworzyć rozrywkę. Joe Hill nie miał z racji wieku możliwości brania czynnego udziału w kreowaniu tamtejszej kultury grozy ani nie mógł być z nią na bieżąco, ale czytając jego debiutancki tom opowiadań, można się domyślić, że w schedzie po ojcu przejął nie tylko talent do pióra i charakterystyczną urodę, ale też ogromne umiłowanie do literatury, kinematografii i komiksu drążącego odmęty horroru.

„Upiory XX wieku” to zbiór piętnastu opowiadań zbudowanych na solidnych obyczajowych podstawach, dziejących się w spokojnym amerykańskim świecie pełnym naleśników, programów rozrywkowych w telewizji i supermarketów. Błogo żyjący obywatele tegoż nie znają sobie jednak sprawy, że wpychając do brzucha obiady i kolacje, sami znajdują się w trzewiach monstra, który w każdym momencie zaburzyć może naturalny porządek świata – subtelnie, tak że stają się tylko kolejnym elementem codzienności, innym razem trzęsąc logiką i tym, co zwyczajowo obieramy za podstawy świata.

Od pierwszych stron książki można się raczyć znakomitym stylem młodszego Kinga, jego wyjątkowo wprawnym i dojrzałym piórem, z lekkością i gracją kreślącym sylwetki bohaterów nie tylko pierwszego, ale i kolejnych planów.

Nieraz czytałem, że inspiracją dla młodego twórcy był własny ojciec. Zupełnie się z tą tezą nie zgadzam, zamiast niej wysuwam następującą. Zarówno Stephen jak i Joe Hill King ogromny wzorzec znajdowali w Rayu Bradburym. Polecam lekturę jego „Październikowej krainy” – która zarówno nastrojem jak i konceptami bliska jest twórczości autora „Pudełka w kształcie serca”. I zaręczam, że nie jest to tylko powierzchowne, chwilowe wrażenie. Jeśli coś Hill odziedziczył bezpośrednio po ojcu, to – nieco złośliwie zauważę – skłonność do kiepskiego puentowania historii. Bo opisywany tu tom jest bardzo nierówny fabularnie. O ile zawiązania fabuł są w większości znakomite, to o finałach mniej więcej połowy nie można powiedzieć wiele dobrego. Teksty urywają się zupełnie nieoczekiwane, budząc rozczarowanie; fantastyczne pomysły tracą na wykonaniu. Kilka jest też opowiadań po prostu przyzwoitych i wreszcie kilka takich, które z miejsca obwołałbym klasykami i zaklinam się, że zdobyć powinny wszelkie gatunkowe nagrody. Przykładem jest pierwszy z tomu „Najlepszy nowy horror”, grający na miłości do konwentów fantastycznych i horrorze klasy B – bardzo świeży i oryginalny tekst. Dalej groteskowy „Pop-art” o nadmuchiwanym chłopcu (nie jest to horror pełną gębą, ale można by podciągnąć ten tekst pod debiutujące u nas bizarro fiction) oraz dwa ostatnie opowiadania. Surrealistyczna, baśniowa i niepokojąca „Maska mojego ojca”, dająca ogrom możliwości interpretacji historia chłopca, który wraz z rodzicami rusza na wycieczkę do leśnego domku, gdzie pod wpływem słów i gier opiekunów zmienia się rzeczywistość. Wisienką na torcie (sporych gabarytów) jest „Dobrowolne zamknięcie”. Jedno z najbardziej niepokojących opowiadań grozy, jakie czytałem w długim czasie, a przy tym bardzo subtelne swoim straszeniem, znakomicie skonstruowane, niebanalne. To opowieść o obłędzie i niemal kosmicznym horrorze kryjącym się w niezwykłych konstrukcjach budowanych z kartonów przez autystycznego chłopca. Tekst po prostu genialny.

Debiut Joe Hilla – choć nierówny – to literatura godna najwyższej uwagi. Świeża – mimo wyraźnych inspiracji, niebanalna, bogata i różnorodna. Choć zaczyna się w miejscach, które jeszcze nie są horrorem i kończą daleko poza jego granicami, to właśnie dla fanów grozy jest to pozycja idealna. O ile wielu importowanych w ostatnim latach do Polski amerykańskich autorów było dla mnie rozczarowaniami, to Hill jawić się może jako nie nadzieja, ale przyszłość horroru i jego inspirator. Choć nadal medialne pozostaje w cieniu ojca, może się zdarzyć, że jeszcze strąci król króla z tronu.

Upiory XX wieku

Tytuł: Upiory XX wieku

Autor: Joe Hill

Wydawca: Albatros

Data wydania: 2009-11-13

Format: s. 432

Cena okładkowa: 32,70

Opis z okładki:

Antologia czternastu opowiadań, których autorem jest Joseph Hillstrom King, syn mistrza horroru Stephena Kinga. Jego talent literacki i nieposkromioną wyobraźnię potwierdzają otrzymane już wyróżnienia: British Fantasy Award, International Horror Guild Award oraz dwie Nagrody Brama Stokera. Mity i fascynacje XX wieku, niespełnione sny, marzenia i koszmary, które ukształtowało najbardziej dynamiczne i przerażające stulecie w dziejach ludzkości - o tym jest ta książka. O dziewczynie, która została zamordowana w kinie i straszy tam jako duch. O lekarzu mordującym ludzi, których uważa za wampiry. O człowieku, który budzi się jako gigantyczna szarańcza i zaczyna zabijać, poczynając od własnego ojca i macochy. O mężczyźnie latającym peleryną, który zabiera na przejażdżkę swoją byłą dziewczynę...

Przewiń na górę