Sherlock Holmes w spódnicy, czyli od A do B, od B do Z…
Najnowsza porcja prozy Jeffery’ego Deavera od wydawnictwa Prószyński i S-ka to godna polecenia historia, wciągająca czytelnika od pierwszych stron. Będąc laikiem w kwestii deaverowych książek nie potrafię stwierdzić, czy „Twój cień” idzie śladami poprzednich powieści autora. Nie potrafię powiedzieć, czy nadmiar prostej fantazji dla samej rozrywki koniec końców nie zniechęci mnie do twórczości amerykańskiego pisarza, ale na chwilę obecną jestem pozytywnie zaskoczony. Najbliższe dni upłyną pod znakiem przygód Kathryn Dance i Lincolna Rhyme’a.
Negatywną postacią kolejnej kryminalnej zagadki Deavera jest stalker – z angielskiego: prześladowca – osoba mająca obsesję na czyimś punkcie. Skąd pomysł na akurat ten rodzaj psychopaty? Wyobrażając sobie Kayleigh Towne – znaną wokalistkę […], zabawną, wyrafinowaną i cholernie dobrą autorkę piosenek (s. 23) – miałem przed oczami młodą, niewinną, atrakcyjną dwudziestokilkuletnią artystkę, która wewnętrznym czarem i urodą potrafi zahipnotyzować tłumy wielbicieli. Przeczytawszy „Twój cień” i poznawszy obsesję antybohatera powieści dochodzę do wniosku, że Jeffery Deaver kreując postać gwiazdy muzyki country mógł wzorować się na Rebecce Schaeffer, amerykańskiej aktorce zastrzelonej przez psychopatycznego fana pod koniec lat osiemdziesiątych. Autor wspomina o niej w jednym z rozdziałów, choć trudno ocenić, jak dużą inspiracją była dla niego historia sprzed kilkunastu lat. Nie da się natomiast zaprzeczyć, że Jeffrey Deaver błądził wokół niej myślami.
O ile Kayleigh Towne pisarz często traktuje przedmiotowo, o tyle kreacji antybohatera poświęcił wiele uwagi. W przeciwieństwie do niego Kayleigh niejednokrotnie służy jedynie nakręcaniu fabuły. Ustami Kathryn Dance, o której za chwilę, Deaver prezentuje różne typy stalkerów – od osób nękających byłych partnerów, przez erotomanów skrycie podkochujących się w osobach z wyższych sfer społecznych, po psychopatów pałających obsesyjną miłością do ludzi sławnych. Wraz ze wzrostem napięcia poznajemy sposób działania prześladowcy oraz motywację kolejnych morderstw. Dzięki umiejętnemu dozowaniu informacji czytelnicy mają szansę na równi z powieściowymi detektywami uczestniczyć w dochodzeniu, poczuć towarzyszącą mu adrenalinę i presję czasu.
W uświadamianiu czytelnikom powagi sytuacji i tym samym wzbudzaniu w nich poczucia stałego zagrożenia pomaga także policyjne doświadczenie Kathryn Dance. Znawczyni kinezyki – nauki badającej gesty i mimikę – zdarza się wielokrotnie podkreślać nieprzeciętną inteligencję stalkera oraz zaburzenia psychiczne, które nie pozwalają mu prawidłowo odróżniać rzeczywistości od fikcji. Autor powieści do tego stopnia potęguje geniusz psychopaty, że momentami zaczynamy widzieć w stalkerze nowe wcielenie profesora Jamesa Moriarty’ego, Napoleona zbrodni znanego z książek Arthura Conana Doyle’a. Oczywiście ma to swoje plusy i minusy. Z jednej strony Deaver tworzy obraz niepokonanego zbrodniarza, potęgując napięcie do samego finału. Z drugiej, każdy geniusz ma swoje granice. Zbytnie ich rozmycie powoduje, że fabuła zaczyna tracić na wiarygodności, co dla niektórych może okazać się nie do zaakceptowania.
Siłą rzeczy każdy mistrz zła musi mieć godnego siebie przeciwnika. Osobę doceniającą kunszt jego planu, ale starającą się za wszelką cenę go pokrzyżować. W powieści „Twój cień” Jeffery’ego Deavera taką funkcję pełni postać Kathryn Dance – owdowiała matka dwojga prawie nastolatków, agentka CBI, Kalifornijskiego Biura Dochodzeniowego, ze specjalnością przesłuchanie i komunikacja niewerbalna oraz odpowiedzialna, choć czasem czupurna i zdesperowana córka mieszkających obok rodziców (s. 21). Specjalistka od kinezyki to istny Sherlock Holmes w spódnicy. Kompetentna, umiejąca poradzić sobie w każdej sytuacji – zarówno podczas przesłuchania, jak i w trakcie strzelaniny – do problemów podchodząca z iście stoickim spokojem. Postać idealna? Niezupełnie. Kreowanie wizerunku bohatera pozytywnego nie wychodzi Deaverowi najlepiej. Kathryn Dance jest osobą pod wieloma względami perfekcyjną i tym samym niekoniecznie wiarygodną.
Zbytnie folgowanie wyobraźni i traktowanie wiarygodności po macoszemu to największe minusy powieści Jeffery’ego Deavera. Zarówno postaci stalkera, jak i kalifornijskiej agentki, zostały mocno przerysowane, a dialogi z ich udziałem tchną sztucznością i zbytnim patosem. Oto jesteśmy świadkami starcia niezwykle przebiegłego psychopaty – o ile zdążyłem się zorientować: kolejnego w dorobku amerykańskiego pisarza – z niemniej błyskotliwą funkcjonariuszką Kalifornijskiego Biura Śledczego. O ile początkowe etapy ich pojedynku urzekają, o tyle dalszy jego przebieg wydaje się być przekombinowany. Jeden z zagranicznych krytyków napisał: W nowym thrillerze „Twój cień” jest więcej zakrętów i ślepych uliczek, niż na bocznych drogach wschodniego Tennessee (zewnętrzna strona okładki). Nie byłem w południowo-wchodniej części Stanów Zjednoczonych, wiem jednak, że dobra literatura sensacyjna nie musi potęgować napięcia kosztem logiki. Na szczęście Deaver jest w stanie w dużym stopniu zrekompensować te niedociągnięcia.
Skoro mowa o znanych i lubianych deaverowego świata to grzechem byłoby przemilczeć postać Lincolna Rhyme’a, którego intrygująca osoba, choć przewija się zaledwie przez dwa, trzy rozdziały, jednak ożywia prowadzone przez Kathryn Dance dochodzenie od strony technicznej. Czytelnik, być może zmęczony wewnętrznymi przemyśleniami agentki CBI, ma okazję poczuć w końcu ducha prawdziwej kryminalistyki. Na marginesie, pojawienie się kilku naukowych terminów, niezrozumiałych dla przeciętnego zjadacza chleba, ale jasnych i czytelnych dla Pana Rhyme – kinezyka, zaburzenia afektywne dwubiegunowe, spektometria mas – w pewien sposób uwiarygadnia fabułę.
Wciągająca, intrygująca, pozwalająca zapomnieć o świecie zewnętrznym powieść, którą mimo pewnych potknięć należy uznać za literaturę na dość przyzwoitym poziomie. Ma niewątpliwie sensacyjny charakter, a miłośnicy powieści kryminalno-sensacyjnych z dodatkiem thrillera psychologicznego z pewnością będą zadowoleni i nie będą mieli problemu z zatraceniem się w kolejnej deaverowej łamigłówce.