Kryminał skandynawski w ostatnim czasie przeżywa prawdziwy boom za sprawą twórczości Stiega Larssona, którego trylogia „Millenium” dotarła również do Polski. Nie mniej popularnym pisarzem z północnego zakątka Europy jest jego rodak Henning Mankell ze swoim cyklem powieści o komisarzu Kurcie Wallanderze. Słyszałem to i owo o twórczości tych autorów, niemniej jednak nie miałem jeszcze okazji sięgnąć po ich powieści. Z resztą na dobrą sprawę dotychczas zaczytywałem się głównie w kryminałach brytyjskich i amerykańskich pisarzy, którzy przez kilka ładnych lat zaabsorbowali całą moją uwagę.
Przyszedł jednak i czas na debiut z literaturą skandynawską, a ściślej ujmując norweską. Jo Nesbo to kolejny twórca z północy Starego Kontynentu, którego książki zaczęły regularnie pojawiać się na polskim rynku wydawniczym, ciesząc się dużą popularnością wśród czytelników. Ciekawostkę stanowi również fakt, iż poza pisarstwem Nesbø udziela się wokalnie w zespole rockowym „Di Derre”, dla którego też tworzy teksty piosenek. Nesbo zasłynął serią kryminałów z kontrowersyjnym detektywem Harry’m Hole w roli głównej; nieco zgorzkniałym mężczyzną z problemem alkoholowym, który spokój ducha szybciej odnajduje w pracy śledczej, aniżeli w ramionach kochanek.
„Trzeci klucz” zaprasza czytelnika do chłostanej kaprysami jesieni norweskiej stolicy. I choć Oslo to nie Nowy Jork czy Los Angeles, autor udowadnia, iż tutaj również można z powodzeniem wpleść kryminalną intrygę naznaczoną zbrodnią i tajemnicą. Wcale nie trzeba przenikać w brudny świat Hollywoodu, by nurzać się w kryminalnych, trudnych do rozwikłania matactwach. W powieści Nesbo daje się odczuć szorstką aurę północy, swego rodzaju chłód przenikający człowieka, związany z geograficznym położeniem Norwegii, ale też i dlatego, iż atmosfera samej książki jest bardzo posępna. Szorstkie opisy sprawiają, że przynajmniej na czas czytania książki Skandynawia jawi nam się jako ponury, zimny i mroczny region, w którym króluje zbrodnia.
W tej jesiennej szarudze Harry Hole będzie musiał podwoić swoje wysiłki, gdyż czeka go zarówno służbowe śledztwo w sprawie brutalnych morderstw powiązanych z napadami na banki, jak i jego prywatna gmatwanina losów spędzająca mu sen z powiek. Jako komisarz policji podczas śledztwa może liczyć na wsparcie nowej partnerki w zespole i kolegów detektywów, jako cywil w swojej osobistej sprawie – a jest nią tajemnicza śmierć byłej kochanki w następstwie jego pobytu u niej – musi liczyć wyłącznie na siebie. Sytuacja jest na tyle dlań dramatyczna, iż wskazująca go na zabójcę dawnej przyjaciółki, choć zamroczony Harry nie wierzy w to, by mógł w przypływie jakiegokolwiek impulsu maczać palce w tej zbrodni. Sprawa napadów nabiera tempa, Harry wraz z zespołem czynią wyraźne postępy, a trop prowadzi ich aż do Ameryki Południowej. Jednak jednocześnie ktoś zaczyna szantażować Harry’ego. A czasu na oczyszczenie się z zarzutów jest coraz mniej, gdy na domiar złego jego koledzy z wydziału depczą mu po piętach…
Tak skonstruowana intryga ciekawi już od pierwszych stron, Nesbo bardzo umiejętnie wciąga nas w wir wydarzeń. Mylne tropy i fałszywe wskazówki prowadzące bohatera na manowce i ponowna mozolna – ale nie nużąca nas jako odbiorców – praca detektywistyczna jest tym, co wyróżnia dobrą książkę od przeciętnych czytadeł, których autorzy zbyt jawnie ukazują nam rozwiązanie sprawy.
„Trzeci klucz” jest powieścią, podczas lektury której cieszymy się skomplikowaną, a co za tym idzie trudną do przewidzenia fabułą. Utwór ten wyróżnia również wyjątkowy realizm opisywanych zdarzeń, bo choć książka obfituje w kilka niezwykle ciekawych zwrotów akcji, nie są one zupełnie przejaskrawione na potrzeby niesamowitości intrygi, bo ta u Nesbo broni się sama bez dodatkowych fajerwerków ze strony autora. Jeśli miałbym porównać styl norweskiego pisarza do któregoś z wcześniej czytanych przeze mnie anglosaskich twórców, to w pierwszej chwili przychodzi mi na myśl Michael Connelly. Łączy ich ów szczególny realizm; ich kryminalne światy wydają się takie, jakie można zaobserwować w otaczającej nas codzienności, a by się o tym przekonać wystarczy obejrzeć wiadomości w telewizji. Jednakże proza Jo Nesbo spodobała mi się jeszcze bardziej od czytanych niegdyś utworów Connelly’ego – jest bardziej ponura i zagadkowa, a to już jest wysoka półka, do której z przyjemnością sięgnę jeszcze niejeden raz, tym bardziej, że polubiłem na dobre norweskiego komisarza Harry’ego Hole.