Wyśmienita proza spod znaku frontier experience
The Revenant to świetna powieść i co do tego nie mam najmniejszych wątpliwości. Można by o niej pisać długie eseje i jestem pewna, że wiele już takich powstało. Jest interesująca z tak wielu powodów, że nie wiem nawet, od czego zacząć. Przede wszystkim doskonale oddaje klimat tzw. frontier experience, czyli czasów, gdy zachód Ameryki Północnej był jeszcze bardzo dzikim miejscem i ekspansja białych dopiero raczkowała. To jeden z najbardziej fascynujących okresów w historii Stanów Zjednoczonych i nie ma chyba bardziej wyrazistego przykładu na to, jak bardzo różni się ona od Starego Kontynentu. To Dziki Zachód, ale nie znany z lekkich w odbiorze westernów, ale raczej pod znakiem Cormaca McCarthy’ego. Jednocześnie nie jest to literatura, która odstrasza swoim wyrafinowaniem i z pewnością dużo przyjemności z lektury będzie miał też przeciętny konsument literatury popularnej, choć z pewnością nie jest to łatwa książka.
Na początku poznajemy pracowników Rocky Mountain Fur Company, która zajmuje się handlowaniem skórami. Szybko jednak głównym bohaterem powieści staje się Hugh Glass – wcale nie stary, bo 36-letni, ale mocno doświadczony przez życie traper, który ledwo uchodzi z życiem po bliskim spotkaniu z niedźwiedziem grizzly. Mężczyzna zostaje mocno poturbowany – ma rozorane plecy i poszatkowane gardło. Udaje mu się co prawda zabić zwierzę, ale odniesione rany wróżą szybką śmierć. Jego towarzysze naprędce próbują go poskładać (tu bardzo naturalistyczny opis przykładania luźnego płata skóry z powrotem do czoła i innych tego typu przyjemności) i pozszywać, ale oczywiście Glass traci przytomność i szybko zaczyna trawić go gorączka. Ponieważ dowódca ich małej grupki podróżników, Henry, nie może pozwolić sobie na kolejne opóźnienia, a podróżowanie z tak ciężko rannym człowiekiem jest nie tylko bardzo uciążliwe, ale też niebezpieczne – cały czas czyhają na nich Indianie, a niewygodne i niestabilne nosze pogarszają tylko stan chorego – zapada decyzja o tym, by dwóch członków wyprawy zostało z Hugh, aż ten zginie (o jego rychłej śmierci wszyscy byli przekonani) i będą mogli go należycie pochować. Niestety ochotnicy nie wywiązują się z powierzonego im zadania i zostawiają swojego kompana na pewną śmierć, nie cofając się przy tym przed zabraniem mu ostatnich narzędzi mogących służyć za broń.
The Revenant jest pełen retrospekcji i w dużej mierze opisuje heroiczną walkę Glassa z przeciwnościami losu – Hugh brzytwą kroi węża i zjada go na surowo; odgania stado wilków od zwierzyny i opisuje, jakie to wspaniałe części jeszcze mu zostały do zjedzenia (zdaje się, że najsmaczniejszym kąskiem był język); gotuje rosół ze znalezionego w opuszczonej osadzie kundla, żeby nakarmić ślepą staruszkę; pozwala Indianom dosłownie wypalić sobie rany na plecach, w których zdążyły zalęgnąć się robaki. Takich naturalistycznych i szczegółowych opisów jego zmagań jest bardzo dużo, a cała książka pokazuje jak wiele zależy od niezłomnego ducha i siły witalnej człowieka pogranicza, ale też jak bardzo kruche jest ludzkie życie w takich warunkach. To właśnie kwintesencja literatury spod znaku frontier experience – stałe niebezpieczeństwo i niepewność nawet najbliższej przyszłości, a do tego bardzo wyraziste uczucia i szczątkowy kodeks honorowy, który przegrywa z instynktem przetrwania w brutalnym świecie bez praw.
Powieść to kawał wyśmienitej prozy spod znaku frontier experience i z pewnością przypadnie do gustu smakoszom naturalizmu, survivalu i brutalności w realiach historycznych. Punke jest doskonałym psychologiem, jego postaci są przekonujące, a opisywane zdarzenia wzbudzają w czytelniku silne emocje. Zwłaszcza dzięki niezwykłemu realizmowi, który stanowi chyba jedną z największych zalet powieści. Mam nadzieję, że The Revenant znajdzie drogę na półki polskich księgarń i to nie tylko te w dziale pozycji sprowadzanych zza granicy.