Podstawa dla znakomitego filmu Ridleya Scotta „Zagadka nieśmiertelności” (kiepsko przyjętego przez krytyków i widzów w okresie jego premiery, a dziś cieszącego się już statusem kultowego) nie doczekała się jeszcze polskiego wydania. Trochę to dziwi, gdyż dwie inne sfilmowane powieści Whitleya Striebera – „Wolfen” i „Communion” trafiły na nadwiślański rynek literacki. Dlatego przy nadarzającej się okazji (oraz w ramach odtrutki na głupoty zaprezentowane w nader popularnym „Zmierzchu”), nabyłem jedno z wydań tego tekstu. Zanim jeszcze zagłębiłem się w losy Miriam, Johna i Sary, zastanawiało mnie, na ile brat twórcy „Gladiatora” zamerykanizował (czytaj – spłycił) niuanse powieści? A także jakie wątki zostały okrojone, tudzież w ogóle pominięte? Odpowiedzi na te pytania otrzymałem w stopniu zupełnie satysfakcjonującym… Ale po kolei.
Nowy Jork początku lat 80tych sam w sobie był niebezpiecznym miejscem. Tym bardziej zaś, gdy pojawiła się w nim dwójka wampirów – John i Miriam Blaylockowie. Prastare istoty z sędziwego rodu, skrajnie odmienne od otaczających ich śmiertelników. Aktywne za dnia, jednakże – jak i inne istoty ich gatunku – zmuszone do kilkugodzinnego Snu, regenerującego ich siły. Uchodzące za piękne i atrakcyjne seksualnie, tak dla siebie, jak i dla ludzi. Obserwujące i atakujące w celu zaspokojenia swego głodu…
Jednakże przerażona Miriam zauważa u partnera symptomy szybkiego starzenia – rodzaj klątwy, z którą bezskutecznie zmagali się także jej poprzedni kochankowie. Wie doskonale, że końcowym efektem takiego procesu jest stan podobny hibernacji, w trakcie którego wampiry pozostają już na wieki w swych trumnach, podobni antycznym mumiom. Miriam, z egoistycznych pobudek oraz z powodu lęku przed samotnością, szykuje następczynię swego partnera – młodą dziewczynkę, Alicję, której udziela lekcji gry na pianinie.
Próbując zaradzić starzeniu Johna, Miriam sięga po książkę doktor Sary Roberts, specjalizującej się w badaniach nad przedłużaniem ludzkiego życia. Odnajduje w niej nadzieję dla swego partnera, toteż niebawem zgłasza się do Kliniki Badań nad Snem i zgłasza na terapię prowadzoną przez Sarę. Już podczas pierwszego spotkania między kobietami wytwarza się niezwykła więź, a Sara z trudem powstrzymuje swe emocje, jakże odmienne od jej naukowego chłodu i rozumowego postrzegania świata. Rozpoczyna się zatem nie tylko cykl badań nad Miriam, ale także wzajemnej fascynacji – niebanalnym umysłem oraz niezwykle głębokimi snami…
Nie spodziewajcie się po tej powieści epickich zapędów sagi Anne Rice, czy też przeładowania gotyckimi frazesami. Strieber posłużył się tutaj zabiegiem podobnym jak w „Wolfenie”: wampiry nie są ukazane jako brutalne i bezmyślne maszyny do zabijania, ale raczej osobny (lepiej rozwinięty?) gatunek – inteligentny, ale jednocześnie kierowany odwiecznymi instynktami. Autor koncentruje się na przedstawieniu pełnego obrazu Miriam, istoty tak okrutnej, jak i tragicznej w swojej walce z samotnością, wciąż poszukującej kolejnych towarzyszy jej wielowiekowej egzystencji. Nie szarżuje też stylistycznie, szczędzi patosu czy przeładowania szczegółami (co niektórych razi u Stephena Kinga). Zamiast tego, w prosty sposób kreśli pełne sylwetki postaci i miejsc, pozwalając czytelnikowi na swobodne poruszanie w przedstawionym świecie. A dokładniej światach – obok USA początku lat 80tych mamy jeszcze wędrówki pamięci Miriam do starożytnego Rzymu, Francji i terenów niemieckich. Ponownie ciska się na usta przytoczenie odwołania do sagi słynnej mieszkanki Nowego Orleanu, jednak twórca „Wspólnoty” zamiast zwiększania epickości swej opowieści, koncentruje się na losie jednostki. W dodatku wampiry są w tym tekście traktowane przez istoty ludzkie jako obiekt badań i naukowych eksperymentów, które potem przeradzają się w czystą fascynację. Widać w tym literackim zabiegu ducha rozwoju nauki i technologii, ale nie tylko. Strieber odziera w ten sposób nocne istoty z nimbu arystokratycznej tajemniczości, jaka była im przypisana od czasów Brama Stokera. Nade wszystko jednak, „The Hunger” jest bardzo sprawną i wciągającą czytelnika mieszanką grozy, dramatu i romansu, jaką wsysa się jednym tchem…