Nie-kryminał metafizyczny
Kiedy tylko przeczytałem zapowiedź powieści Teraz Aleksandra Wiernego, która reklamowana była jako „kryminał metafizyczny”, nastawiony byłem na dwie możliwości: albo okaże się utworem nietuzinkowym i oryginalnym, albo wielką klapą będącą wynikiem najzwyklejszego przekombinowania. Doświadczenie nauczyło mnie, że wszelkie określenia używane do zaklasyfikowania „nowych gatunków” są z reguły używane na wyrost, by zamaskować fakt, iż utwór jest tak naprawdę nie wiadomo czym.Szczególnie podejrzane jest dla mnie słowo „metafizyka”, będące ostatnio istnym terminem-workiem, do którego wrzuca się treści i zjawiska zupełnie z nim niezwiązane. Po lekturze powieści Wiernego stwierdzam, że kolejny raz próba zdefiniowania gatunku rozminęła się z rzeczywistością. O dziwo jednak, niezgodność ta miała miejsce nie w określeniu utworu jako metafizyczny, a nazwaniu go… kryminałem.
Akcja powieści rozgrywa się w Częstochowie, gdzie losy czwórki zupełnie różnych ludzi splatają się w tajemniczej firmie. Poznajemy Tomasza, ambitnego i ustatkowanego męża, narkomana Edwarda, jowialnego Bartłomieja Menza oraz femme fatale Magdę. Trafiają oni do niejakiego Sylwestra Kloca, który załatwia im ustawioną rozmowę kwalifikacyjną w instytucji oferującej dość nietypowe usługi: jest ona mianowicie pośrednikiem we… wręczaniu łapówek. Zarobki są niebotycznie wysokie, a wszyscy są zadowoleni do czasu, kiedy na scenę wkracza Krakenfus, którzy karze całą czwórkę za chciwość odbierając im to, co dla najcenniejsze: Tomaszowi rodzinę, Bartkowi spokój ducha i radość z życia, Edwardowi przyjemność, jaką dawały mu miękkie narkotyki i leki, zaś Magdzie urodę. Szybko pojawia się nowa postać: Repling. Jest on przeciwnikiem Krakenfusa i chce pomóc głównym bohaterom, stawia jednak warunek: muszą oni przestać kierować się swoimi pragnieniami i żądzami. Jak łatwo się domyślić, jest to warunek ciężki do spełnienia.
Jak już wspomniałem, daleki jestem od nazwania tej powieści kryminałem. Mimo że autor zdaje sobie doskonale sprawę z wyznaczników gatunku i umiejętnie nimi żongluje, to związek utworu z tego typu literaturą jest dość swobodny, by nie powiedzieć: iluzoryczny. Nie jest to w żadnym wypadku wada: brak tutaj tajemniczej zagadki i zapętlonej intrygi, ale Wierny jest tak sprawnym pisarzem, że wywołuje w odbiorcy odpowiednie emocje bez wyżej wymienionych chwytów: czytelnik w czasie lektury czuje autentyczne napięcie, a jego mózg pracuje na najwyższych obrotach, by jeszcze przed zakończeniem rozgryźć całą historię. A jest tam sporo do rozgryzania: akcja jest prowadzona bardzo inteligentnie i w stosownych miejscach przeplatana zdarzeniami, których sens widać dopiero po umieszczeniu ich w odpowiednim kontekście, który Wierny buduje powoli, ale systematycznie.
Niebywale ciekawy jest pojedynek Krakenfusa i Replinga, którzy walczą o czwórkę głównych bohaterów. Kiedy tylko Repling wyzwoli ich na chwilę z więzienia własnych pragnień, jego oponent podbija stawkę, oferując coraz to nowsze pokusy. Przypomina to trochę obrazek znany z bajek, gdzie po jednej stronie protagonisty pojawia się diabeł, po drugiej anioł i obaj wykładają swoje racje, jednak takie ujęcie sprawy zbyt trywializuje temat. Wierny ten konflikt wyzwolił z ram religii. Ba, można nawet zaryzykować twierdzenie, że wyszedł nim poza dziedzinę tylko i wyłącznie etyki. Ukazane wydarzenia nie są alegorią walki dobra ze złem, ale zniewolenia człowieka przez współczesny świat, a także siebie samego. Wierny zmusza czytelnika do myślenia i stawia pytania, które bez wątpienia warto zadać samemu sobie. Co więcej, stara się na nie udzielić odpowiedzi. Czy satysfakcjonujące? To już zależy od indywidualnego podejścia. Osobiście mam bardziej pesymistyczny pogląd na to zagadnienie, jednak to w żadnym wypadku nie obniża oceny powieści. Wręcz przeciwnie, uważam ją za doskonały punkt wyjścia dla osób, które nigdy sobie nie stawiały takich pytań oraz ciekawe odniesienie dla tych, którzy łamią lub łamali sobie nad nim głowę.
Teraz jest nietuzinkową i inteligentną powieścią, którą bez wątpienia warto przeczytać. Mimo że nie jest to kryminał, budzi on w czytelniku emocje nie gorzej od utworów spełniających wymogi gatunku w stu procentach. Jednak nie to jest najważniejsze. Jego największą zaletą jest to, że stawia pytania, których nie mamy czasu sobie zadawać lub, co gorsza, nie widzimy potrzeby, by się nad nimi zastanawiać. Z niecierpliwością czekam na nowe utwory tego pisarza, a w międzyczasie będę nadrabiał zaległości w tych, które już wydał. Jedno wydaje się jednak bardzo prawdopodobne: że Wierny będzie miał coraz większą liczbę wiernych i oddanych fanów.