Stany prymitywne

Alec Covin, to kolejny obok Maxime’a Chattama francuski pisarz młodego pokolenia, tworzący zagadkowe thrillery z domieszką niesamowitości. I podobnie jak wspomniany kolega po piórze, Covin także jest autorem serii powieściowej, której akcja osadzona jest w Stanach Zjednoczonych. Składa się na nią trylogia, z której dwa tytuły ukazały się dotychczas w Polsce. Pierwsza odsłona cyklu, czyli „Wilki Fenrydera” rozgrywa się w Luizjanie, zaś druga część „Stany prymitywne” przenosi czytelnika do Nowego Jorku. I tą właśnie powieścią rozpocząłem swoje spotkanie z prozą Covina.

Utwory serii łączy tajemnicze i niebezpieczne bractwo noszące nazwę „Wilki Fenrydera”, którego korzenie sięgają czasów wojny secesyjnej. Działania tej organizacji niepokoją ze względu na niesamowite zdolności posiadane przez jej członków, a także wzbudzający trwogę znak rozpoznawczy – czarną rękawiczkę noszoną na prawym ręku każdego z wtajemniczonych. Tropem bractwa podąża grupa przyjaciół, którzy mieli już do czynienia z nim w Luizjanie. Teraz to właśnie w sercu największej północno-amerykańskiej metropolii przyjdzie im zmierzyć się z wrogiem, skrywającym swe prawdziwe oblicze za szczodrym mecenatem.

Ciekawostką jest przy tym dbałość autora o wszelkie topograficzne szczegóły Nowego Jorku. Pisarz stara się dokładnie naszkicować czytelnikowi obraz współczesnego Manhattanu i okolic, aczkolwiek czuć w tych encyklopedycznych opisach powiew pióra Europejczyka – wszak Amerykanin nie opisywałby tak dokładnie znanych sobie miejsc, gdyż uznałby ich znajomość za oczywistość niepotrzebną do głębszego wyjaśniania.

Oś fabuły „Stanów prymitywnych” stanowi zakonspirowane śledztwo przeciw Wilkom Fenrydera prowadzone przez prywatnego detektywa Tima Modina, dziennikarkę Sarah Widar oraz wspomagającego ich malarza Tima Modina. Czwartym członkiem zespołu zostaje niebawem Jodie Stevenson, nowa pracownica fundacji, dzięki pomocy której współtowarzysze będą próbować zdobyć dowody świadczące o zbrodniczych intencjach bractwa.

Rzecz jasna, jest to tylko wstęp do dalszych wydarzeń rozgrywających się w książce, a przyznam, że dzieje się w niej doprawdy sporo. Jednakże jej pierwsza połowa nie stanowiła dla mnie wielkiej rozrywki, a miejscami wydawała się nawet nużąca. Czytając pierwsze rozdziały, odnosiłem wrażenie, że oto mam przed sobą jeden wielki chaos fabularny! Drażniło mnie bardzo wiele, od naiwnych zachowań bohaterów, poprzez wplątywanie do akcji retrospekcji wydarzeń na zasadzie sztucznego wypełniacza stron, do braku uczucia niesamowitości i grozy, do jakiego niejako zaprosił sam wydawca rekomendując niniejszy utwór w nagłówku słowami: „wyśmienity dreszczowiec inspirowany twórczością Kinga i Koontza”. Mało tego, w pewnym momencie miałem ochotę rzucić „Stanami prymitywnymi” w kąt – dawno już żadna powieść nie doprowadziła mnie do takiego wrzenia. Po prostu zirytowała mnie dziwaczność tej książki i absurdalność niektórych scen w niej zawartych. Emocji więc nie zabrakło, jednak tych pozytywnych było niewiele, w związku z czym po tak rozstrajającym początku lektury, byłem pełen obaw co do dalszej chęci jej czytania. Przemogłem się jednak i ku memu zdumieniu opłaciło się pozostać z powieścią w ręku.

W drugiej części „Stanów prymitywnych” nie tyle coś drgnęło, co akcja ruszyła z kopyta. Początkowy chaos zawarty w poszczególnych wątkach i nuda diametralnie zmieniły się w pełną napięcia akcję i towarzyszące jej niesamowite wydarzenia. Książka z przydługiej paplaniny przerodziła się w widowiskową powieść grozy, gdzie autor nie ucieka się do delikatnych opisów zbrodni, ale wręcz zarzuca czytelnika obrazami mrożącymi krew w żyłach, czego trudno było spodziewać się po tak mdłym początku. Przyznam otwarcie, że Covin pozytywnie mnie w tym momencie zaskoczył, ale co ważne nie tylko wyrazistymi, przerażającymi opisami morderstw. Autorowi udało się bardzo zgrabnie stworzyć wątek kryminalny powieści, ciekawe zwroty akcji wzmagające napięcie oraz dramaturgię towarzyszącą losom głównych bohaterów. Istotny jest również fakt, iż dzięki sprawnie poprowadzonej akcji w drugiej połowie, czytelnikowi z czasem przestaje przeszkadzać ów niemrawy początek książki. Najwyraźniej została ona skonstruowana tak, by rzucić na kolana i wynagrodzić najwytrwalszych sympatyków mrocznej literatury.

Wydźwięk „Stanów prymitywnych” jako całości jest bardzo ponury; utwór francuskiego pisarza przesiąknięty jest aurą posępności, a echo smutnej wymowy potęguje zbrodnicza fala działań Wilków Fenrydera, organizacji o wiele potężniejszej aniżeli wydawało się to pozytywnym bohaterom powieści. Finał utworu ma gorzki posmak, ale stanowi jednocześnie zapowiedź dalszej walki z bezwzględnym, nadludzkim można by rzec wrogiem.

„Stany prymitywne” są więc powieścią o dwóch obliczach. Osobiście określiłbym ją połączeniem chaotycznego dramatu obyczajowego z niezwykle mrocznym thrillerem bogatym w elementy fantastyki. Książka mimo kilku minusów, jest jednak warta przeczytania, a polecam ją szczególnie fanom literatury grozy oraz czytelnikom o mocnych nerwach.

Stany prymitywne

Tytuł: Stany prymitywne

Autor: Alex Covin

Wydawca: Albatros

Data wydania: 2010-05-07

Cena okładkowa: 31,90

Opis z okładki:

Kontynuacja „Wilków Fenrydera”, debiutu młodego pisarza, przedstawiciela nurtu nowego thrillera francuskiego, którego czołowym przedstawicielem jest Jean-Christophe Grange. „Stany prymitywne”, choć nawiązują do poprzedniej powieści autora, mogą być czytane jako oddzielna całość.
Wilki Fenrydera, tajemnicza organizacja założona przez jednego z najbardziej okrutnych dowódców wojny secesyjnej, bractwo skupiające ludzi dysponujących mocą urzeczywistniania najbardziej skrytych ludzkich lęków nie spocznie, póki nie osiągnie celu – a celem tym jest zachwianie potęgą Stanów Zjednoczonych. Piękna, pochodząca z Luizjany dziennikarka, znana z poprzedniej książki, Sarah Widar, przybywa do Nowego Jorku. Ma pomóc przyjacielowi, ekscentrycznemu prywatnemu detektywowi, rozpracować morderczą organizację. Rychło wychodzi na jaw, że demoniczny plan Wilków jest już mocno zaawansowany – na czele spisku stoi eminentny przedstawiciel amerykańskiego biznesu oraz kulturalny działacz, Walter Skoll. Sarah i Tim mają niewiele czasu, by pokrzyżować szyki bractwa. Osiem dni dzieli USA od prawdziwej katastrofy…

Przewiń na górę