Naprawdę warto
W zalewie różnorakich kryminałów pisanych pod płaszczykiem retro, sag czy mnóstwa innych, bardzo często kryją się miałkie, przewidywalne historie. Czytelnik nie czuje po nich satysfakcji, że udało mu się odkryć zabójcę przed zakończeniem, ale frustrację, że od połowy książki wiadomo: kto i co. Boom na skandynawskie kryminały przywiódł do naszego kraju zarówno wielu autorów ciekawych, jak i tych mało interesujących. Jedną z autorek, która zdecydowanie wyróżnia się spośród innych, jest Anne Holt, a jej powieść Śmierć demona jedynie to potwierdza.
Co stało się w domu opieki nad dziećmi i młodzieżą nieopodal Oslo? Mały Olav – chłopiec trudny i niedostosowany – ucieka z ośrodka pod osłoną nocy. Jakby tego było mało, kierowniczka placówki zostaje znaleziona martwa we własnym gabinecie. Czy to możliwe, że dwunastolatek dopuścił się tak bezwzględnej zbrodni? A może jeszcze komuś zależało na tym, żeby Agnes Vestavik zginęła? Śledztwo w tej sprawie prowadzi Hanne Wilhelmsen.
Po przeczytaniu Śmierci demona jedynym stwierdzeniem, które w pełni określa tą powieść jest: bardzo dobry klasyczny kryminał.
Nie jest to moje pierwsze spotkanie z prozą Norweżki. O ile kryminał w klasycznej formie jako gatunek przypada mi do gustu niezwykle rzadko, tak obie powieści Holt, które czytałem dotychczas, bardzo mi się spodobały. W moim odczuciu Śmierć demona jest o wiele lepsza od nagrodzonej Błogosławieni, którzy pragną….
Niektórzy recenzenci zarzucają Anne Holt nadmierne eksponowanie tematu życia prywatnego i środowiska niż samej zbrodni. W przypadku recenzowanej pozycji w ogóle o czymś takim nie ma mowy. Akcja skupiona jest głównie wokół wątku kryminalnego i poszukiwaniach małego Olava. Anne Holt pozwala sobie jedynie na pełne niedomówień, delikatne szkice dotyczące życia prywatnego Hanne Wilhelmsen.
Niewątpliwym plusem tej powieści jest intryga. Sprawnie poprowadzona, misternie, ale bez przesadnego gmatwania uknuta. Czytelnik w odpowiednich momentach dostaje pod nos tropy, a to, co z nimi zrobi, to już jego sprawa. Mnie końcówka zaskoczyła i pozostawiła z uśmiechem na twarzy.
Poprzednią książkę Holt czytałem kawał czasu temu, a pamiętam ją bardzo dobrze. Zważywszy, że zdarza mi się zapominać fabułę i bohaterów w przeciągu tygodnia, jest to kolejny plus dla byłej pani minister. Zdaję sobie sprawę, że to dzięki bohaterom książki Anne Holt zapadają w pamięć. Hanne Wilhelmsen ze swoimi życiowymi problemami nie jest kolejnym banalnym detektywem. Jej losy świetnie uzupełniają główne wątki. W książce pojawia się również plejada innych, bardzo dobrze skonstruowanym postaci, których wymienianie tutaj mija się z celem. Śmiało mogę powiedzieć, że bohaterów Holt lubimy, nienawidzimy, przeklinamy a innym współczujemy. A to już duży plus.
Proza Norweżki jest jednak nacechowana pewnego rodzaju smutkiem. Tak jakby szczęście omijało okolice Oslo i bohaterów jej książek. Wydaje mi się, że dzięki temu stają się oni dla nas bardziej ludzcy.
Komu można polecić „Śmierć demona” oraz inne powieści Anne Holt? Oczywiście każdemu. Jeśli tej jesieni przyjdzie Wam ochota na kryminał skandynawski, to śmiało sięgnijcie po tę pisarkę. Naprawdę warto.