Pudełko upiorom nierówne
Po wyjątkowo dojrzałym zbiorze opowiadań „Upiory XX wieku” Joe Hill zaprezentował swoją pierwszą powieść. O ile jego debiut charaktryzowało bardzo oryginalne i pomysłowe podejście do gatunku, o tyle drugi tytuł – „Pudełko w kształcie serca” – to klasyczne połączenie ghost story z typowo amerykańską powieścią drogi, choć w wersji hard. Hill nie stroni od makabry, a zjawa w jego wydaniu jest wyjątkowo paskudna. Głównym bohaterem powieści jest podstarzały już gwiazdor rocka, Jude Coyne, który kupuje w Internecie ducha – a dokładniej znajdujący się w tytułowym pudełku w kształcie serca garnitur zmarłego Craddocka. Razem ze swoją kochanką Marybeth są wielbicielami wszelkich gotycko-okultystycznych gadżetów, więc niewiele się zastanawia nad tym zakupem. Niestety okazuje się, że to podstęp, a Jude ma ze zmarłym znacznie więcej wspólnego, niż by sobie życzył. Razem z Marybeth gwiazdor musi uciekać przed duchem, doganiając przy okazji swoją przeszłość.
W warstwie alegorycznej powieść Hilla broni się wyśmienicie. Jest to opowieść o ucieczce przed przeszłością, a jej bohaterami są ludzie, którym w dzieciństwie przyszło cierpieć z rąk najbliższych. Dotyczy to zarówno głównych bohaterów, jak i tych drugoplanowych, a kończąca powieść wizyta siostrzenicy Anne jasno daje do zrozumienia, że właśnie w tym wątku Hill upatrywał główny sens całej książki. I pewnie dlatego zdecydował się postawić na opowieść o duchu, bowiem ta postać od zawsze symbolizowała niedokończone sprawy i ciężar przeszłości. W „Pudełku” duch Craddocka zmusza Jude’a do konfrontacji, ale nie tyle z osobą, przez którą wiele w dzieciństwie wycierpiał, co z jego dawnym „ja” – przed którym uciekał przez całe swoje dorosłe życie. Tego typu konfrontacji w powieści jest więcej i dzięki nim całość nabiera bardzo spójnego kształtu. Zresztą motyw ten zapętla się, a ostatnie sceny pokazują, że spirala nienawiści nie ma tak naprawdę końca – powieść pozbawiona jest happy endu z prawdziwego zdarzenia.
Niestety te wszystkie pozytywy dotyczą wyłącznie tego konkretnego aspektu „Pudełka w kształcie serca”, a na poziomie akcji Hill spisał się znacznie gorzej. Fabuła ma masę dziur, większość wydarzeń wydaje się przypadkowa, a wybory bohaterów słabo umotywowane. Nie wiadomo, co właściwie planują Jude i Marybeth, a ich podróż wydaje się nie mieć określonego celu. O ile bohaterowie są świetni, a łączące ich relacje bardzo przemyślane, o tyle Hill nie bardzo wiedział, co właściwie ma z nimi zrobić i nawet jeśli główny adwersarz był jednym z najbardziej groźnych i złośliwych duchów, z jakimi się spotkałam w literaturze, walka z nim była rozczarowująca.
Oprócz tego powtarza się to, co kiedyś już krytykowałam przy okazji recenzowania „Rogów” – Hill niestety znowu postawił na dość banalny zwrot akcji, serwując czytelnikowi bardzo tanie, oklepane źródło szoku. Tak jak „Rogi”, tak i „Pudełko” porusza temat będący sztandarowym wyciskaczem łez i niestety w ten sposób Hill sprzeniewierza swój talent, sięgając po tyleż niezawodne, co zwyczajnie oklepane środki.
Dlatego choć lekturę „Pudełka w kształcie serca” zaczęłam pełna jak najlepszych chęci i przez długi czas nie mogłam się o niej oderwać, w pewnym momencie przytłoczył mnie panujący w niej chaos, a ostatecznie los powieści przypieczętował łzawy zwrot akcji. To nadal świetnie napisana i w gruncie rzeczy mądra książka, ale kończyłam ją z poczuciem zawodu. Hill miał doskonały pomysł, ale nie potrafił przekuć go w pasjonującą historię. W „Rogach” poszło mu zdecydowanie lepiej, nawet jeśli tam również nie oparł się pokusie sentymentalizmu. Czekam na moment, w którym zbierze odwagę na całkowite zerwanie ze schematami, bo talentu mu z pewnością nie brakuje.