Prawy, lewy, złamany

Dawid Kain od dawna związany jest z serwisem Carpe Noctem, co rusz dokłada kolejną cegiełkę do rozwoju strony i idei dla której działamy. Jest też bardzo utalentowanym młodym pisarzem, który do tej pory eksperymentował z formą krótką. „Prawy, lewy, złamany” to bodajże pierwsza próba wypłynięcia na głębsze literackie wody i zmierzenie się z dłuższą formą. Być może jest to faza przejściowa, gdyż na dobrą sprawę ta nowelka nie jest na tyle obszerna, by można ją nazwać powieścią, ale też ciężko określić jako zwykłe opowiadanie. Jest to zdecydowanie najbardziej ambitny projekt nad jakim do tej pory pracował Kain.

Pierwsze co wpadło mi do głowy podczas czytania tej historii, to myśl, jak głęboko autor sięga w korzenie pop-kultury. Wydobywa z nich co smaczniejsze motywy, którymi ubarwia fabułę „Prawego…”. Zachowuje się niczym… Neil Gaiman. Oczywiście jest zasadnicza różnica między pisarstwem obu panów. Jeden skłania się ku niematerialnej fantastyce, względnie mitologizacji, natomiast nasz rodak działa bardziej w klimatach schizofreniczno-paranoidalnych, niczym majaki na haju, po dużej dawce LSD. Nie ukrywa tu nawiązań do hipnotycznych filmów Davida Lyncha i Johna Carpentera, a także powieści Philipa K. Dicka.

Myślą przewodnią tej powieści zdaje się być przedstawienie zgubnego dla masowej kultury, a bardziej społeczeństwa działania telewizji. To jak wypacza umysły, jak osłabia wyobraźnię, jak poddaje masowemu praniu mózgu. Media w obecnych czasach to potężny środek opiniotwórczy, narzędzie wywierania wpływu na ogromną skalę. Ale Kain idzie w swoich ostrzeżeniach krok dalej. A gdyby ta rzeczywistość telewizyjna stała się dla nas bardziej realna niż nasza własna? Kiedy zacierają się granice między rzeczywistością a obłędem? Czy potrafilibyśmy wyczuć nadchodzącą zagładę świata będąc ciągle otumanionymi reality-show? A co jeśli nasza rzeczywistość jest tylko złudzeniem? Kto tę iluzję kreuje?

Młody autor stawia mnóstwo pytań zawartych między wierszami, w enigmatycznej treści i otwartym zakończeniu. Sama fabuła jest przemyślana i świetnie skonstruowana. Jesteśmy świadkami kryzysu poczucia realności jaki nawiedza mieszkańców krakowskiego osiedla. Wszystko przez dziwne filmy pokazywane w kablówce, w których występują oni sami.

Warto sięgnąć po tę pozycję z kilku powodów. Po pierwsze, jest to zgrabnie napisana, mroczna historia. Po drugie zawiera ogromną ilość nawiązań pop-kulturowych, literackich, muzycznych i filmowych. Jest sugestywnie opisaną wizją majaku narkotykowego. Jest też dowodem na pisarski rozwój Dawida Kaina, chłopaka który ukrywa przed nami jeszcze wiele tajemnic (chociażby swoje prawdziwe imię i nazwisko!). I może z czasem je przed nami ujawni. Tymczasem zostaje lektura „Prawy, lewy, złamany”.

Prawy, lewy, złamany

Tytuł: Prawy, lewy, złamany

Autor: Dawid Kain

Wydawca: Forma

Data wydania: listopad 2007

Format: 126 s.

Cena okładkowa: 25 zł

Opis z okładki:

Młodzi mieszkańcy jednego z krakowskich osiedli dowiadują się, że ktoś filmuje ich bez ich zgody i wiedzy, z poszczególnych ujęć montując sceny, które budzą przerażenie i niesmak. Kim jest tajemniczy „reżyser” i w jakim celu przenosi na taśmę swe koszmarne wizje?
Dlaczego w żadnym mieszkaniu nie można znaleźć kamer ani mikrofonów?
Co wspólnego mają schizofreniczne omamy zafascynowanego grami komputerowymi i miękkimi dragami nastolatka, z undergroundowymi filmami mającymi druzgocący wpływ na psychikę widza?
I czemu spotykani przez bohaterów ludzie wyglądają, jakby w ostatnich dniach postarzeli się o wiele lat?
Odpowiedź na wszystkie te pytania kryje się w trzech słowach: prawy, lewy, złamany.

Przewiń na górę