Gorący debiut
Wojciech Chmielarz, znany jest dotąd głównie ze swojej publicystycznej działalności oraz redagowania serwisu niwserwis.pl, poświęconego szeroko rozumianemu terroryzmowi oraz przestępczości zorganizowanej. Skądinąd wiadomo, że pochodzący z Gliwic warszawiak jest również miłośnikiem skandynawskich kryminałów. Patrząc na powyższe zainteresowania, nie dziwi więc wcale, że jego debiutancka powieść jest rasowym, mrocznym kryminałem.
Warszawa, sam środek mroźnej zimy. W tych i tak mało przyjemnych okolicznościach dochodzi do pożaru w jednej z renomowanych dzielnic. W ogniu ginie biznesmen – Jan Kameron (ciekawe nazwisko, nieprawdaż?) oraz jego żona Klaudia – niegdyś gwiazdka muzyki pop. Policja, na czele z komisarzem Jakubem Mortką, zgłębia niuanse tej ponurej sprawy. Chociaż wszystko wskazuje na udział w tragedii osób trzecich, to stróżowie prawa wcale nie tak łatwo dają się do tego przekonać…
Fabularnie Podpalacz to zestaw używanych i sprawdzonych motywów. Na szczęście wszystko zostało złożone sprawnie i w taki sposób, że nie przeszkadza to ani nie czuje się obcowania z czymś irytująco wtórnym. Wręcz przeciwnie. Zaczyna się od mocnego akcentu: podpalenia. Później dynamika wzrasta w zastraszającym tempie. Sam sposób prowadzenia narracji też zasługuje na pochwałę. Oszczędny, ale klarowny i sugestywny przywodzi na myśl książki Henninga Mankella. Ciekawie zarysowany jest wątek funkcjonowania policji. Siermiężność jej działania jest oddana z wręcz brutalną pieczołowitością.
Inną stroną powieści Chmielarza jest rozbudowana sfera życia prywatnego bohaterów oraz ich ciekawa psychologizacja. Sam komisarz Mortka to doświadczony życiem czterdziestolatek – rozwodnik z dwójką dzieci, obecnie wynajmujący pokój wraz z studentami. Jak to zazwyczaj w takich przypadkach bywa, powodem wszystkiego jest praca, która z jednej strony wszystko niszczy, a z drugiej nadaje życiu policjanta sens. W Podpalaczu każda z postaci wręcz zachwyca naturalnością. To ludzie z krwi i kości, z zaletami i wadami. Z przewagą tych drugich.
Jeszcze bardziej zachwyca fakt, że w powieści nic nie jest przypadkowe. Warszawa, która z rangi tła momentami wybija się niemal do roli pierwszoplanowej, również ma istotny wkład w przebieg i kształt śledztwa. Każdy z drobnych elementów napotkanych w trakcie lektury jest składową węzła jaki zostaje ostatecznie rozwiązany w finale. To nie lada sztuka w powieści kryminalnej, aby spleść wszystkie wątki w taki właśnie sposób, dodatkowo robiąc to tak, aby nie spowodować odczucia sztuczności.
Na koniec zostawiam to, co w moim odczuciu winduje Podpalacza jeszcze wyżej. To brutalna prawda jaka bije z przedstawionej w nim wizji świata. Policjanci to zwyczajni ludzie. Jeden zmaga się z alkoholem, drugi dla kariery zrobi wszystko, trzeci w końcu – tak jak Mortka, poświęcając się służbie skaże się na biedę i samotność. Jest w tej brutalnej wizji to coś, co sprawia, że patrząc na poczynania tych doświadczonych przez los i często oddającym się swym słabością ludzi darzymy ich mimo wszystko sympatią. Jedno jest pewne: u Chmielarza nic nie jest białe lub czarne. Wszystko jest brudnoszare, a każdy stara się radzić sobie tak jak potrafi najlepiej.
W ostatecznym rozrachunku „Podpalacz” okazuje się jednym z najciekawszych debiutów kryminalnych ubiegłego roku. To świetnie napisana, dojrzała i przemyślana proza, która zadowoli nawet najwybredniejszych miłośników tego gatunku. Nie ograniczałbym się jednak tylko do polecania książki Chmielarza fanom kryminału. Po tę książkę zdecydowanie powinien sięgnąć każdy, kto ma ochotę spędzić kilka wieczorów z dobra literaturą.