Koniec szwedzkiego snu
Szwedzki zachwyt nad socjalizmem i rajem, jaki ów socjalizm miał rzekomo zapewnić, wydaje się powoli usuwać w cień. Ślepa wiara w ideały, wprost bijąca z niektórych kryminałów pochodzących z Kraju Trzech Koron, teraz zamienia się raczej w nostalgiczną tęsknotę za niespełnionym.
Taki właśnie wydźwięk ma zbiór opowiadań Henninga Mankella zatytułowany Piramida. Teksty te, wcześniej wydane w trzech częściach, obecnie doczekały się jednotomowej re-edycji. Niemniej jednak oba wydania zawierają ten sam zestaw tekstów – cztery opowiadania oraz tytułowy utwór, któremu wyraźnie bliżej jest do formuły mikropowieści. Mankell pokazuje tu młodość komisarza Kurta Wallandera. Obserwujemy jego pierwszą sprawę, rozwikłaną dzięki działaniu na własną rękę. Jego pierwszy zawód i utratę wiary w dobroć bliźniego, jak i w społeczeństwo jako takie. W swoich tekstach autor ukazuje kruchą skorupkę szwedzkiego społeczeństwa – pozorny dobrobyt i spokój jest tylko przykryciem dla zepsucia, jakie przejawia się często poprzez bezsensowne morderstwa. Policyjna kariera Wallandera nie jest tu jednak jedyną, a na pewno nie najważniejszą płaszczyzną. Równie istotne wydają się być osobiste problemy Kurta – trudna relacja z ojcem dziwakiem, małżeńskie perypetie, czy próba porozumienia się z niesforną dorastająca córką. Taki właśnie obraz wyłania się z tekstów zawartych w Piramidzie.
Wallander nie jest bohaterem ze stali. Ma swoje wady i słabości. Największą z nich jest niezachwiana wiara w społeczeństwo, która już na samym początku jego kariery zostaje boleśnie zrewidowana przez realia policyjnej pracy. Zastępuje ją bezwzględne oddanie sprawiedliwości i rzetelnie pełnionej służbie. Kurt wpisuje się zatem w utarty schemat detektywa rodem z czarnych kryminałów, płacąc za swój wybór goryczą i samotnością. Mimo to bohatera Mankella da się lubić. To zwyczajny człowiek ze słabościami i drobnymi przywarami, ale również posiadający swoje małe radości. W Wallanderze, poza wczesną naiwną wiarą w ludzką dobroć, nie ma nic z wielkiego herosa. Praca jest jego sensem życia. Ma to o tyle ważne znaczenie, że gdyby nie to, w życiu komisarza z Malmö zabrakłoby jakiegokolwiek sensu. Brutalna, ale za to jakże prawdziwa wizja.
Jako wprowadzenie do cyklu Piramida sprawdza się genialnie. Prezentuje rzetelne i łatwe do uwierzenia powody, które ukształtowały taką, a nie inną osobowość Wallandera, a dodatkowo wpisuje go w pokolenie, które już dawno porzuciło nadzieje w lepsze jutro. Daje to ciekawy obraz szwedzkiego społeczeństwa, przypominającego kolorową pocztówkę, na której, jeśli się bliżej przyjrzeć, zobaczymy ludzi patrzących z ukosa na tle odrapanych murów.