Wydanie Pięciu flakoników w Bibliotece grozy wydawnictwa C&T jest, trzeba przyznać, tyle zaskakujące, co miłe. Utwór ten to wręcz nisza w niszy, mniej znany kawałek prozy pisarza, który i tak w Polsce nie jest popularny w takim stopniu, na jaki zasługuje. Za sprawą wydawnictwa Pawła Marszałka polski czytelnik ma możliwość zapoznać się z niemal całym już dorobkiem beletrystycznym jednego z najistotniejszych twórców horroru w historii. Oczywiście, jeśli zauważy się, że cały dorobek mistrza ghost-story zamyka się w trzech niewielkich tomach, rzecz wydaje się mniej imponująca. Mimo wszystko możemy tylko pogratulować wydawcy odwagi, zwłaszcza że Pięć flakoników to utwór odmienny od klasycznych historii tego typu z Opowieści starego antykwariusza.
Narrator podczas rekreacyjnej wędrówki po lesie znajduje w magicznych okolicznościach skrzynkę zawierającą pięć tytułowych flakoników. Zabiera je do domu i we śnie dowiaduje się, jakie jest ich przeznaczenie. Otóż ich zawartość, odpowiednio stosowana, pozwala obcować ze światem w niedostępnych zazwyczaj przestrzeniach – podsłuchiwać zwierzęta, widzieć skrzaty i chochliki, a nawet z nimi rozmawiać. Na kolejnych stronach niedługiej powiastki narrator relacjonuje swoje doświadczenia po użyciu tajemniczych specyfików, pozwalając czytelnikowi zanurzyć się w urokliwym, bajkowym świecie.
Choć nie da się ukryć, że jest to utwór przeznaczony dla młodszego czytelnika, ma w sobie zaskakująco duży ładunek niesamowitości i grozy, więc dojrzali fani Jamesa również będą ukontentowani. Wątek grozy w historii bazuje na obecności tajemniczych antagonistów z mrocznej strony baśniowego świata, którzy pragną narratorowi odebrać znalezisko. Potrafią przy tym nie tylko włamać się do domu czy przybierać dla podstępu ludzką postać, ale wręcz przypuścić na dom gentlemana zmasowany szturm (znakomity motyw „nietoperzowej kuli”). Trudno tu oczywiście o grozę traktowaną „na serio”, ale da się w wielu scenach wyczuć tę samą rękę, która z takim talentem tworzyła przerażające sceny w Rękopisie kanonika Alberyka, czy Jesionie.
Myślę, że trwająca zima to znakomita pora na lekturę Pięciu flakoników, choć w innych porach roku wcale nie straci swojego uroku. Nie wiem, czy ta opowieść nie okaże się zbyt staromodna dla większości młodszych czytelników, ale dla tych posiadających nieco cierpliwości do trudniejszych lektur, byłoby to wspaniałe a jednocześnie delikatne wejście w świat literatury grozy. Czytelnicy starsi po prostu spędzą przy niej kilka magicznych godzin. Niespodziewanie dobra i zapadająca w pamięć książka!