Rozpala wyobraźnię
Literatura młodzieżowa idąca w parze z elementami horroru to świetne połączenie, przywodzące na myśl opowieści serwowane w dzieciństwie przy blasku ogniska, których granicę naznaczała jedynie wyobraźnia. Tę ostatnią posiada z pewnością Carlos Ruiz Zafon, autor wpisującego się idealnie w powyższy opis „Pałacu Północy”, opowiadającego o przygodach grupy przyjaciół z sierocińca w Kalkucie.
Właściwą historię poprzedza – umiejscowiony szesnaście lat wcześniej – zagadkowy prolog, w którym uciekający przed tajemniczym prześladowcą porucznik Michael Peake przekazuje dwójkę uratowanych przez siebie niemowląt ich babce. Kobieta, w obawie o przyszłość bliźniaków, oddaje chłopca do sierocińca, a sama postanawia zadbać o bezpieczeństwo i wychowanie dziewczynki. Szesnaście lat później dorosłe już rodzeństwo spotyka się, poznając zarówno prawdę o swojej przeszłości, jak i groźbę wiszącą nad ich przyszłym losem. Nie mając innego wyjścia, Ben i Sheere – jak zostali nazwani przez swych opiekunów – wraz z paczką przyjaciół z sierocińca podejmują się ostatecznej próby poznania enigmatycznej historii swej rodziny.
Zagadka, której rozwiązaniem przez większość powieści zajmują się bohaterowie, dotyczy w głównej mierze ojca rodzeństwa – Chandra Chatterghee, znanego inżyniera, którego nieszczęściem było zginąć w dniu otwarcia swego największego działa: dworca kolejowego Jheeter’s Gate. Kolej, której przejazd miał uroczyście inaugurować oddanie kompleksu do użytku, strawił wzniecony w niewyjaśnionych okolicznościach pożar, pochłaniając zarówno pasażerów, jak i wielkiego inżyniera wraz z dziełem jego życia.
Grupa przyjaciół w toku powieści rozdziela się, dzięki czemu czytelnik otrzymuje kilka równoległych wątków, które odkrywają przed nim coraz to nowe fakty z zagmatwanej przeszłości Chattergheego. Ciągłe zagrożenie ze strony tajemniczego mordercy trzyma nieustannie w napięciu, a prowadzone przez bohaterów prywatne śledztwo – wraz z kolejną nowo odkrytą tajemnicą – zaskakuje coraz bardziej, tak, by odbiorca do ostatnich stron nie miał pewności, co jest prawdą, a co kłamstwem i – co za tym idzie – nie mógł oderwać się od lektury przed uzyskaniem odpowiedzi na wszystkie pytania.
Na nieco niższym poziomie plasują się bohaterowie. Mimo iż autor starał się nadać każdemu z nich wyjątkowe cechy, przypisując im różnorakie pasje, zdolności i marzenia, relacje między nimi są nieco cukierkowe, co – w połączeniu z nienaganną, wręcz altruistyczną postawą postaci – wypada sztucznie. Część tych zarzutów można jednak wybaczyć ze względu na charakter powieści. Najciekawiej z bohaterów prezentuje się Ian, którego czytelnik ma szansę lepiej poznać dzięki jego przemyśleniom wplecionym pomiędzy kolejne rozdziały.
W interesujący sposób została zobrazowana Kalkuta – autor przedstawia miasto z perspektywy młodych ludzi, dzięki czemu opisy poszczególnych miejsc okraszone są przerażającymi legendami i wszystkim tym, co podpowiada dziecięca wyobraźnia.
„Pałac Północy” to świetna przygoda, mająca szansę na znalezienie odbiorców w każdym wieku, co zresztą, jak podkreśla sam autor, było jego celem. Ta napisana bardzo przyjemnym, lekkim stylem powieść niczym ów płonący pociąg uderza z impetem w wyobraźnie i rozpala ją do czerwoności, by na koniec ostudzić emocje wspaniałym zakończeniem, zmuszającym do przemyśleń dotyczących przemijania oraz utraty jednego z najpiękniejszych okresów życia.