Siedemdziesiąt krótkich form Franza Kafki, które umieszczono w omawianym zbiorze można by pogrupować na różne sposoby. Oddzielić teksty czysto beletrystyczne od aforyzmów i wspomnianych w tytule przypowieści. Surrealistyczne wizje od zapisów codzienności, motywy autobiograficzne od fantastycznych i niesamowitych. Cieszy jednak, że PIW nie pokusił się o podobne pomysły i zastosował chronologiczny układ, prezentując całe spektrum wyobraźni praskiego pisarza w najróżniejszych wariantach, których całości niesposób uchwycić w kilku akapitach.
Porażająca jest surowa i oszczędna makabryczność „Kolonii karnej”, w której oficer oprowadza podróżnika-badacza po tytułowym więzieniu osadzonym w niedookreślonym miejscu na Bliskim Wschodzie. Niemal całość tekstu zajmuje wyrafinowany i niepokojący opis zaprojektowanego przez dawnego komendanta obozu maszyny do torturowania skazanych. Nie można nie oprzeć się wrażeniu, że tekst ten nie tylko znalazł inspirację w świeżo rozpoczętej w czasie pisania pierwszej wojnie światowej, ale też antycypuje okrucieństwo kolejnego wielkiego konfliktu. W niewielu momentach Kafka wznosi się równie wysoko, ale opisana w „Przemianie” historia Georga Samsy, który jednego ranka obudził się wielkim insektem, jest równie uderzająca i chyba prócz „Procesu” nie stworzył Kafka niczego równie rozpoznawalnego, choć cudownie surrealistyczny „Opis walki” czy krótka i bajkowa, melancholijna „Troska ojca rodziny” powinny być wliczane od jego najlepszych dokonań. Znający twórczość Thomasa Ligottiego z pewnością zgodzą się ze mną, że „Budowa chińskiego muru” musiała go zainspirować do stworzenia „Czerwonej wieży” czy „Naszego tymczasowego nadzorcy”, a nieco dowcipny „Olbrzymi kret” w swojej narracji również mógł stać się znakomitym przyczynkiem do eksploatacji motywów grozy poprzez piętrzenie spekulacji. Z kolei „Mała kobieta” z cyklu „Głodomór” może być wprost traktowana jako weird fiction. Zwięzłe, subtelne, ale jednocześnie paranoiczne. Absolutnie doskonałe. Czytając ją miałem uczucie, jakby mnie ktoś zdzielił czymś ciężkim w głowę. Wyjątkowo poruszający jest też „List do Ojca”. Utwór niebeletrystyczny i o charakterze autobiograficznym, cech literatury grozy nie nosi, ale jest cudownym dopełnieniem mrocznych fantazji autora. Słowami „Najukochańszy Ojcze, niedawno spytałeś mnie, czemu twierdzę, że odczuwam przed Tobą lęk” zaczyna Franz swój list i takie osobiste wynurzenia jeszcze mocniej scalają postać autora z jego mrocznymi dziełami.
Aforyzmy i przypowieści oraz pozbawione wyrazistej puenty miniatury sugerowałbym odczytywać jako całość – nieco na wzór „Księgi niepokoju” Pessoi. W tej formie nabierają smaku, jakiego w małych dawkach i bez wzajemnej relacji nie posiadają.
Ale można powiedzieć więcej: tak odczytywać warto całość jego dorobku. Mikroświaty pojedynczych wizji spajają się w większą całość; wewnętrzny świat autora, pełen niejednoznaczności i bałaganu, rwanej formy i nie do końca uchwytnych treści. Niewielu twórców XX wieku było równie tajemniczych i dających w interpretacji tak ogromne możliwości. Niewielu było też twórców równie wielkich, ale na tym już poprzestanę w mnożeniu słów zachwytu.
Gwoli podsumowania mogę napisać tylko rzecz, którą z pewnością doskonale wiecie: wydany przez PIW tom Kafki to kawał pięknie wydanej literatury. Szczerze liczę na jego kontynuację.