Bardzo dobry debiut
Autorzy kryminałów coraz chętniej sięgają po przeróżne konwencje dla swoich powieści. Mieliśmy i dalej mamy modę na kryminały retro, historie osadzone w PRL-u, w czasach współczesnych i inne. Ktoś mógłby wysnuć śmiałą tezę, że kryminał nie ma już niczego ciekawego do zaoferowania pod tym względem. Tutaj mogę zaprotestować, a za dowód przedstawić debiut Marty Guzowskiej „Ofiara Polikseny”.
Przełomowe znalezisko – tak można określić to, co grupa archeologów odkryła w Turcji, w okolicach Troi. W grobie Achajów zostaje odnaleziony szkielet kobiety – rzecz przedziwna, biorąc pod uwagę, że kobiet w tym miejscu nie chowano. Co ciekawe, przy kościach leżą złote artefakty świadczące o pozycji danej osoby. Wybitni archeolodzy Mario Ybl i Pola Mor wierzą, że mają przed sobą mityczną Poliksenę. Czy aby na pewno znalezisko jest w stanie dowieść, że była ona prawdziwą postacią? Euforia i nastrój podniecenia nie trwają długo. Z czasem na wykopalisku zostaje znalezione kolejne ciało. Tym razem całkiem współczesne, należące do członka ekipy.
„Ofiara Polikseny” Marty Guzowskiej to debiut. Trzeba przyznać, że bardzo dobry.
Po raz kolejny sprawdza się stare pisarskie powiedzenie „Pisz, o czym wiesz”. Autorka, umieszczając akcję powieści nieopodal Çanakkale (prowincji w Turcji), doskonale zna realia pracy w tamtych rejonach. Marta Guzowska jest archeologiem i od 15 lat pracuje na stanowisku w Troi. Widać to w powieści. Klimat niemiłosiernego upału, ciężkiego powietrza, potu, pyłu i wszechobecnych much i komarów jest wręcz namacalny. Czytelnik nieraz spojrzy z ulgą za okno na obecną pogodę.
Autorce należy się pochwała za kreacje głównych postaci. Przede wszystkim za Mario Ybla, antropologa, który przyjeżdża z ekipą na wykopaliska. Ybl to cynik potrafiący odpowiadać jedynie ciętą i złośliwą ripostą. Nie stroni od alkoholu, wygłupów i szowinizmu. Z drugiej strony jak mało kto przejmuje się swoją pracą – błyskotliwy profesjonalista w każdym calu. Takie połączenie cech sprawia, że postać jest bardzo realistyczna i wiarygodna. Inne postaci również mu nie ustępują. Pola Mor, piękna pani archeolog, nieustannie wściekła na Maria, bogaty sponsor, Frank – legenda archeologii, i mnóstwo innych świetnie skrojonych bohaterów.
Stylistycznie książka nie wspina się na wyżyny, ale czyta się ją bardzo szybko i przyjemnie. Na bardzo wiem, do czego mógłbym się przyczepić w tej powieści. Czytając, myślałem, że „wyhaczę” coś przy końcówce, co w debiucie jest dosyć częste, ale przeliczyłem się.
Warto wspomnieć, że ci, którzy widzą w archeologii – tak, jak ja – pasjonujące zajęcie, mogą się rozczarować. Mario Ybl wielokrotnie daje do zrozumienia, że „archeologia jest nudna jak flaki z olejem”, raz za razem odzierając ją z nuty romantyzmu.
„Ofiara Polikseny” to bardzo dobry kryminał, osadzony w ciekawych realiach rozżarzonej słońcem Turcji, z ciekawym pomysłem wyjściowym i rozwinięciem. Podobno jest to pierwsza część cyklu, więc nie pozostaje nic innego, jak uzbroić się w cierpliwość i wypatrywać kolejnych przygód antropologa.