Druga wojna światowa, naziści, iluzjoniści, golemy, upiory, oraz łączący to wszystko w całość Jakub Ćwiek. Z takiej mieszanki może wyjść albo wyjątkowo niestrawny zakalec, albo ciasto, które pochłania się z prawdziwym smakiem. Muszę przyznać, że autorowi udało się nie spalić swojego wypieku. „Ofensywa szulerów” to iście wybuchowa mikstura, a pierwsze co przychodzi na myśl po zobaczeniu okładki to „Bękarty wojny” Quentina Tarantino. Już samo to odpowiednio nastraja do lektury. Książka składa się z trzech epizodów, a łącznikiem między nimi jest tajemnicze zadanie, którego podjąć mają się bohaterowie powieści. Aby dowieść, że są w stanie je wykonać, każdy z nich snuje swoją opowieść.
Pierwszy jest Jasper Maskelyne, iluzjonista i magik. Prawdziwy mistrz w swoim zawodzie, który za pomocą iluzji wywiódł w pole hitlerowców. Jego manipulacje były na tyle zręczne, że brytyjska armia wzbogaciła się o całkiem pokaźną ilość nazistowskiego złota.
Następnie mamy opowieść Jana Zumbacha – polskiego pilota, awanturnika i członka słynnego Dywizjonu 303. Jego historia wprowadza do fabuły całkiem sporo elementów nadprzyrodzonych, które ostatecznie rozwiewają wątpliwości czytelnika, czy ma do czynienia z przygodowym kryminałem, czy z fantastyką. Pojawiają się tu hitlerowscy piloci-upiory, kierujące widmowymi Fokkerami, na czele z samym Czerwonym Baronem. A jedyną skuteczną bronią przeciwko niematerialnym maszynom, okazują się… gremliny (a dokładniej wyrzutnia gremlinów).
Bohaterką ostatniej opowieści jest Leni Riefenstahl, Niemka związana mocno ze światem filmu, tzw. „nadworna reżyserka Hitlera” (który zresztą pojawia się tutaj we własnej osobie). Leni to kobieta rozdarta pomiędzy ambitnym i stylowym kinem, a kręceniem propagandowych filmów dla fuhrera. Lecz jest także rozdarta między miłością do ojczyzny, a uczuciem do żydowskiego chłopaka. Jej wybranek, jak się okazuje, nie jest jednak zwyczajnym adoratorem. W zaciszu swojego domu kryje dość niepokojącą tajemnicę – do dyspozycji ma własną armię golemów.
Dodatkową ciekawostką, nadającą smaczek powieści, jest fakt, że cała trójka bohaterów to postacie autentyczne. Ćwiek co prawda dość znacznie wzbogacił ich życiorysy, lecz nadal pozostają ludźmi z krwi i kości. Na oficjalnej stronie Runy poświęconej książce można nawet obejrzeć ich zdjęcia.
Wiele można jeszcze o „Ofensywie szulerów” powiedzieć. Sporo jest też zakulisowych historii dotyczących tego tytułu (między innymi to, że stał się on symboliczną kością niezgody pomiędzy autorem, a jego dotychczasowym wydawnictwem). Lecz z ręką na sercu można śmiało stwierdzić, że jest to jedna z lepszych powieści Jakuba Ćwieka, a historia Leni Riefenstahl to, wedle mojej skromnej opinii, chyba najbardziej dojrzały z jego tekstów. Nie mogę się doczekać kontynuacji.