“Niespokojny człowiek” to najnowsza i jednocześnie ostatnia powieść o znanym na całym świecie szwedzkim policjancie, Kurcie Wallanderze. Główny bohater takich kryminalnych bestsellerów jak “Psy z Rygi” czy “Morderca bez twarzy” ma już 55 lat i właśnie zakupił sobie posiadłość pod Ystad, gdzie postanawia zamieszkać z psem. Wkrótce dowiaduje się też, że zostanie dziadkiem. Przed Kurtem trudne zadanie poradzenia sobie z upływem czasu, który coraz mocniej daje o sobie znać: Wallander podupada na zdrowiu, a pamięć zaczyna płatać mu figle. Intryga upleciona przez Henninga Mankella jest zaskakująco prosta, jak na tak długą, bo prawie 600-stronicową powieść. Teść córki Wallandera, Hakan von Enke, w czasie swoich 75-ych urodzin opowiada policjantowi tajemniczą historię o statkach okrętach podwodnych i śledztwie, które prowadził przez lata, a Kurt ze zdziwieniem zauważa, że staruszek czegoś się boi. Wkrótce po tym spotkaniu Hakan znika bez śladu, a Wallander postanawia na własną rękę pomóc w jego odnalezieniu. W ten sposób zaczyna się żmudne badanie przeszłości Hakana, które jednak nie zajmuje zbyt wiele miejsca w powieści. Można powiedzieć, że bardziej niż von Enke, Mankella interesuje sam komisarz i schyłek jego życia.
Bardzo podoba mi się pomysł takiego właśnie zakończenia historii Kurta Wallandera, na jakie zdecydował się szwedzki pisarz. Co prawda książka jest dojmująco smutna, ale przez to bardzo prawdziwa. Trudno powiedzieć, ile w Wallanderze z samego Mankella, ale można bezpiecznie założyć, że autor zawarł w powieści odrobinę własnych przemyśleń na temat przemijania i ulotności ludzkiego życia. I w żadnym wypadku nie są to niestrawne frazesy czy hollywoodzkie zagrywki, mające za zadanie odmitologizowanie głównego bohatera. Mankell dokonał rzeczy wymagającej niezwykłej wrażliwości i zmysłu obserwacji: stworzył bohatera, który jest przejmująco wręcz autentyczny. W charakterze i odczuciach Wallandera zdaje się nie być nic z wyrachowanej pisarskiej kreacji. Ani śladu po decyzjach o tym, jaki bohater pasowałby do tej opowieści, czy zrobić z niego superbohatera czy wręcz przeciwnie: wzorem Indridasona nadać mu dużo antypatycznych negatywnych cech. Kurt Wallander po prostu jest, a śledzenie jego poczynań i refleksji u schyłku życia może dać czytelnikowi poczucie oczyszczenia, raczej rzadkie w powieści kryminalnej.
Jednak “Niespokojny człowiek” to nie tylko metaforyczna podróż w głąb psychiki Wallandera, lecz także bardziej rzeczywista wycieczka po Szwecji. Dzięki licznym odniesieniom do historii Europy, polski czytelnik ma niepowtarzalną okazję do spojrzenia na znane nam wydarzenia powojenne z innej perspektywy, a do tego niejako przy okazji, czyli w najbardziej naturalny sposób, poznać mentalność i zwyczaje Szwedów.
“Niespokojny człowiek” Mankella przypomina bardziej powieść obyczajową o człowieku, który coraz częściej zdaje sobie sprawę z tego, jak niewiele życia już mu zostało, a do tej pory abstrakcyjna starość właśnie dopadła i jego. Wątek kryminalny pełni raczej funkcję spoiwa i ramy dla całej fabuły, ale na pewno nie jest wiodącym tematem. Książka Skandynawa będzie rozczarowaniem dla tych wielbicieli powieści detektywistycznych, dla których najważniejsza jest intryga, a resztę ograniczyliby do minimum. W przypadku Mankella to tło gra pierwsze skrzypce, a zamiast typowego kryminału mamy do czynienia z bardzo dokładnie odmalowanym wycinkiem życia starzejącego się Kurta Wallandera.