Nienazwane

Toruńskie wydawnictwo C&T znowu wydało Lovecrafta! Zbiór „Nienazwane” zawiera trzynaście opowiadań, których do tej pory nie było w „Bibliotece grozy” tego wydawnictwa, ale też – co ważne – nie ma ich w dwóch wielkich tomach Lovecrafta z wydawnictwa Vesper. A jedno z nich, „Ekshumacja”, w ogóle po raz pierwszy ukazało się w języku polskim. Zdecydowanie warto zapoznać się z tym zbiorem – to nie jest rzecz tylko dla koneserów i znawców Lovecrafta, ale też ciekawostka dla tych, którzy poznali kanoniczne dzieła tego autora i zwyczajnie chcą więcej. W „Nienazwanym” znalazło się kilka średnich opowiadań i kilka naprawdę dobrych, zaś jedno jest po prostu genialne.

Zawsze, gdy czytałem Lovecrafta, szczególną uwagę zwracałem na jego filozofię. Groza była, potwory były, nieznane było – ale wszystko jakoś w drugim szeregu, jako dopełnienie. Liczył się dla mnie kosmicyzm, materializm, antyinicjacja, potworne numinosum. Kwestia osobistego podejścia, takie rzeczy mnie po prostu bardzo, bardzo interesują. A z „Nienazwanym” jest trochę inaczej, bo to właśnie grozę serwuje w pierwszej kolejności. Udowadnia dodatkowo, że tytuł zbioru nie został wzięty z sufitu. Nieznane. Nieopowiedziane. Niewysławialne. Niepowstrzymane. Nieodparte. Nieludzkie. Niewiarygodne. Niesamowite. Niepojęte. Nienazwane.

Kilka opowiadań wzorcowo wpisuje się w pewien charakterystyczny schemat. Otóż mamy narratora (pracownik wariatkowa, artysta rzeźbiarz, student matematyki, pisarz grozy czy tropiciel zjawisk paranormalnych) i jego towarzysza, który nieodmiennie pada ofiarą Nieznanego (meksykański górnik, szalony naukowiec, sceptyczny badacz, obłąkany wieśniak czy opiumowy kumpel). Przypadkowo, lub poprzez grzebanie tam, gdzie grzebać się nie powinno (studia nad nieeuklidesową geometrią, eksploracja wielkich podziemnych tuneli lub szybów, łażenie po nawiedzonych domach, paranaukowe eksperymenty, narkotyki) zauważają oni, że coś jest bardzo, bardzo nie tak z otaczającą ich rzeczywistością. Odkrywają Nieznane, a to zawsze stanowi podstawowe źródło strachu.

Czym jest owo Nieznane? Przede wszystkim jest ono Nienazwane. Ludzki język nie jest w stanie opisać istoty tego bytu. Ludzka wyobraźnia jest zbyt ograniczona ochronnym, nieświadomie wyuczonym przez tysiąclecia, nawykiem odwracania wzroku. Sposoby zdobywania informacji o świecie mamy niebywale zawężone, widzimy otoczenie tylko tak, jak pozwala nam nasza fizyczność, nasze pięć zmysłów. Czasem jednak coś do nas dociera, coś dostrzegamy kątem oka. Jak możemy doświadczyć Nienazwanego? To wrażenia „zanurzenia” i „przenikania” przestrzeni, to zatrzymanie czasu, to obce i nienormalne kąty i krzywizny, to bluźniercze i bulgoczące dźwięki, to obezwładniający smród, to w końcu bezkształtne istoty, które są niewidzialne, lecz bezsprzecznie istnieją. Mogą stać teraz dokładnie za nami i patrzeć nam przez ramię. Grozę budzą też rzeczy, które nie powinny nigdy istnieć – wiedźma i jej chowaniec przenikający ze snów do rzeczywistości, kopalniany szyb bez dna czy potop zdegenerowanych półmałpich istot wylewający się spod ziemi.

Nieznane nas przyciąga. Musimy zajrzeć do dziury w ziemi, musimy iść do domu na wzgórzu, musimy przeczytać ten pergamin, musimy się odwrócić przez ramię, teraz! Ten magnetyzm jest nie do odparcia, jesteśmy jak zahipnotyzowani. A gdy Nieznane nas dopadnie (choć dopada raczej naszego towarzysza) jedynym ratunkiem jest wyparcie. Gdy delirium odpuszcza i odzyskujemy przytomność, wszystko wydaje się nam tylko złym snem. Potwierdzają to fachowe opinie lekarzy, brak koszmarnych manuskryptów i artefaktów, które przywiodły nas na skraj szaleństwa, a my jesteśmy przekonani, że to tylko narkotykowe omamy, tej dziury nigdy tu nie było, a z krzaków wyskoczył na nas po prostu rozwścieczony byk. Nic za nami nie stoi, nic nie dyszy za plecami. Ale, ale. Co zatem oznacza ta eksplozja na niebie, sugerująca, że istota, z którą „rozmawialiśmy” mówiła prawdę? Co oznacza grecki napis na dziwnej rzeźbie znalezionej w mieszkaniu? A te potworne szkielety odkryte pod domem wiedźmy? Gdzie zniknęli służący szalonego naukowca? Co oznacza odcisk wielkiej łapy znaleziony w miejscu, z którego uciekliśmy? Co widzimy kątem oka, gdy odwracamy z powrotem głowę? Niczym nieuzasadniony niepokój i lęk przed ciemnością nie opuści nas już do końca życia. Ciemne i zasnute czarnymi chmurami niebo będzie nas motywować do wyjścia z domu. Bo paradoksalnie, to przejrzyste, usiane gwiazdami i bezchmurne budzić będzie od tej pory paraliżujący strach.

Takie opowiadania jak „Za ścianą snu”, „Przemiana Juana Romero”, „Hypnos”, „Przyczajona groza”, „Nienazwane” i dwa moje ulubione (praktycznie opowiadania science fiction – jest tu przecież mowa o tunelach czasoprzestrzennych, poszerzaniu spektrum światła widzialnego oraz o wyższych wymiarach czasoprzestrzeni) czyli „Z zaświatów” i „Sny w domu wiedźmy” to taki właśnie schemat z małymi odstępstwami.

To jednak nie wszystko. Mamy też i inne opowiadania. „Koty Ultharu” to opowieść o kociej zemście, napisana jeszcze w okresie silnego wpływu prozy Lorda Dunsany’ego. Prawdopodobnie Howard dał tu wyraz swojej tęsknocie za Czarnuchem – swoim małym kotem, który zaginął, gdy Lovecraft był dzieckiem. „Dwie czarne butelki” to tajemnica obłąkanego pastora i jego koszmarnego towarzysza. Są też dwa opowiadania przywodzące na myśl twórczość Montague Rhodesa Jamesa. „Straszny starzec” i „W grobowcu” to fabuły proste, bardzo pulpowe – takie „Opowieści z krypty” lub „Strefa mroku” sprzed stu lat.

Dwa ostatnie teksty zasługują na szczególną uwagę. „Ekshumacja” to utwór Lovecrafta, którego jeszcze w naszym języku nie było okazji przeczytać. Współautorem jest Duane W. Rimel, lecz nie wiadomo dokładnie, jak wielki jest tu wkład Lovecrafta. Jest to historia człowieka, który zachorował na trąd i wziął udział w eksperymentalnej metodzie leczenia, zaproponowanej przez szalonego naukowca. Sam bohater i jego przeżycia, przypominają nieco starsze opowiadanie – „Wyrzutka” („Odszczepieńca”, „Obcego” lub „Przybysza” w zależności od tłumaczenia). To spojrzenie na świat oczyma potwora – człowiek styka się z Nieznanym, gdy spogląda w lustro.

I na koniec opowiadanie, którego nie boję się nazwać arcydziełem. „Nocny ocean” to ostatni znany tekst, nad którym pracował Lovecraft, jego kolejna kooperacja literacka. O współautorze dzieła, Robercie H. Barlowie, wypowiadał się zawsze w samych superlatywach, a o „Nocnym oceanie” pisał, że to opowiadanie niezwykle głębokie artystycznie. To tekst ze szczątkową fabułą, bardzo refleksyjny, skomplikowany narracyjnie – taki, w którym niepodzielnie panuje atmosfera niesamowitości. Relacja młodego, wrażliwego artysty z wakacji w domku na plaży jest pełna niedopowiedzeń i grozy wyłożonej tak bardzo nie wprost, że uważam „Nocny ocean” za nie tylko najlepsze opowiadanie tego zbioru, ale i jeden z najlepszych tekstów Lovecrafta w ogóle. Wspaniałe pożegnanie z literaturą pisarza, który zmarł kilka miesięcy po napisaniu tego tekstu, nawet jeśli to R.H. Barlow miał tutaj większy twórczy udział.

Nienazwane

Tytuł: Nienazwane

Autor: Howard Philips Lovecraft

Wydawca: C&T

Data wydania: 2017

Format: s. 200, okładka miękka

Opis z okładki: 13 OPOWIEŚCI WYBRANYCH Z DOROBKU NIEKORONOWANEGO MISTRZA GROZY. Edycja ta zawiera mniej znane historie spod znaku grozy H.P. Lovecrafta. A przy tym stanowi doskonałe uzupełnienie „Zewu Cthulhu”. Ozdobą zbioru są na pewno „Koty Ultharu” – jeden z ulubionych tekstów pisarza. Podobnie jak rzadko wydawane w zbiorach – „Dwie czarne butelki”, napisane we współpracy z Wilfredem B. Talmanem. I chyba najbardziej refleksyjny tekst: „Nocny ocean”, efekt współpracy z R.H. Barlowem – ostatnia opowieść grozy, nad jaką pracował Howard Phillips Lovecraft, zmarły 15 marca 1937 roku w Providence.

Przewiń na górę