Mroczne popołudnie

Sprawdzony koktajl

Od ostatnio opublikowanej nowości Deana Koontza w naszym kraju minęło blisko półtora roku („Twoje serce należy do mnie”), nic więc dziwnego, iż na premierę „Mrocznego popołudnia” polscy sympatycy prozy tego pisarza wyczekiwali z wielką niecierpliwością, głodni kolejnej tajemniczej historii z pogranicza rzeczywistości i fantastyki.

Koontz specjalizujący się w mrocznych opowieściach zawierających w sobie zarówno pierwiastek  realizmu jak i wątki nadprzyrodzone, wykorzystał ów motyw także i w niniejszym utworze. Jednakże elementy nadnaturalne, choć niezwykle istotne w kluczowych momentach opowiadanej przezeń historii, są tutaj niejako tłumione poprzez opisy autora hołdujące jego miłości do golden retrieverów. To właśnie Nickie, tajemnicza suczka rzeczonej rasy stanowi oś napędową „Mrocznego popołudnia”; już od pierwszych stron z jej udziałem wyczuwalna jest specyficzna aura niesamowitości mająca wpływ na kolejne zdarzenia rozgrywające się w książce.

Czytelników nie śledzących dokładnie biografii Deana Koontza może więc nieco zaszokować fakt poświęcania przez autora aż tak znaczącej uwagi relacjom człowieka i psa, oraz wielkiej gloryfikacji psiej natury na kartach tejże powieści. Wytrawny fan będzie wiedział jednak, iż psi motyw w „Mrocznym popołudniu” stanowi wielki hołd pisarza złożony umiłowanemu psu Trixie, wiernemu i wieloletniemu przyjacielowi rodziny Koontzów, który opuścił ich po ciężkiej chorobie podczas tworzenia historii o Nickie.

Ale „Mroczne popołudnie” traktuje nie tylko o fascynacji człowieka wyczynami niezwykłego czworonoga. Oprócz stronic wypełnionych uwielbieniem dla golden retrieverów autor zaserwował nam wgląd w osnute zarówno tajemnicą, jak i mrokiem serca ludzkich bohaterów. Ta przeciwwaga dla ładunku dobroci i pozytywnych emocji związanych z wizerunkiem psa-przyjaciela, zawiera się głównie w prezencji czarnych charakterów powieści. W tym miejscu po raz kolejny uchylę Koontzowi czoła za niesamowitą pomysłowość w tworzeniu szalonych portretów psychologicznych. Twórca bestsellerowych „Opiekunów” i tutaj  po mistrzowsku poraża panteonem bezdusznych zwyrodnialców, żerujących na szczęściu i stabilizacji bohaterów próbujących odbudować niegdyś już skruszone życie. Egoizm, pogarda dla otaczającego świata, umiłowanie do przemocy i władzy, oraz negacja pozytywnych ludzkich wartości – oto filozofia życia oprawców zaprezentowanych przez Deana Koontza w „Mrocznym popołudniu”. Warto zauważyć, że owi brutale XXI wieku to już nie szaleni psychiatrzy oraz genetycy z patentem na długowieczność i nieśmiertelność – co mieliśmy okazję prześledzić w starych utworach  pisarza – ale wypaczeni mordercy, karmiący się nawzajem swoim zatrutym jadem, dla których egzekucja wspólnika, podpalenie nieznajomego czy tortura własnego dziecka stanowi prawdziwy sens życia

W niniejszej historii amerykańskiego twórcy pełne szaleństwa losy negatywnych postaci przetną się z życiową ścieżką pozytywnych bohaterów – pary przyjaciół i towarzyszącego im golden retrievera Nickie. Poznając ich na pierwszych stronach „Mrocznego popołudnia”, widzimy w nich spełnionych i szanujących się kochanków, dostrzegających  również potrzeby innych i przy nadarzającej się okazji wyciągających pomocną dłoń, tak ludziom, jak i wszechobecnym niemal psom. Im dalej jednak zagłębiamy się w idyllyczną wędrówkę z Amy i Brianem – bo o nich właśnie mowa – tym mroczniejsze poznajemy fragmenty przeszłości zarówno kobiety, jak i jej partnera. Koontz bardzo ciekawie przedstawia nam dawne zdarzenia towarzyszące obojgu bohaterów, stopniowo, ale niezbyt pospiesznie,  odkrywając ich  tajemnice, a przez to w odpowiedni sposób dawkując napięcie. Pod osłoną codzienności uwidaczniają nam się dramaty życiowe Amy i Briana, a smaczku całości nadają koszmarne wspomnienia obojga, oraz nadnaturalne, budzące przestrach wydarzenia z teraźniejszości, zwiastujące przestrogę przed nieznanym złem.

Konstrukcja fabularna „Mrocznego popołudnia” opiera się na kilku  zbiegach okoliczności, przez co momentami kuleje aura tajemnicy budowana przez autora od pierwszych stron, aczkolwiek w istotnym miejscu  Koontz zaskakuje, odpowiednio długo trzymając przed czytelnikiem ostateczny  ładunek mroku. Także cała powieść choć przeplatana psią sielankowością, zawiera w sobie niemało niepokojących akcentów przypominających o brutalnej rzeczywistości, w jaką uwikłani zostali bohaterowie.  To ścieranie się ze sobą dwubiegunowych światów to już swoista wizytówka w pisarstwie Deana Koontza, który w „Mrocznym popołudniu” wzorem innych swoich powieści gloryfikuje finalne zwycięstwo dobra nad złem.

Niemniej jednak powieść jako całość zapewnia przyjemną rozrywkę, w której autor serwuje czytelnikowi sprawdzony przez lata koktajl  tajemnicy i niesamowitości, gdzie zarówno fan mroku jak i lekkiej obyczajowości znajdzie coś dla siebie.

Mroczne popołudnie

Tytuł: Mroczne popołudnie

Autor: Dean Koontz

Wydawca: Albatros

Data wydania: 5 października 2011

Format: 400 s.

Cena okładkowa: 33,90

Opis z okładki:

Nowy thriller mistrza gatunku Deana Koontza, połączenie thrillera i opowieści z morałem, historia o walce dobra ze złem oraz magii, którą kryją w sobie Golden Retrievery.
Życiowym celem Amy Redwing jest ratowanie z opresji psów rasy Golden Retriever. Pogrzebawszy zdominowaną przez brutalnego mężczyznę przeszłość, kobieta założyła własną firmę Golden Heart, która zajmuje się szukaniem nowych domów dla zaniedbanych zwierząt i stara się zbudować trwały związek z obecnym chłopakiem, architektem Brianem. W trakcie jednej z interwencji obydwoje trafiają do domu Janet, maltretowanej przez męża żony i matki dwójki dzieci. Wspólnymi siłami udaje im się ocalić rodzinę i piękną Goldem Retrieverkę, Nickie. Amy i Nickie stają się nierozłączne, powiązane nicią porozumienia, które przekracza granice pojmowania zwykłych ludzi… Kolejne wydarzenia utwierdzają ją w przekonaniu, że Golden Retrieverka nie jest zwykłym psem. Skąd jednak wzięła się w rodzinie Janet? Jaką misję ma do spełnienia? Amy odkrywa, ze klucz do rozwiązania zagadki kryje się w jej własnej przeszłości – przeszłości, z którą musi się wreszcie uporać.

Przewiń na górę