Czytadło z klasą
Bądźmy szczerzy, od czasu do czasu nawet najbardziej wyrafinowani czytelnicy mają chęć sięgnąć po coś lekkiego, łatwego i przyjemnego. Taka literacka forma relaksu przed „większymi” dziełami, mała odskocznia czy zwyczajne źródło zabawy. Refleksje te dopadły mnie przy okazji lektury debiutanckiej powieści Zofii Małopolskiej Morderstwo tuż za rogiem wydanej w serii Asy kryminału.
Niespodzianek nie ma co oczekiwać. Na początku rutynowo pojawia się trup. Tym razem nieszczęśnikiem tym jest pewien kloszard, którego przypadkowy mężczyzna odnajduje niemal na swym progu. Co gorsza, odnajduje go tam po suto zakrapianej imprezie z kolegami. Za sprawę zabiera się komisarz Bartnik – niedoszły lekarz, a teraz całkiem niezły policjant. Sprawę komplikuje fakt, że mężczyźni, którzy odnaleźli martwego bezdomnego, byli jego kolegami z licealnej ławki… W prowadzeniu śledztwa, które z początku idzie jak przysłowiowa krew z nosa, policjantowi pomaga jego była nauczycielka – polonistka, miłośniczka kryminałów, dzieląca się z nim swoimi spostrzeżeniami oraz zwyczajną wiedzą o ludziach, jakiej nabywa się z wiekiem. Bezcenne okazują się również akademickie konotacje starszej pani.
W debiucie Małopolskiej tym, co jako pierwsze rzuca się w oczy, jest wręcz świetnie odmalowany Kraków, który niemal ożywa na kartach powieści – czytelnik może śmiało przenieść się w znane zakątki Miasta Kraka razem z bohaterami powieści. Samo dobre tło to jednak nie wszystko. Na uwagę zasługują również bohaterowie: co prawda niezbyt oryginalni, ale w gruncie rzeczy bardzo wiarygodni i sympatyczni. Ot, tacy zwykli ludzie, jakich codziennie mija się na ulicy. Autorka nie sili się zbytnio na udziwnianie swych protagonistów – czasami odnosiłem wręcz wrażenie, jakby byli przeniesieni z jakiejś całkiem niezłej powieści obyczajowej osadzonej w realiach dzisiejszych trzydziestolatków, ze wszystkimi ich problemami, obowiązkami i drobnymi radościami. Swoistą przeciwwagę dla tego typu postaci stanowi była nauczycielka Bartnika, pani Rudzka – starsza dystyngowana dama z wysublimowanym smakiem, ale dysponująca również niebywałym intelektem. Razem z komisarzem (ku uciesze czytelnika) tworzą duet oparty niemal na kanonicznym schemacie „Holmes – Watson”.
Od strony fabularnej jest już nieco gorzej. Powieść zbudowana jest na wysłużonym scenariuszu, ale to bynajmniej nie przeszkadza w lekturze. Małopolska potrafiła wiele wykrzesać ze swojej intrygi – tak, że nawet przy dużej dawce sceptycyzmu ciężko zarzucić coś fabule jej powieści. Cóż, być może prawdą jest, ze najbardziej lubimy czytać to, co już znamy. A tu mamy to podane w sympatycznej, niezobowiązującej formie.
Morderstwo tuż za rogiem czyta się przyjemnie, chociaż jest ono napisane (chyba z premedytacją) jako coś w rodzaju kryminalnej opowieści do poduchy. A szkoda, bo mogło być lepiej. Niemniej jednak jako czytadło debiut Małopolskiej sprawdza się znakomicie. Powiem więcej: chciałbym jak najwięcej tak sprawnie napisanych czytadeł. Takich, które potrafią wzbudzić w czytelniku sympatie, czasami przestraszyć, odrobinę zaintrygować albo też rozśmieszyć zawartą w sobie dozą ironii. Nadal mam jednak wrażenie, że autorkę stać na znacznie więcej. Na pewno na więcej niż wejście w schemat i napisanie dobrego czytadła.