Thomas Kanger dołączył niedawno do grona skandynawskich twórców literatury kryminalnej, znajdujących się w katalogu polskich wydawców. Już niemal każde szanujące się wydawnictwo ma w swojej ofercie powieści ze Skandynawii. I chwała im za to, gdyż w natłoku amerykańskiej literatury (nie tylko kryminalnej) świeży powiew z krajów północy daje nadzieję na znacznie ciekawsze przeżycia czytelnicze.
„Mężczyzna, który przychodził w niedzielę” już samym tytułem wpisuje się w skandynawską tradycję, tamtejsi autorzy – począwszy od duetu Sjöwall i Wahlöö, a skończywszy na Henningu Mankellu i Stiegu Larssonie – mają tendencję do tak właśnie skonstruowanych tytułów. Również tematyka, zaproponowana przez mieszkającego w Londynie szwedzkiego pisarza, dobrze koresponduje z powieściami przywołanych powyżej twórców. Mamy zbrodnię sprzed lat i niezłomną policjantkę, która wierzy w sprawiedliwość, choć przyszło jej żyć w świecie pełnym zbrodni. Postacie są świetnie skonstruowane, a spokojna, niespieszna narracja, doskonale oddaje ducha leniwie toczącej się akcji. Mimo że jest tu sporo opisów, szybko okazuje się, że nie są one przypadkowe i nie świadczą bynajmniej o literackim gadulstwie Kangera. Najważniejszą jednak częścią wspólną omawianej tu powieści i klasycznych szwedzkich kryminałów jest świetnie zarysowane tło społeczne, które obserwuje i komentuje bohaterka.
Osią kryminalnej intrygi jest sprawa morderstwa, która ma wkrótce ulec przedawnieniu. Elina Wiik, policjantka ze szwedzkiego miasteczka Västeras, otrzymuje ją niejako w spadku od swojego byłego przełożonego. Dowody, które w tej sprawie zebrano, pokrył już kurz, a czas, jaki pozostał Elinie do dyspozycji, gwałtownie się kurczy. Na dodatek śledztwo trzeba przeprowadzać właściwie od nowa, gdyż wiele spraw przed laty zaniedbano.
Konstruując postać Eliny Wiiik, Thomas Kanger postawił również na znany ze skandynawskich kryminałów wzorzec: mamy tu singielkę, zbyt niezależną, by zbudować trwałe relacje, na dodatek nieco pokaleczoną psychicznie przez wybór, którego dokonała przed laty. Zastanawiałem się nawet, czy szwedzki pisarz nie przeczytał zbyt wielu powieści fińskiej autorki, Leeny Lehtolainen, Elina przypomina momentami jej bohaterkę, Marię Kallio.
Powieść ma również drugi wątek, który prowadzi nas szlakiem innej postaci, Kari Solbakken, z którą wędrujemy od Wietnamu po Norwegię. Jednak nie chciałbym zdradzać, jak splotą się losy obu pań, zbyt zaskakujący jest to motyw w powieści, by psuć czytelnikom zabawę z dotarciem do niego.
Kanger świat widziany oczyma bohaterki kreśli w dość mrocznych barwach. Niełatwo być policjantką w niewielkim miasteczku, gdzie przestępczość rośnie szybciej, niż wykrywalność przestępstw. Jednak w tym nieco apatycznym świecie doskonale sprawdzają się kryminalne fabuły, zwłaszcza dotyczące tajemnic sprzed lat.
Wydawnictwo Czarne zapowiada już polską edycję kolejnej powieści Thomasa Kangera, zatytułowanej „Pogranicze”. Mamy więc pewność, że Elina Wiik wkrótce powróci.