Martwe popołudnie

Autentyczna powieść

Mariusza Czubaja znałem do tej pory jedynie dzięki Etnologowi w mieście grzechu, genialnemu i najwnikliwszemu na polskim rynku studium literatury kryminalnej. Wiedziałem, że autor parał się również własną twórczością, ale do tej pory nie miałem okazji się z nią zaznajomić. Kiedy w moje ręce wpadło Martwe popołudnie, zastanawiałem się, czy autor swoją ogromną wiedzę na temat kryminału potrafił wykorzystać w napisaniu własnej powieści. I na szczęście okazało się, że doskonały teoretyk potrafi stać się wprawnym rzemieślnikiem.

W gdańskim hotelu zostaje zamordowany polski poseł, który bardziej niż dobrem państwa zajmował się kolekcjonowaniem haków na swoich politycznych konkurentów. Policja zataja istotne fakty, a na najwyższych szczeblach władzy pojawia się coraz większa nerwowość związana z ponurą tajemnicą, którą znał denat. Kilka tygodni później główny bohater powieści, Marcin Hłasko, dostaje zlecenie w sprawie zaginięcia młodego specjalisty od marketingu politycznego,  który zajmował się pisaniem biografii wpływowego biznesmena. Jako że polityka często wchodzi z mariaż z biznesem, nie powinno zaskakiwać, że obie sprawy są ze sobą powiązane.

Punkt wyjścia jest więc dość oczywisty, jednak rozwinięcie akcji bez wątpienia zaskoczy nawet wymagających czytelników. Widać świadomość autora z zakresu trików i twistów fabularnych, ale najważniejszy okazał się rozsądny umiar w ich stosowaniu. Czubaj nie popisywał się swoją wiedzą, stała się ona nie celem całej powieści, lecz doskonale wyważonym środkiem, dzięki któremu intryga jest nie tylko wciągająca i skomplikowana, ale również autentyczna. Nie ma tutaj „cobenowskiej” przesady, co w mojej opinii jest niezaprzeczalnym plusem powieści.

Na uwagę zwraca też główny bohater utworu. I to nie dlatego, że jego nazwisko kojarzy się z autorem Pierwszego kroku w chmurach. Marcin Hłasko jest bystrym, lekko cynicznym facetem, który potrafi wywołać uśmiech na twarzy czytelnika bez nachalnego sypania ciętymi ripostami na każdym kroku. Nie jest nadgorliwym chojrakiem szukającym guza przy byle okazji, ale zwykłym facetem, który nie widzi nic wstydliwego w tym, by salwować się ucieczką, kiedy sytuacja robi się zbyt niebezpieczna. Wszystko to sprawia, że kryminał Czubaja tchnie autentyzmem, którego ostatnio coraz bardziej brakuje większości utworów z tego gatunku

Martwe popołudnie jest powieścią pozbawioną zbędnej pretensjonalności i fałszu. Czubaj udowodnił, że jest nie tylko wnikliwym literaturoznawcą, ale też niezwykle sprawnym pisarzem. Jestem ciekaw jego dzieł napisanych wspólnie z Krajewskim; mogłoby to być interesujące zderzenie umiaru z przesadą, której autor Erynii świadomie nie unika. Zamykając tę dygresję, chciałbym na koniec wszystkich zapewnić, że Martwe popołudnie wypełni żywymi emocjami nie tylko wasze popołudnia, ale też wieczory i ranki. A niewykluczone jest, że dzięki przygodom Hłaski zarwiecie również noce.

Martwe popołudnie

Tytuł: Martwe popołudnie

Autor: Mariusz Czubaj

Wydawca: Albatros

Data wydania: 30 kwietnia 2014

Format: 351 s.

Cena okładkowa: 33,90 zł

Opis z okładki:

Upalne lato 2013 roku. W hotelu w Gdańsku zostaje zastrzelony polski parlamentarzysta. Motywy zabójstwa nie są jasne, a egzekucja budzi niepokój wśród polityków i urzędników państwowych. Zamordowany był członkiem komisji do spraw służb specjalnych, zaś przy zwłokach znaleziono amfetaminę. Kilka tygodni później Marcin Hłasko – niegdyś policjant, a dziś ekspert zajmujący się sprawami bezpieczeństwa w firmach – dostaje prywatne zlecenie. Hłasko ma odnaleźć byłego dziennikarza i specjalistę od marketingu politycznego, Daniela Okońskiego. Okazuje się, że mężczyzna pracował nad biografią wpływowego polskiego biznesmana i pewnego dnia zniknął bez śladu. Hłasko przyjmuje zlecenie bez zbytniego entuzjazmu; teraz zamiast przesiadywać w domku fińskim na Jazdowie krąży po warszawskich slumsach i hipsterskich klubach na Placu Zbawiciela, styka się, jak sam mówi, z polską Świętą Trójcą, czyli przenikającym się światem polityki, biznesu i mediów. Sprawa, która początkowo wydawała mu się banalna przybiera inny kształt, gdy dowiaduje się, że Okoński nie był jedynym, który zaginął w ostatnim czasie. Hłasko stopniowo odkrywa ślady prowadzące do zdarzeń sprzed wielu lat. I niektórzy zrobią wszystko, by detektyw zabrał zdobytą wiedzę do grobu.

Przewiń na górę