Lód

Jacek Dukaj jest pisarzem, którego książki jednocześnie wymagają od czytelnika maksymalnego skupienia, otwartego umysłu i elastycznej wyobraźni. Nie jest on Stephenem Kingiem, którego twory czyta się gładko i szybko, a przez narrację płynie się wartkim strumieniem. U Dukaja wymagająca jest zarówno forma, którą autor bawi się, tworząc niekonwencjonalną narrację i zdania pełne inwersji, jak i treść, w której fabuła to tylko pretekst do snucia filozoficznych rozważań.

Nie inaczej jest z najnowszą powieścią Dukaja, w której autor przedstawia nam alternatywną rzeczywistość – w 1908 roku miast meteorytu tunguskiego na terytorium Rosjii spadło coś, z czego zaczął rozprzestrzeniać się tytułowy Lód. Nie jest to jednak zamarznięta woda, o której uczono nas na lekcjach fizyki – tutaj zamrożeniu ulega nie tylko materia, ale również wszelkie idee oraz postępy cywilizacyjne, techniczne i polityczne, a nawet prawa logiki. Tym sposobem w krajach Zimy niemożliwe są żadne rewolucje ani ruchy przewrotowe, które mogłyby obalić istniejącą władzę. Lód stopniowo obejmuje całe Cesarstwo Rosyjskie i wschodnią część Europy, zamrażając Historię w stanie, w którym ją zastał.

Benedykta Gierosławskiego poznajemy w 1924 roku, w zaborze rosyjskim. Zostaje wtedy przeniesiony do Ministerium Zimy, gdzie dowiaduje się, że jego ojciec w czasie zsyłki na Sybir nauczył się rozmawiać z lutymi – tajemniczymi istotami, które zamrażają wszystko, co napotkają na swojej drodze. Gierosławski zostaje więc wysłany w serce Lodu, aby odnaleźć ojca i namówić go, by ten – kierując lutymi – zapanował nad kierunkiem rozprzestrzeniania się Lodu.

Cała historia wręcz skrzy się od dylematów metafizycznych: wraz z autorem zastanawiamy się, czy Historia panuje nad człowiekiem, czy może jest odwrotnie? Czy naszym światem rządzi logika Kotarbińskiego, według której poza prawdą i fałszem istnieją wartości nie należące do żadnej z wyżej wymienionych, czy też zero-jedynkowa logika Arystotelesa. Czy istnieją przeszłość i przyszłość, czy jedynie nasze wspomnienia przeszłości i wyobrażenia o przyszłości. Czy istnieje ustrój doskonały i czy jest on w ogóle możliwy do wprowadzenia w praktyce. Czy język międzyludzki kiedykolwiek będzie mógł wyrazić Prawdę obiektywną, a także czym jest „istnienie” ludzi.

Rozważania te ciągną się niemal przez całą powieść, jednak nie zawsze stoją one na perfekcyjnym poziomie, jak to miało miejsce choćby w „Innych pieśniach”. Pierwsza połowa książki jest genialna pod każdym względem: fabuła i jeden z najciekawiej skonstruowanych bohaterów w historii literatury wciągają tak, że nie sposób oderwać się od lektury. Teorie wysnute przez Dukaja na dobre zadomowią się w głowie i łatwo jej nie opuszczą. Od pierwszej strony Dukaj hipnotyzuje, a nawet – posługując się wyrażeniem jednej z postaci – łapie czytelnika “za mordę” i nie puszcza. Nie będzie przesadą stwierdzenie, że pierwsza połowa książki, w której główny bohater jedzie na Syberię, jest jednym z najlepszych fragmentów w historii literatury.

Później jest już gorzej. Kiedy Gierosławski wjechał do Kraju Lutych, Dukaj musiał przekuć całą teorię z pierwszej części na świat przedstawiony w drugiej. I nie zawsze mu się to udawało. Niektóre posunięcia wręcz przeczyły idei, którą autor budował z mozołem przez ponad tysiąc stron. Żal jest tym większy, że nie były to niezbędne zagrania, autor mógł się spokojnie bez nich obyć. Były to szczegóły, które umieszczone w takiej właśnie powieści nabierały kolosalnego znaczenia.

Również fabularna strona tej książki nie jest idealna. Pod koniec mogło się wydawać, że Dukaj chce jak najszybciej skończyć tę powieść, bowiem pojawiały się tam błędy, których tej klasy pisarz nie powinien był popełnić. W pewnym momencie „zmęczenie materiału” chyba za bardzo dało się autorowi we znaki, wskutek czego wprowadził do opowieści stwory, mające być syberyjskimi wersjami Frankensteina. Tym sposobem z genialnej rzeczywistości alternatywnej Dukaj uczynił na chwilę zombie-story, pasujące do całości jak wół do karety. Nie ratuje tutaj sytuacji nawet fakt, że żywe trupy zniknęły tak szybko, jak się pojawiły. Wręcz przeciwnie, kilka stron tej sceny podkreślało zbędność i pewien nonsens wprowadzenia do fabuły.

Podsumowując, „Lód” Dukaja jest książką ambitną, ale na pewno nie wybitną. Nie jest ona pozbawiona niedoskonałości, jednak nie zmienia to faktu, że autor stworzył powieść na poziomie, o którym większość pisarzy może tylko pomarzyć. Jeżeli nie podejdzie się do „Lodu” jak do dzieła monumentalnego (co ja niestety uczyniłem), będzie to doskonała lektura. Na pewno warto ją przeczytać.

Lód

Tytuł: Lód

Autor: Jacek Dukaj

Wydawca: Wydawnictwo Literackie

Data wydania: 6 grudnia 2007

Format: twarda oprawa, 1054 s.

Cena okładkowa: 59,90

Opis z okładki:

Akcja najnowszej powieści Jacka Dukaja toczy się w alternatywnej rzeczywistości, gdzie I wojna światowa nigdy nie wybuchła, jest rok 1924, a Królestwo Polskie wciąż zamrożone jest pod władzą cara i w Belle Epoque. Warszawę skuwa lód – w środku lata burze śnieżne zasypują drogi. Lute, nieziemskie anioły Mrozu, spacerują ulicami miast, zamrażając prawdę i fałsz… Benedykt Gierosławski, zdolny matematyk, ale i niepoprawny hazardzista, na zlecenie carskiego Ministerstwa Zimy zostaje wysłany Ekspresem Transsyberyjskim do skutego lodem Irkucka, skąd ma wyruszyć na poszukiwanie swojego ojca, podobno potrafiącego porozumiewać się z aniołami mrozu – lutymi. Tysiąc rubli gotówką wydobyłby Benedykta z długów, ale czy misja nie jest przypadkiem zbyt niebezpieczna? Szybko okazuje się, że dla Benedykta będzie to podróż, która odmieni jego życie…
Fabuła „Lodu” wprost skrzy się od zapierających dech w piersiach zwrotów akcji, intryg politycznych, miłosnych, kryminalnych i gospodarczych, naukowych i metafizycznych; wypełniona fascynującymi postaciami, z akcją rozpiętą między brudnymi oficynami carskiej Warszawy, luksusami Ekspresu Transsyberyjskiego na tle lodowej Azji, irkuckimi salonami bogatego mieszczaństwa polskiego, a także podniebnym pałacem generała-gubernatora – jest powieścią, na jaką czekali wszyscy miłośnicy prawdziwej przygody, inteligentnej, pobudzającej intelekt i wyobraźnię, zmieniającej nasz pogląd na rzeczywistość.
To opowieść o Historji, czyli o tym, co nie istnieje. To kolejny literacki majstersztyk Jacka Dukaja, dzięki któremu czytelnicy będą mogli poznać nie tylko fascynującą, mrożącą krew w żyłach „inną możliwą” historię świata, ale również będą mieli okazję wraz z bohaterem powieści odbyć niezwykłą podróż ekspresem transsyberyjskim i stanąć oko w oko z Innym.
Jacek Dukaj znowu udowadnia, że w fantastyce wciąż nie powiedziano ostatniego słowa.

Przewiń na górę