I oto przyszło mi trzeci raz zbadać zapiski Kronik Imaginarium Geographica, i po raz trzeci mogę podzielić się z Wami swoją opinią. O ile pierwszy tom mnie zainteresował, drugi niemal zachwycił, to trzeci jedynie zakończył serię. Przynajmniej na razie, bowiem wieści o „The Shadows Dragon” są na razie niepewne.
Problem zaczyna się już na samym początku powieści. Znani z poprzednich tomów bohaterowie odnajdują na średniowiecznym manuskrypcie skierowaną do nich wiadomość, co ciekawsze napisaną przez ich przyjaciela, Hugo Dysona, który nawet nie wie o istnieniu Imaginarium Geographica. Gdy tylko starają się wyjaśnić sytuację, otwiera się brama czasu, przez którą Hugo nieopatrznie przechodzi. Przyjaciele ruszają mu na ratunek. Zło przedostaje się do naszego świata. Mieszają się czasy, rzeczywistości, mity i legendy. Wszystko oczywiście z werwą i pomysłem, ale… to wszystko już było. Można, owszem, stwierdzić, że autorowi w konwencji można wszystko, a już na pewno w obrębie cyklu czerpać pomysły od samego siebie. Niestety, mnie taka wtórność nie przekonuje. Zbliża ona cykl do historii o Harrym Potterze, bowiem skoro trzeci raz z rzędu bohaterowie stają przeciwko temu samemu przeciwnikowi, to zaczynam wątpić w pomysłowość autora. Szczególnie, że kreatywność dotąd go nie opuszczała, a i w tym wypadku całkiem sprawnie połączył kilka mitów i legend, tym razem przede wszystkim mit Arturiański i specyfikę Juliusa Verne’a. Wszystko wspaniale, ale o wiele prościej i mniej ambitnie niż w „Powrocie czerwonego smoka”. I jeszcze raz zapytam, dlaczego znów antagonistą jest Zimowy Król? Nie odpowiada mi wyjaśnienie, że tym razem spotykają go w przeszłości, a więc zanim dwukrotnie go pokonali w późniejszych latach.
Nie powiem, tropienie śladów i wątków tradycyjnie już w przypadku tego cyklu dostarczyło mi niemałej radości, niemniej całościowo poczułem się troszkę oszukany. Niezależnie od tego, twierdzi sam autor, że zawsze chciał taką książkę napisać, itp., tak naprawdę otrzymałem odgrzewane danie. I z jeszcze mniejszą ilością grozy niż zwykle. W pierwszym tomie zaskoczeniem było odkrycie tożsamości bohaterów, w drugim rozwikłanie całej intrygi, w trzecim ujrzenie napisu koniec bez doświadczenia uczuć towarzyszących poprzednim lekturom. Zaznaczę, powieść wciąż prezentuje bardzo wysoki poziom, niemniej to już nie jest misterna konstrukcja, jedynie rzemieślnicze dzieło, którego każdy detal jest masową podróbką. Niniejszym uznaję, że czwartego tomu nie będę wypatrywał ze szczególnym utęsknieniem…