Howard – czyli kto?
Jakie jest wasze pierwsze skojarzenie z nazwiskiem Roberta A. Howarda? Conan Barbarzyńca czy Howard Phillips Lovecraft?
Oczywistym wydawałoby się to pierwsze, ale zakładając, że czytelnicy Carpe Noctem więcej czytają literatury grozy niż fantasy, nie byłoby dziwnym, gdyby ów teksański pisarz był niektórym bardziej znany jako przyjaciel autora Koszmaru w Dunwich i twórca literatury niesamowitej.
Już nazwa zbioru: Królestwo cieni oraz inne utwory z mitologii Cthulhu nie pozostawia złudzeń, że mówiąc o horrorze jesteśmy tutaj na dobrym tropie. Rzut oka we wnętrze tomiku to potwierdzenie. Wybór opowiadań poprzedza poświęcony osobie Howarda esej Lovecrafta, zaś za przekład i wybór odpowiedzialny jest Mateusz Kopacz, osoba z pewnością nieobca fanom horroru.
Czy jednak – co również może sugerować tytuł – mamy tu do czynienia ze zbiorem kalek z Lovecrafta? Zdecydowanie nie! Choć w części tekstów pojawiają się ewidentne odniesienia do stworzonych przezeń istot i artefaktów, choć w sposobie budowania niesamowitości również da się zauważyć jego mocny wpływ, twórczość Roberta E. Howarda ma swój własny charakter. Czytając przygody Conana Barbarzyńcy, da się zauważyć, że historie z jego świata mają w swoim charakterze sporo z horroru i właściwie trudno byłoby wyraźną linią oddzielić howardowskie weird-fiction od heroic fantasy. Można by wręcz zaryzykować twierdzenie, że świat z Królestwa cieni i innych opowiadań – a więc świat rzeczywisty okuty w mroczne pierwiastki – wprost nawiązuje do świata opisanego w Erze hyboryjskiej.
Ta przydługa gadanina miała na celu wyklarować czytelnikowi, że druga część tytułu zbioru jednocześnie jest celna i fani Lovecrafta jak najbardziej mogą czuć się zainteresowani twórczością Howarda, ale też nie muszą się obawiać, że napotkają jedynie mało umiejętne kopie. Owszem, Howard nie był pisarzem pierwszej klasy. Zarówno w warstwie stylistycznej, jak i fabularnej, opowiadania te trudno nazwać wzorcowymi, ale też nie sposób odmówić autorowi ogromnej wyobraźni i talentu do tworzenia naprawdę przejmujących scen grozy. A jeśli trafiają się tu literackie banały – Boże, jakie i one są pociągające!
Te kilka opowiadań to historie ludzi, którzy zwykle w niezwykłych okolicznościach poznają plugawe fakty z przeszłości Ziemi, setki lat temu wymazane z kart historii. Bohatersko zapuszczają się w ciemne i pradawne jaskinie, stają oko w oko z bożkami prymitywnych i zdegradowanych ludów.
Wybór opowiadań Howarda to prawdziwy powiew świeżości, choć teksty ani nie są nowe, ani bardziej oczytanych nie zaskoczą. Niemniej to jedna z najbardziej wartościowych pozycji w gatunku, jakie na naszym rynku w ostatnim czasie wydano. Pomimo wszystkich niedoskonałości w prozie Howarda, czytania takich zbiorów to prawdziwa przyjemność.