Krew i strach

Ernest Ewaryst, bo takie wyszukane miano nosi główny bohater powieści Aleksandra Wiernego, ma dosyć niecodzienne hobby, któremu bez reszty się poświęca. Tak bardzo, że podporządkowuje mu całe swoje dotychczasowe (niezbyt ciekawe) życie. Pasją tą jest mianowicie mordowanie wampirów. Obdarzony nadnaturalnymi mocami Ernest, zwany również tępicielem, wędruje więc od miasta do miasta, eksterminując przeciwników. Sytuacja ta komplikuje się, kiedy na swojej drodze spotyka tajemniczą wampirzycę o imieniu Lena.

Wbrew pozorom, jakie stwarza wprowadzenie do fabuły, nie jest to kolejny romans z krwiopijcami w roli głównej. Osią akcji są starcia tępiciela z jego adwersarzami, w większości pozostającymi w roli statystów do prezentacji efektownych sposobów unicestwiania przedstawicieli wampirzego rodu. Wierny lubuje się w tego typu opisach, które same w sobie zamiast szokować, czy wywoływać współczucie dla ofiary, raczej śmieszą swoim karykaturalnym przerysowaniem, a w toku dalszej lektury zwyczajnie nużą. Tyle o fabule, która jest w zasadzie banalnie prosta, chociaż autor sili się na nagłe zwroty akcji i próbuje zaskoczyć czytelnika. Zabiegi te są jednak toporne i w znacznej większości zupełnie nielogiczne.

Być może cała ta otoczka wykreowana przez autora ma jakiś głębszy zamysł, chociaż ja sam go nie dostrzegam. Wnioskuję istnienie tego sensu poprzez wtręty o niemal filozoficznym charakterze, które jak mniemam miały go budować, a wyszło z nich bełkotliwe prawienie komunałów. Krew i strach w kwestii fabularnej (i nie tylko) przypomina mi, najoględniej rzecz ujmując, zapis podrzędnej gry FPS, w której samotny bohater biega po bliźniaczo podobnych sceneriach, siejąc śmierć i zniszczenie wśród setek wrogów, a krótkie przerywniki próbują nadać temu sens i utrzymać to wszystko w całości.

Prostota fabularna pociąga za sobą równie prostego w swojej konstrukcji bohatera. Ernest Ewaryst kieruje się niezbyt finezyjną zasadą: zabić wszystkich okur***ńców, która jak mantra przewija się przez karty powieści. Chwilami medytuje i rozmyśla nad pochodzeniem swoich mocy, ale szybko wraca do swojej zwyczajowej filozofii. Aleksander Wierny wykreował bohatera bez żadnej głębi psychologicznej czy moralnej, o którą aż się prosi w tak skonstruowanej fabule. Tępiciel nie zastanawia się, czy robi dobrze zabijając wampiry. To superbohater, który prze przed siebie z klapkami na oczach przekonany o słuszności misji, którą sobie sam wyznaczył.

Narzekań ciąg dalszy. Styl Aleksandra Wiernego jest pretensjonalny, przesycony niewyszukanymi wulgaryzmami, które wylewają się miejscami z tekstu. I znów, zamiast posępnej i mrocznej atmosfery czytelnik dostaje jej karykaturę, zupełnie jakby patrzył przez krzywe zwierciadło.

„Krew i strach” zamiast straszyć czy skłaniać do chwili refleksji okazuje się być karykaturą. Obawiam się, że niezamierzoną, dlatego tak przesadną i przez to śmieszną. I nawet w tym nie byłoby nic złego, gdyby lektura powieści Wiernego dawała radość i satysfakcję. Niestety powoduje jedynie znużenie.

Krew i strach

Tytuł: Krew i strach

Autor: Aleksander Wierny

Wydawca: Oficynka

Data wydania: 2015-05-15

Format: oprawa miękka, 256 s.

Cena okładkowa: 30zł

Opis z okładki:

Oto opowieść o Erneście Ewaryście, samotnym tępicielu

Ernest Ewaryst nie wie, skąd się wzięła jego moc. Po prostu pewnego dnia zrozumiał, że jego misją jest zabijanie wampirów. Czerpie z tego siłę, rozkosz i moralne uzasadnienie swojego istnienia. Jest bezlitosny, nieobliczalny i coraz bardziej brutalny. Aż którejś nocy na jego drodze staje wampirzyca Lena.

Aleksander Wierny – urodził się (w 1973 r.) i mieszka w Częstochowie. Absolwent filozofii na Uniwersytecie Wrocławskim. Kiedyś – dziennikarz prasowy i telewizyjny, reżyser i scenarzysta filmów promocyjnych, dziś – urzędnik. Wydał Światło, Matkę mojego dziecka oraz Teraz.

Przewiń na górę