Wszechstronnie o wampirach i nie tylko
„Krew i lód” z pewnością nie należy do modnego teraz nurtu paranormal romance. Przede wszystkim, powieść ta nie jest kierowana do nastolatek, ale odrobinę bardziej dojrzałych czytelników. Autor połączył w niej zarówno współczesne jak i historyczne wątki, a do tego obyczajówkę i horror. Splatają się w nim dwie osie czasowe. Główna dotyczy dziennikarza Michaela Wilde’a, który zostaje wysłany na Biegun Południowy, gdzie ma obserwować życie na stacji badawczej. Ma mu to pomóc w odreagowaniu wypadku, w którym ranna zostaje jego ukochana. Druga oś przedstawia losy pary młodych ludzi, którzy podróżują statkiem, najwyraźniej od czegoś uciekając. Skrywają też pewną tajemnicę, którą odkryją razem z Michaelem badacze lodowca razem.
Jedną z zalet książki jest wprowadzony z powodzeniem mroźny klimat. Codzienne życie na arktycznej stacji w wydaniu Mansello jest bardzo przekonujące, a osadzenie tego typu historii w takim miejscu przywołuje na myśl zakończenie „Frankensteina” Mary Shelley. Niestety – a może i stety – porównania na tym się kończą, bo autor podaje nam kolejną romantyczną wizję wampirów. Nie oszczędza nam odrobiny brutalności, ale w tej długiej powieści znacznie więcej miejsca poświęca najpierw opisom stosunków towarzyskich panujących na stacji i trudnych warunków, a potem rodzącym się uczuciom między bohaterami, niż horrorowemu wątkowi.
Ciekawa jestem innych dokonań Roberta Mansello, bo jego powieść jest na tyle różnorodna, że jestem w stanie uwierzyć w jego prawdziwy talent. Potrafi on bowiem jednocześnie bardzo dobrze poprowadzić wątki historyczne, jak i skreślić naprawdę niezłe sceny grozy, a przy tym stworzyć przekonujące postaci i przeprowadzić udaną zabawę science fiction. Gdyby tylko odrobinę wyostrzył całość, zamiast wprowadzać tyle nijakiego romansu, jego powieść z pewnością bardzo przypadłaby mi do gustu, a tak jest tylko – a może aż? – dobrze.
Na pewno „Krew i lód” Roberta Masello wyróżnia się na tle cieniutkich (nie tylko objętościowo) książeczek z cyklu paranormal romance, jakich pełno teraz na rynku, ale też nie jest to pozycja, która zaspokoi żądnych krwi wielbicieli wampirów z prawdziwego zdarzenia. Jest raczej w środku między tymi dwoma krańcami osi – nie jest nastawiona wyłącznie na wątek romantyczny, ale też nie dostarcza zbyt wielu mrożących krew z żyłach scen, choć takie również się tutaj znajdują. Mimo to jest to kawał porządnie napisanej prozy z przyzwoitym klimatem.